W kolekcjach często druk jest lepszy od Egmontu. I co teraz? :) Mogę zrobić porównanie jak wyjdzie Runaways w SBM.
Chyba częściej WKKM niż SBM ale jednak. Był tam jakiś problem z korektą chyba, nie wiem czy już się uporali?Ostatnio bardzo rzadko kupuje WKKM, lecz nigdy nie kojarzę większych problemów z tłumaczeniami. Tym bardziej byłoby to dziwne, ponieważ większość tomów tłumaczą osoby, które przekładają też superhero dla Egmontu.
I takie teraz odmiany będą więc się musicie przyzwyczajać do: szpieżki, detektywki, ginekolożki itp :)
W Fantastyczna Czwórka: Odkrywcy (tłumaczony przez Arkadiusza Wróblewskiego) miałem kilka zgrzytów związanych z powtórzeniami przyimków, czy np. czegoś takiego jak powinien się zwrócić się. Co najmniej 3 takie zgrzyty miałem w tym komiksie. O co najmniej trzy za dużo...Takich błędów było więcej (ja to podpinam pod literówki :) ) ale za to odpowiada "wklepywacz dymków" nie tłumacz. W SBM wklepywacze nie znają polskiego to się nie ma co dziwić :)
Takich błędów było więcej (ja to podpinam pod literówki :) ) ale za to odpowiada "wklepywacz dymków" nie tłumacz. W SBM wklepywacze nie znają polskiego to się nie ma co dziwić :)Za to odpowiada korekta. I ja nie podpisam takich "kwiatków" pod literówki. A nawet literówki nie powinny mieć miejsca.
[...] W SBM wklepywacze nie znają polskiego to się nie ma co dziwić :)To raczej polega na tym, że wklepywacz wklepuje, a od błędów to powinna być korekta. Z doświadczenia wiem, że graficy komputerowi nie zwracają uwagi na tekst, puszczą każdą pierdołę. I nie ma co ich winić. Po etapie wlania tekstu powinna być jeszcze profesjonalna korekta. I tu jest pies pogrzebany. Obecne pokolenie redaktorów i wydawców w swej większości nie zna języka polskiego, więc nie ma co narzekać. Cytując klasyka: lepiej już było.
Obecne pokolenie redaktorów i wydawców w swej większości nie zna języka polskiego, więc nie ma co narzekać.Jeszcze lepiej. Miałem w robocie takiego chłopaczka, zatrudniony był na stanowisko korektora. Któregoś dnia słyszę dialog z boksa:
I minstra. Nie zapominajcie o ministrze.Celne podsumowanie, że to nie literówka a świadome działanie;) ach ten Egmont;)
To jak nie ma czasu na korektę po to niech robi korektę przed.
Czyli zabraknie słynnego "hola"? Puta.
Ziom to może i byłoby dobre tłumaczenie, ale jakieś 20 lat temu ;) w sumie za bardzo nie wiem jak to bro można by przetłumaczyć stary, brachu
ciężki temat, po amerykańsku brzmi to zdecydowanie lepiej.
Ziom to może i byłoby dobre tłumaczenie, ale jakieś 20 lat temu ;) w sumie za bardzo nie wiem jak to bro można by przetłumaczyć stary, brachuTeraz chyba "na czasie" mordo/mordeczko.
Tych żeńskich odmian ostatnio jest dużo. To wszystko jest poprawnie https://sjp.pl/detektywka tylko nie jesteśmy przyzwyczajeni :)
Ziom to może i byłoby dobre tłumaczenie, ale jakieś 20 lat temu ;)
Tych żeńskich odmian ostatnio jest dużo. To wszystko jest poprawnie https://sjp.pl/detektywka tylko nie jesteśmy przyzwyczajeni :)No ja się chyba nigdy nie przyzwyczaję, właśnie ten komiks przelał czarę goryczy i zacząłem kupować po amerykańsku :)
No, jeśli ziom było na czasie 20 lat temu, to brachu ile? 40?Zawsze jeszcze jest opcja żeby zostawić to bro tak jak jest.
No ale w ten sposób, to najlepiej w ogóle nie tłumaczyć komiksów, bo wszystko po angielsku brzmi lepiej.
No właśnie ciężki temat, ale też w oryginalne tego bro za parę lat też może nikt nie stosować ;) i co Amerykanie zrobią :)
Ale niesie odcienie slangowości i jednocześnie jest już trochę ugruntowane i zrozumiałe. Problem z tłumaczeniem slangu jest taki, że jak będziesz chciał zawsze używać wyłącznie najnowszych słówek, to musisz się liczyć z tym, że za 5 lat nikt nie zrozumie Twojego przekładu :) Takie zwroty często pojawiają się na chwilę, żeby zaraz zginąć.
Zawsze jeszcze jest opcja żeby zostawić to bro tak jak jest.
Jak już cytujesz, to przynajmniej jakiś porządny PWN, a nie ten nieoficjalny słownik...Szczerze to się nie znam na tych słownikach (które oficjalne itp) i dałem pierwszy z google.
No właśnie ciężki temat, ale też w oryginalne tego bro za parę lat też może nikt nie stosować ;) i co Amerykanie zrobią :)
Nie przesadzasz? Chciałbyś by tłumaczenia były sztywne jak u Miodka? Wolałbyś "bracie", zamiast "ziom" w Hawkeye'u? Oczywiście jeszcze zależy komu tłumacz w usta wkłada takie zdrobnienia.
wstawianiu "taa" zamiast "tak"Bo w oryginale nie ma "yes"
Tylko że to nie jest:Bo w oryginale nie ma "yes"
Nie zrozumiałeś mnie. Pisałem o ciągłym wstawianiu "taa" zamiast "tak", co miejscami np. w Ultimate Spider-Man wygląda komicznie.
