Dokładnie o to chodzi. Niestety komiksy poruszają tematykę kontrowersyjną, ale często po prostu urywają. Wiele tematów ma etykietki i nic poza tym, bo wiadomo, że pewne rzeczy się nie wydarzą jak ślub Batwoman, czego nie mogę przeboleć do dziś, że przez to uwalili serię. Można sobie wyobrazić, będzie ciągnięty wątek rodziny Supermana, gdzie Clark ciągle będzie ratował świat i będzie brakować go w najważniejszych momentach życiowych jego syna, co może spowodować, że młody się zbuntuje i stanie się villanem. Co wtedy? Clark zabije syna, czy będzie chciał go siłą utemperować, czy może raz za razem będzie go powstrzymywał, bo chyba go nie zabije. No i co wtedy z przyjaciółmi z JL, bo oni raczej mogą sentymentów nie mieć np. Batman obawiam się, że mógłbym ukatrupić młodego S, gdyby zaszła potrzeba. Gdyby się to wydarzyło, to JL już rozpadła by się na lata. Podobny wątek był w JSA z Allanem Scottem i jego synem.