Zachęcony dobrymi opiniami już kilkukrotnie przymierzałem się do wejścia w świat Usagiego, jednak przez dłuższy czas odstraszała mnie kwestia dostępności. Ostatnim razem najbliżej było, kiedy Egmont wznowił po Mandragorze dwa pierwsze tomy, jednak perspektywa braku kolejnych pięciu chyba trochę dała o sobie znać i znowu zrezygnowałem. Ostatecznie zdecydowałem się na zakup pierwszej odsłony Sagi i...
Cóż, jestem po lekturze połowy tego wydania (czyli generalnie mam za sobą 1,5 tomu) i jak na razie zachwyty pozostają dla mnie raczej niezrozumiałe. Czyta się to szybko, lekko, łatwo i przyjemnie, wręcz przelatuje się przez następne strony (choć to raczej zasługa niewielkiej ilości tekstu niż kunsztu autora), wszystko jest schludne i składa się w sensowną całość, jednak lektura ta jest w moim przypadku całkowicie beznamiętna, pozbawiona emocji i większego zainteresowania ukazywanymi wydarzeniami. Ot, taki zbiór prostych opowiastek, których lektura ze względu na ich formę przeleci przez palce i nie pozostawi większych wspomnień. Jak dla mnie tempo jest za szybkie, brak tu klimatu i emocji, akcja gna do przodu i niewiele po niej zostaje w pamięci.
Na pewno dokończę pierwszy tom Sagi, może nawet dam znowu szansę, jak Egmont wyda zeszyty z Fantagraphics, bo czytałem gdzieś, że to był najlepszy okres, jednak jak na razie jestem na nie i to chyba jednak seria nie dla mnie.