No bo kto dziś mówi "ojej"??Ja. I do tego "do kroćset"! "Motyla noga" też mi się zdarza (uwielbiam klasyki).
w zamian nabawił się lęku szerokości (afraid of lenghts). Taka gierka słowna. Natomiast w tłumaczeniu jest że "boję się odległości", co sprawia że absurdalny żart przestaje być śmieszny bo o ile para wysokość-szerokość występuje w polskim języku potocznie, to wysokość-odległość już się tak nie łączy.Szerokości to nie jest lenghts. Szerokości to jest width. Nie wprowadzaj nie znających angielskiego w błąd. Lenght to jest długość. Więc pan Drewnowski wcale się nie pomylił tłumacząc jako odległość. To był żart nie przetłumaczalny, Drewnowski wybrnął z tego dobrze.
tlumaczenie to nie tylko znajomosc jezyka obcego. Rownie wazna jest znajomosc jezyka ojczystego i wiem, ze pisze oczywistosci, ale zaczyna mnie meczyc “jechanie” po tlumaczach.
Nie twierdze, że nayroth nie ma racji w niektórych uwagach, które wypisał. Ale w przypadku "lęku szerokości" sam popłyną i zrobił "kiksa". Lęk przed odległością jest związany z agorafobią. Coś takiego istnieje. Natomiast nayroth sam coś wymyśla i tworzy coś co nie istnieje. Chyba nie na tym polega rola tłumacza. Co pokazuje też, że sama znajomość języka obcego nie wystarcza do tłumaczeń.
Nie odmawiam nikomu prawa do komentowania, po to w koncu jest forum, ale w odroznieniu od narzekania na jakosc druku czy papieru, w przypadku tlumaczenia bardzo czesto podszyte jest to nutka “ja znam ten idiom wiec bym lepiej przetlumaczyl”
Natomiast nie uważam żebym zwalał winę, bo o jakiej winie tutaj mowa? Chciałbym zrozumieć dlaczego przykładowo Jacek Drewnowski takie a nie inne decyzje tłumaczeniowe podjął, albo może ktoś je podjął za niego. Ale oczywiście bez informacji z wewnątrz to jedynie moje dywagacje.Możesz spróbować zapytać na FB bo coś tam się na grupach udziela.
tłumaczenie to jest praca zespołowa, tłumacz-korekta-redaktor. Zwalanie winy na jedną osobę jest trochę nie sprawiedliwe. No chyba, że Egmont puszcza tekst bezpośrednio od tłumacza do druku, ale wątpię aby tak robił.Zaraz - redaktor czy korektor w ogóle nie muszą znać języka oryginału, bo ich rolą nie jest tłumaczenie. Rolą redaktora jest poprawa stylistyczna, czasami poprawa kompozycji tekstu (ale to nie tekstów tłumaczonych), rolą korektora jest wyeliminowanie błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i literówek. Wiesz ile musiałaby kosztować redakcja polegająca na sprawdzeniu strona po stronie czy tłumacz dobrze przełożył? Przecież takie sprawdzenie to więcej pracy, niż sam przekład. A Ty chcesz, żeby nie tylko redaktor, ale i korektor to robił...
Również ciekawa opinia na temat tłumaczenia idiomów: "Czasami bardzo niesłusznie według mnie krytykuje się dosłowne przekładanie idiomów. Skoro po francusku mówisz dosłownie „chudy jak szparag”, to po co zamieniać to na funkcjonalny odpowiednik polski? Skoro po portugalsku mówisz dosłownie „gruby jak borsuk”, to czy polski czytelnik tego nie zrozumie?".
Na pewno nie mają. Już w Śpiochu raz pojawiają się Dzikie Koty, by później stać się WildCats i to w tym samym tomie.Gdzieś mi spierdzieliły te Dziki Koty jak czytałem. Ale jaja :)
Gdzieś mi spierdzieliły te Dziki Koty jak czytałem. Ale jaja :)W Point Blank pada określenie Dzikie Koty, w której z rozmów. Natomiast WildCats pada w serii Sleeper chyba jak jest gdzieś mowa o drużynach WildStormu.
Raczej "Dzikie K.O.T.Y.". K.O.T.Y.: Kryte Oddziały Taktyczne ;-DChyba nie. To już był okres kiedy seria nazywana była WildCats.
"Dzikie K.O.T.Y.". K.O.T.Y.: Kryte Oddziały Taktyczne ;-Dskojarzyło mi się z tym:
Moim zdaniem tłumaczenie "Engineer" jako "Mechanik" i tak sprawdza się znacznie lepiej niż pozostawienie tej nazwy w brzmieniu oryginalnym (co gorsza, pisane raz "Engineer", raz "Enginner", jak w wydaniu Manzoku...).Najlepiej było pozostawić Engineer. To samo z z Drummer'em w Planetary.
Pomimo długiej i zażartej dyskusji na temat tzw. feminatywów w języku polskim, słowniki na razie nie uwzględniają formy "mechaniczka". Może być co najwyżej "pani mechanik" albo "kobieta mechanik", co - przyznacie - brzmi jeszcze gorzej. Podobnie jak określenia bliskoznaczne, typu "inżynier" (bo "inżynierka" oczywiście też nie figuruje w słowniku).
Najlepiej było pozostawić Engineer. To samo z z Drummer'em w Planetary.
Zależy od tego jak to brzmi po polsku. Jedne fajnie inne nie :)Władca Murów brzmi lepiej niż Juggernaut :P
Zależy od tego jak to brzmi po polsku. Jedne fajnie inne nie :)
"Mechanik", staje nam przed oczami obraz mężczyzny, nie kobiety. Pomimo długiej i zażartej dyskusji na temat tzw. feminatywów w języku polskim, słowniki na razie nie uwzględniają formy "mechaniczka".
Tylko zamiast trzymać się słownika można było równie dobrze popuścić cugli fantazji i użyć określenia takiego jak "Mechanika" względnie "Inżynieria". 8)Oba te słowa są nazwami działów techniki. To casus "Tradycji" ;)
Jedną z najważniejszych kwestii w przypadku tłumaczeń pseudonimów - o której wiele osób zapomina - jest to, że mimo wszystko większość czytelników komiksów nie zna języka angielskiego (albo zna zbyt słabo). Kiedy taki czytelnik natrafia na, powiedzmy, Drummera, nic mu to nie mówi. Przypis nie jest rozwiązaniem - czytelnik szybko zapomina, przypis należałoby powtarzać, co jest zupełnie pozbawione sensu. Podobnie rzecz się ma z Engineer (jak również ze Swift, którą najchętniej też bym przełożył, ale nie mogłem).Ale czytelnik nie musi ciągle wiedzieć co znaczy dany pseudonim.
- Co nowego, Mechaniko/Inżynierio?I lepiej brzmi niż "co nowego Mechanik" zwłaszcza że do laski :)
- Nic specjalnego. Wstałam, zjadłam śniadanie, uratowałam świat, byłam na zakupach. Wiesz, zwykły dzień.
I lepiej brzmi niż "co nowego Mechanik" zwłaszcza że do laski :)
- Co nowego, Mechaniko/Inżynierio?
Jasne.
Ale wyobrażasz sobie dialog, w którym ktoś tak nazywa drugą osobę?
- Co nowego, Mechaniko/Inżynierio?
- Nic specjalnego. Wstałam, zjadłam śniadanie, uratowałam świat, byłam na zakupach. Wiesz, zwykły dzień.
;)
Akurat "inżynierka (https://sjp.pl/in%C5%BCynierka)" jest w jakimś słowniku.
Jeśli się nie mylę, to jest taki słownik, w którym każdy użytkownik może dodawać hasła, więc nie opierałbym się na nim tak bardzo.
Jedną z najważniejszych kwestii w przypadku tłumaczeń pseudonimów - o której wiele osób zapomina - jest to, że mimo wszystko większość czytelników komiksów nie zna języka angielskiego (albo zna zbyt słabo). Kiedy taki czytelnik natrafia na, powiedzmy, Drummera, nic mu to nie mówi. Przypis nie jest rozwiązaniem - czytelnik szybko zapomina, przypis należałoby powtarzać, co jest zupełnie pozbawione sensu. Podobnie rzecz się ma z Engineer (jak również ze Swift, którą najchętniej też bym przełożył, ale nie mogłem).
Świat stanął na głowie. Forumowicze domagają się żeńskich końcówek. A gdzie oburzenie na taką polityczną poprawność, na feministki i na propagandę?
Proste jak drut.
Ja również stoję na straży stanowiska, że tłumaczenie imion, pseudonimów czy nazw technik (manga) jest pozbawione jakiegokolwiek sensu. Jedyną sensowną formą jest unikanie ich tłumaczenia w 100% i skupianie się tylko i wyłącznie na wypowiadanych kwestiach, z których czytelnik ma pojąć kontekst historii.
Widać nie słyszałeś opowieści o tym jak ów drut miedziany powstał.
Bo tłumaczenie imion, pseudonimów nic nie zmienia z punktu widzenia zrozumienia fabuły. Powiem więcej, często tłumaczenie tego typu powoduje konsternację wśród czytelników którzy słyszeli np. imię postaci z zagranicznych stron, artykułów albo mignęło im na FB. I teraz nagle muszą skojarzyć, że Stick to Kijek czy co tam wymyśliliście. Czasy, w których czytelnik był zamknięty jak pod kloszem i zdany na waszą wersję rzeczywistości już niestety minęły. Czasami mam tak, że czytając polskie tłumaczenie zastanawiam się o jaką postać chodzi.Stick to pseudonim czy ksywka? Jeśli to drugie to tłumaczenie jest jak najbardziej zasadne. Z punktu widzenia fabuły ksywka zwykle ma jakieś znaczenie. Jest jakimś humorystycznym komentarzem do postaci, wskazuje jak postać jest postrzegana w swoim środowisku. Bez przekładu nie da się tego zrozumieć. Natomiast jakie ma znaczenie dla czytelnika czy ty wcześniej czytałeś o tej postaci na fb? Żadne.
Jeden z przykładów, który wam wyszedł to Invincible, które zostaliście zmuszeni pozostawić jak w oryginale. :D Pewnie z Batmanem i Spider-manem było podobnie. Polskie tęgie umysły od tłumaczeń już sobie ostrzyły ząbki na Nietoperz-człowieka i Pająko-ludzia.Chyba nigdy nie słyszałeś o zasadach tłumaczeń. Np. nazwy osobowe powinny pozostać bez zmian. Gregory nie powinien być Grzegorzem, bo takie są wytyczne. I nie wiem czy kiedyś widziałeś komiksy Tm-Semic, ale tam na okładce obok tytułu znajdowało się jego tłumaczenie: "The Spiderman - Człowiek Pająk", "The Punisher - Pogromca".
Tam gdzie końcówka jest uzasadniona to należy ją dać. Tam gdzie jest niepotrzebnym udziwnieniem nie należy jej dawać. Proste jak drut.Akurat Ramirez już idealnie wyraził jak to jest z tym drutem. Użycie żeńskiej końcówki różnie można uzasadniać bądź nie. Co dla jednych będzie niepotrzebne dla innych będzie uzasadnione. Czasem od zmiany końcówki może zależeć ludzkie życie:
I nie wiem czy kiedyś widziałeś komiksy Tm-Semic, ale tam na okładce obok tytułu znajdowało się jego tłumaczenie: "The Spiderman - Człowiek Pająk", "The Punisher - Pogromca"."Człowiek Pająk" pojawił się też na polskich VHS-ach Spider-Man and His Amazing Friends oraz w pierwszej wersji dubbingowej Spider-Mana TAS (która, jak słyszałem bawiła się mocno w tłumaczenie nazw własnych) :).
Stick to pseudonim czy ksywka? Jeśli to drugie to tłumaczenie jest jak najbardziej zasadne. Z punktu widzenia fabuły ksywka zwykle ma jakieś znaczenie. Jest jakimś humorystycznym komentarzem do postaci, wskazuje jak postać jest postrzegana w swoim środowisku. Bez przekładu nie da się tego zrozumieć. Natomiast jakie ma znaczenie dla czytelnika czy ty wcześniej czytałeś o tej postaci na fb? Żadne.
Dobrze, skupmy się na przywołanych przykładach. Pseudonim/ksywka wskazuje jak postać jest postrzegana w swoim środowisku. Czyli Drummer polskie Bębniarz, jest postrzegany jako muzyk, człowiek grający na instrumencie. Stick polskie Kijek jest postrzegany jako człowiek operujący kijkiem, a może wysoki chudy jegomość? Sam widzisz jak ciężko obronić, twój przykład. Z punktu widzenia fabuły nie ma to żadnego związku i powinno zostać w oryginale.Nic nie widzę, bo nie czytałem akurat tych komiksów i dlatego pytałem do czego się to odnosi. Bo chyba do czegoś się odnosi?
Możesz być patriotą, fanatykiem języka polskiego, czy kim chcesz ale kijem rzeki nie zawrócisz. Żyjemy w kulturze globalnej i za sprawą upowszechnienia się tego hobby w kulturze masowej tłumaczenie pseudonimów/ksywek superbohaterów Marvela, DC czy innych wydawnictw, których owoce pochłaniamy na co dzień jest bez sensu. W perspektywie czasu odbije się mocno czkawką. Przykłady sam podałeś odnośnie TM-Semic i czlowieka pająka. Polski czytelnik nie ma najmniejszego problemu z odgadnięciem kim jest Ant-man ale Wasp trzeba było już uczynić Osą. Dlaczego? Nie wiadomo, choć pewnie ludzie Twojego pokroju znajdą satysfakcjonujące usprawiedliwienie. Bo przecież Człowiek-mrówka mógłby im tyle powiedzieć o roli bohatera w środowisku. To są przykłady, których nie da się obronić, brzmią do bólu śmiesznie już teraz, a w perspektywie lat będą obiektami powszechnej szydery.To że macdonaldyzacja języka postępuje to fenomen znany. Tylko istnienie tego zjawiska nie oznacza, że trzeba je z automatu traktować pozytywnie i należy je wspierać.
No i oczywiście przekręciłeś znane porzekadło więc poprawiam. Jeżeli nie ma absolutnej konieczności tłumaczenia czegoś, to nie powinno się tego tłumaczyć. Jednym z takich przykładów są pseudonimy bohaterów lub nazwy wykonywanych technik np. w mandze (przykłady np. Bleach, One Piece czy Naruto) gdzie brzmi to koszmarnie.Pierwsze słyszę o zasadzie absolutnej konieczności każącej się wstrzymywać od tłumaczenia za wyjątkiem sytuacji, gdy jest to konieczne (co to w ogóle ma znaczyć?). Pracą tłumacza jest tłumaczenie. Ma uczynić tekst napisany w obcym języku zrozumiałym dla każdego, kto kompletnie tego języka nie zna. A nie wstrzymywać się przed robieniem tego (jakiś absurd).
Przykład z "Władcą Pierścieni". Czy rzeczywiście tłumaczenie Łozińskiego jest złe, bo robi z Bagginsa Bagosza? A co właściwie jest w tym złego? Problem głównie sprowadza się do tego, że Łoziński tłumaczył wiele lat po Skibniewskiej, kiedy już jej oryginalna forma nazewnictwa się przyjęła w naszym kraju. Gdyby to Łoziński dokonał pierwszego tłumaczenia to dziś zżymalibyśmy się po co swojskiego Bagosza zmieniać na jakiegoś nic niemówiącego Bagginsa. Mylę się?
Czy rzeczywiście tłumaczenie Łozińskiego jest złe, bo robi z Bagginsa Bagosza?
A czy Yans powinien zostać Yansem, czy jednak Hansem?
Mylisz się ponieważ Tolkien wręcz pisał żeby jak najmniej tłumaczyć lub zmieniać nazwy własne. Dlatego spolszczenie Łozińskiego nie dość że jest słabe, to jeszcze nie w duchu wytycznych Tolkiena.Tolkien napisał przewodnik po nazwach z "Władcy Pierścieni". Dał tam wskazówki jak należy tłumaczyć nazwy i które z nich należy. Wioska hobbitów z nazwami inspirowanymi staroangielskim to miała być taka swojska lokalna wioska, której koloryt należało oddać zgodnie ze znaczeniem oryginału. Natomiast Mordor to było odległe piekło i nazwy elfickie, czy innych ras należało zachować bez zmian by oddać ich odmienność.
Kiedy pierwszy raz czytałem Władcę na początku ogólniaka (właśnie w tłumaczeniu Łozińskiego) jego przekład uchodził za herezję i dramat w trzech aktach. I nie trzeba było być lingwistą żeby czuć, że coś z tymi nazwiskami zwyczajnie jest nie tak. Wystarczyło być troszkę oczytanym nastolatkiem.Akurat zupełnie nie wierzę w to aby nastolatek mający pierwszy kontakt z Władcą Pierścieni poprzez wersję Łozińskiego z automatu czuł, że z nazwami jest coś nie tak i przekład jest zły. Była awantura o przekład Łozińskiego, ale powodem było istnienie wcześniejszej, kanonicznej wersji Skibniewskiej wywołującej dysonans. Opinie zawodowych tłumaczy były różne, często bardzo pozytywne. Ostatecznie wydawnictwo też pozostało przy tłumaczeniu Łozińskiego, choć nieco zmienionym.
Czasem po prostu koncepcja jest zła.
Jeżeli zaś byłaby dobra to dlaczego dzisiaj nie mamy do czynienia z Jackiem Wróblem w "Piraci z Karaibów". Lukiem (Łukaszem?) Podniebnymwędrowcem i Hanem Pojedynczym w SW.Jeśli postać ma imię angielskie to nie robimy z niego Polaka. Anglik ma być Anglikiem i tu nie ma nic do rzeczy jakieś powstrzymywanie się od tłumaczenia jeśli nie jest to absolutnie konieczne. Natomiast Barbarossa jest wszystkim dobrze znany jako Rudobrody.
A jak przetłumaczyłbyś "Padme Amidala" albo "Darth Vader"?Wygląda na to, że zupełnie nie rozumiesz o co chodzi. Albo raczej tak się zatraciłeś w swoim stanowisku. A co niby znaczy po angielsku Padme albo Vader? Powiedz mi co to jest Vader po angielsku to powiem ci jak to tłumaczyć.
Akurat zupełnie nie wierzę w to aby nastolatek mający pierwszy kontakt z Władcą Pierścieni poprzez wersję Łozińskiego z automatu czuł, że z nazwami jest coś nie tak i przekład jest zły.
A błędów w tłumaczeniu Skibniewskiej nie czułeś? Przecież tam też są błędy.
Jeśli postać ma imię angielskie to nie robimy z niego Polaka.
Czy tak samo reagowałbyś gdyby tłumaczenie było nie z angielskiego tylko z rosyjskiego? Też byłbyś za tym by wszystkie rosyjskie tytuły filmów i komiksów, przydomki, ksywki bohaterów pozostawiać w języku rosyjskim?
Wygląda na to, że zupełnie nie rozumiesz o co chodzi. Albo raczej tak się zatraciłeś w swoim stanowisku. A co niby znaczy po angielsku Padme albo Vader? Powiedz mi co to jest Vader po angielsku to powiem ci jak to tłumaczyć.
Tolkien napisał przewodnik po nazwach z "Władcy Pierścieni". Dał tam wskazówki jak należy tłumaczyć nazwy i które z nich należy. Wioska hobbitów z nazwami inspirowanymi staroangielskim to miała być taka swojska lokalna wioska, której koloryt należało oddać zgodnie ze znaczeniem oryginału. Natomiast Mordor to było odległe piekło i nazwy elfickie, czy innych ras należało zachować bez zmian by oddać ich odmienność.
Problem z Bagoszem, jeśli już, nie polega więc na tym, że powinien pozostać Bagginsem, tylko że powinien zostać jakimś Woreczko (odwołując się do Puchatka).
A jeśli ma wymyślone to wtedy "Polaka" można z niego zrobić?Przecież przydomek Rudobrody nie robi z Hayreddina Polaka. Edward Długonogi też nie stał się Polakiem mimo iż nie jest znany jako Longshanks. Liga Sprawiedliwości nie zaczęła skupiać Polaków nie pozostając Justice League. Imię a przydomek to nie to samo.
Przyznam, że nie czytałem przewodnika po nazwach i ciężko mi się odnieść do tego w jakim celu Tolkien go pisał i czy była to wskazówka dla tłumaczy. Natomiast jeśli posiadasz Listy Tolkiena to polecam lekturę, jeśli oczywiście nie czytałeś i tam można znaleźć wiele fragmentów dotyczących tłumaczenia nazw, między innymi listy do Skibniewskiej w których Tolkien odnosił się do nazewnictwa. Jest tam też list w którym Tolkien, aż kipi złością na tłumaczenie nazw przez bodajże niemieckiego albo duńskiego tłumacza, które to nazwy wypaczały sens tego co starał się im nadać Tolkien.Przewodnik Tolkien napisał właśnie ze względu na tłumaczenia na języki germańskie. Był z nimi podobny problem jak z polskim i czeskim - słowa brzmiące podobnie w obu językach mają różne znaczenia. Tolkien położył nacisk by oddać znaczenie a nie brzmienie. Nazwy hobbickie pochodzące z angielskiego mogły nabierać lokalnego kolorytu przy zachowaniu jednak swojego sensu. Inne podejście miał jednak Tolkien do języków niegermańskich.
Bagosz (Baggins), Rady (Mery), Gaduła (Gamgee), Podgórek (Underhill), Bagoszno (Bag End), Gożawina (Brandywina), Chmielko Maślak (Barliman Butterbur), Krzatowie (Krasnoludy), Tajar (Rivendell), Łazik (Strider) i wiele, wiele więcej.
To jest dopiero finezja w tłumaczeniu zasługująca na wielostronicową dysputę.
Przewodnik Tolkien napisał właśnie ze względu na tłumaczenia na języki germańskie. Był z nimi podobny problem jak z polskim i czeskim - słowa brzmiące podobnie w obu językach mają różne znaczenia. Tolkien położył nacisk by oddać znaczenie a nie brzmienie. Nazwy hobbickie pochodzące z angielskiego mogły nabierać lokalnego kolorytu przy zachowaniu jednak swojego sensu. Inne podejście miał jednak Tolkien do języków niegermańskich.
Przyznam szczerze, śledzę tę dyskusję i nie bardzo rozumiem jej sens, wygląda na to że dyskutujący chcą przeforsować jedyną właściwą drogę w tłumaczeniu tekstu, a nic tak uniwersalnego chyba nie istnieje. Zresztą jedyną właściwą drogą we wszechświecie jest Złota Droga.
Obieżyświat raczej nie kojarzy się ze światowcem, bo światowiec to nie synonim podróżnika w naszym języku. Może i Łazik brzmi nieco pejoratywnie, ale też i raczej śmiesznie na dodatek sporo ludzi może mieć skojarzenia takie jak powyżej.I tutaj akurat Łoziński wychodzi lepiej, bo Aragorn w którymś miejscu skarży się, że mieszkańcy jakiejś krainy przypięli mu niezbyt pochlebną łatkę.
I tutaj akurat Łoziński wychodzi lepiej, bo Aragorn w którymś miejscu skarży się, że mieszkańcy jakiejś krainy przypięli mu niezbyt pochlebną łatkę.
Ludzie, po raz kolejny - to nie wina korekty! Korekta jest od innych spraw!Pewnie, że tak. Korekta odbywa się na gotowym tłumaczeniu. Korektor powinien zweryfikować błędy ortograficzne, stylistyczne, merytoryczne czy spójność nazw itp.
Ludzie, po raz kolejny - to nie wina korekty! Korekta jest od innych spraw!
tak, liternictwo to koszmar w niektorych komiksach. dla mnie ostatnio wzorem dobrze zrobionego liternictwa sa komiksy z Mandioci - polecam.
O ile pamiętam, to na początku wcale tak różowo z Pauliną nie było. Pamiętam ją jeszcze z czasów Tygrysa szablastodziobego w Feniksie, ale niektóre rzeczy w opowiadaniach Gaimana zmasakrowała. Vide sowie kulki w adaptowanej przeze mnie na komiks Córce Sów.Pamiętam jak kiedyś Tomasz sidorkiewicz miał cykl artykułów w których wytykał błędy w tłumaczeniu Sandman. To było chyba w kzet.
Ostro też po niej jechano przy okazji różnych błędów w pierwszym wydaniu Ligii Niezwykłach Dżentelmenów. Dały tu bodajże znać znać pewne braki w ogólnej znajomości literatury, ale szczegółów to nie pamiętam.
Tym niemniej, teraz jest to jedna z najlepszych tłumaczek (tłumaczy) na rynku.
polecam case study i tłumaczenia kreczmara pierwszych wydań powrotu mrocznego rycerza i miasta grzechuKiedyś na http://www.wrak.pl/ (http://www.wrak.pl/) był fajny artykuł na temat tłumaczenia DKR, niestety nie potrafię go teraz znaleźć, wygląda na to że został usunięty.
Może miałeś na myśli artykuł z Gildii (https://www.komiks.gildia.pl/ciekawostki/Lista_bledow_w_polskim_tlumaczeniu_Powrotu_Mrocznego_Rycerza).Tak, chodziło mi o ten tekst, byłem przekonany że czytałem go na Wraku.
5,6 i 7 to według mnie dopuszczalny margines dowolności w tłumaczeniu, ponieważ oddaje sens i brzmi dobrze. 1 trochę mniej ale w zasadzie również. Dopiero reszta to ewidentne błędy.
Jest: "To nie uczciwe."Jeszcze z błędem.
2. Przywódca sekty o żonie Kala: "married the actress"
Powinno być: "poślubił aktorkę"
Jest: "poślubił aktoreczkę"
Jeszcze z błędem.
6. Boston Brand o Green Lanternie: "You're that sci-fi guy?"Nie ma czegoś takiego jak "fantastyczno-naukowy gość". Tzn. kim miałby być? Chyba "gość od science-fiction", jeśli już.
Powinno być: "Jesteś tym fantastyczno-naukowym gościem?"
Jest: "A ty to ten koleś -- fantasta?"
> wg sjp 'fantasta' = człowiek żyjący w świecie fantazji, czyli nie bardzo sci-fi guy..
Garść baboli świeżo po lekturze Dla człowieka który ma wszystko od HatchetteTe przykłady to zwykłe czepianie się. Nie widzę niczego złego w tym tłumaczeniu - nie musi być słowo w słowo kalką z angielskiego. Poza tym nie łapię przykładu 7, dlaczego powinno być tak, jak napisałeś, a nie np. "zmieniając galaktykę po galaktyce", skoro zdaje się, że chce jak najwierniej?
1. Batman do Mongula: "What... are you?"
Powinno być: "Czym jesteś?"
Jest: "Kim ty jesteś?"
2. Przywódca sekty o żonie Kala: "married the actress"
Powinno być: "poślubił aktorkę"
Jest: "poślubił aktoreczkę"
3. Mongul przed wykończeniem Supa: "I give you oblivion"
Powinno być: "daję ci <destruction or extinction>"
Jest: "oto daję ci zapomnienie"
4. Jor-El smęci że nie nadali imienia po babce: "it was a shame you didn't..."
Powinno być: "żałuję że nie nazwałeś"
Jest: "...wstyd że mnie nazwałeś"
5. Kal-el stłamszony przytykami o swoją prace: "That's not fair."
Powinno być: "To nie w porządku."
Jest: "To nie uczciwe."
6. Super na koniec: "Clean the place up"
Powinno być: "..posprzątam."
Jest: "Trochę tu ogarnę"
7. Podbój kosmosu: "Reducing galaxy after galaxy to smoking ruins"
Powinno być: "Zmieniając kolejne galaktyki w dymiące zgliszcza"
Jest: "Zmieniając kolejne galaktyki jedna po drugiej w dymiące zgliszcza"
poruczniczka, majorka, czy generałka brzmi debilnie.Tragicznie to brzmi. Boli mnie to w uszy.
Da radę ktoś sprawdzić, czy w poprzednich wydaniach zeszytów zawartych w Punisher Marvel Knights (np. WKKM) też już była taka poprawność?
Btw sędzina kiedyś oznaczała żonę sędziego.
A teraz nie oznacza? Spytaj się jakiejkolwiek sędzi czy chce, aby ją nazywać sędziną. Sędzina to nadal żona sędziego, a kobieta sędzia to nadal sędzia. Nie spotkałem się, aby ktokolwiek z mecenasów zwracał się do kobiety sędzi per sędzina. Jak się jakiemuś interesantowi nieopacznie zdarzyło, to sędzia w dość pogodnych słowach mu wyłuszczała, jaka jest poprawna forma.
W WKKM jest w porządku. Tłumaczył Robert Lipski.
To znaczy, ja rozumiem, że ktoś ma określone przekonania, ale czy w tym wypadku to nie jest błąd rzeczowy? Bo wydaje mi się, że zgodnie z regulaminem w służbach mundurowych używa się jednej nazwy stopnia i dla kobiet, i dla mężczyzn, bez tworzenia form żeńskich przyrostkami . Więc tego chyba dobrze byłoby się trzymać.
Moja ciotka sędzie by się z wami nie zgodziła.
Jeśli tak to czemu nie napisałeś ciotka sędzina?bo jest Sędzią a nie sędziną, co sama pokdreślała
bo jest Sędzią a nie sędziną, co sama pokdreślała
Da radę ktoś sprawdzić, czy w poprzednich wydaniach zeszytów zawartych w Punisher Marvel Knights (np. WKKM) też już była taka poprawność? Przyzwyczaiłem się już do sędziny i psycholożki, ale poruczniczka, majorka, czy generałka brzmi debilnie.
(https://i.imgur.com/1r9zCSB.jpg)
Można wiedzieć, skąd przekonanie, że to tłumaczenie jest wynikiem "swoich poglądów" osoby odpowiedzialnej za przekład? Prowadzisz jakiś badania czy wywiad w środowisku tłumaczy? Analizujesz ich poglądy polityczne i ideologiczne? A może jest jakaś rządowa instytucja, która tym się zajmuje? Grubo. Nie spodziewałem się, że już tak daleko to zaszło.
W pierwszym moim wpisie powołałem się na opinię Rady Języka Polskiego, która dopuszcza stosowanie takich feminatywów, jeśli są one poprawnie skonstruowane.
W opinii tej nie ma żadnego odwołania do "ideologii" czy "poglądów politycznych", które zostały tutaj wręcz grupowo zasugerowane przez spore grono użytkowników forum.
Jak rozumiem, wykładnią poprawności językowej w Polsce jest teraz grupka anonimów z forum komiksowego?
Można wiedzieć, skąd przekonanie, że to tłumaczenie jest wynikiem "swoich poglądów" osoby odpowiedzialnej za przekład? Prowadzisz jakiś badania czy wywiad w środowisku tłumaczy? Analizujesz ich poglądy polityczne i ideologiczne? A może jest jakaś rządowa instytucja, która tym się zajmuje? Grubo. Nie spodziewałem się, że już tak daleko to zaszło.
W sensie, że np. angielski łucznik mógł ubrać zbroję, wsiąść na konia i być równie skuteczny, co pasowany rycerz? Albo, że typowy rzymski legionista był równie dobrym jeźdźcem jak "barbarzyńcy" (bo zarówno ekwitom jak i późniejszym formacjom tego typu, sporo brakowało).
Oczywiście, i dlatego uwarunkowania genetyczne i psychofizyczne powodują, że kobiety mają lepszy wzrok, wyższy próg odporności na ból itd. itp. czyli są coraz częściej przyjmowane (i preferowane) na stanowiska, na których wymagane są takie cechy, również w wojsku.I się z tym jak najbardziej zgodzę, dlatego bardziej poszukiwane są suwnicowe niż suwnicowi.
Ponieważ ma zakodowany schemat językowy, który właśnie ulega naturalnej ewolucji.Nie ma problemu z tym, że kobiety próbują się zaznaczyć, że potrafią równie dobrze radzić sobie w męskich zawodach, ale na pewno nie ma "suwnicowniczek" jak podałem powyżej. Niestety cała ta pogoń za poprawnością i wyróżnieniem się, tworzy wg mnie "potworki" językowe i z tym mam duży problem, a nie ze zmianami. Większość tych nowo powstałych wyrazów wydaje się totalnie nieprzemyślana.
Dyskusja trwa od ponad stu lat, w okresie międzywojennym udało się ją dosyć skutecznie zdusić, wykluczając kobiety z wielu "męskich" zawodów. Dzisiaj raczej nie da się już tego zatrzymać i takie zmiany, prędzej czy później, w takiej czy innej formie, po prostu nastąpią.
Większość tych nowo powstałych wyrazów wydaje się totalnie nieprzemyślana.Przede wszystkim - nie używa się ich dlatego, że ludzie zaczęli tak mówić, a ma nadzieje, że sprawi się, żeby zaczęli.
Leniwcom polecam lekturę (szczególnie tym, którzy odwołują się do słownika z 2017 roku):
https://rjp.pan.pl/index.php?option=com_content&view=article&id=1861:stanowisko-rjp-w-sprawie-zenskich-form-nazw-zawodow-i-tytulow
Stanowisko Rady Językowej jest z listopada 2019 r. (czyli zdaje się, że najnowsze), moim zdaniem, czy nam się podoba czy nie, powinno być podstawą? Stopień wojskowy jest odpowiednikiem stanowiska cywilnego, nie widzę powodu, żeby językowo miałby być traktowany inaczej. O kwestiach tego, że coś jest zapisane w ustawie czy regulaminie, odniosłem się w kontekście ustawy o lekarzach.
Ja to osobiscie mam w sumie w dupie, choc z punktu widzenia poprawnosci jezykowej wydaje mi sie, ze osmiany ze wzgledu na plec sa jednak ta sluszniejsza forma.
Przy czym zaznaczam, że ja naprawdę nie jestem kobietom w mundurach wróg, życzę im jak najlepiej i sprzeciwiam się ich dyskryminacji, ale tak osobiście wydaje mi się, że to, czy mówią do nich "poruczniczko" czy "pani porucznik" to chyba nie jest największy problem, z jakim się w tych służbach mundurowych borykają.
To, że w ogóle ma miejsca tego typu dyskusja, to wynik zaszłości historycznych, które powinny być załatwione ponad sto lat temu. Gdyby wtedy nie zdemobilizowano kobiet z armii (i w sporej mierze z policji), nie ograniczono im dostępu do wielu innych zawodów, to prawdopodobnie dzisiaj byłyby to określenia powszechne i nie budzące żadnych kontrowersji.
Warto mieć to z tyłu głowy. :(
Zgaduję, że od tamtego czasu żywotność i popularność gwary wiejskiej u nas na tyle się zmniejszyła, że formy z "-ka" przestały być wśród młodszych pokoleń odczuwane jako "wiejskie", co umożliwiło ich swoiste odrodzenie.
Jak określamy np. mężczyznę zajmującego się dziećmi w przedszkolu?Przedszkolan :).
Odpowiednik (pani) przedszkolanki to (pan) przedszkolanek. Jest też podobna para: (pani) pogodynka i (pan) pogodynek.
Odpowiednik (pani) przedszkolanki to (pan) przedszkolanek. Jest też podobna para: (pani) pogodynka i (pan) pogodynek.I jakoś nikt się nie zastanawia, po co w ogóle one powstały?
Przecież wystarczyło "pan przedszkolanka", "pan pogodynka", zamiast tej ekwilibrystyki językowej.
Przecież tak jest jak najbardziej poprawnie nie wiem w czym problem. 8)
Nie wiem czy to jednoznacznie wpływ "gwary wiejskiej", jakoś lekarka, łuczniczka, szwaczka, pielęgniarka, spadochroniarka itd. nie budzą u Miodka takich kontrowersji?
Zauważ, że formy męskie niektórych zawodów, sa nawet obecnie postrzegane jako "ujmujące powagę". Jak określamy np. mężczyznę zajmującego się dziećmi w przedszkolu?
A zatem po co ta cała dyskusja, skoro wszystkie te formy są poprawne i dopuszczalne?
Gdyż niektóre (czyli te nieszczęsne nazwy stopni w służbach mundurowych), mimo że językowo poprawne i z językowego punktu widzenia dopuszczalne, to faktycznie nie są na tę chwilę powszechnie używane, przez co dialogi z ich udziałem brzmią nienaturalnie (mimo że mają w założeniu naśladować codzienne rozmowy). Jeśli takie zwroty pojawią się w regulaminach jako oficjalne nazwy stanowisk albo jeśli chociaż się naturalnie rozpowszechnią i jeśli kobiety w mundurach zaczną się tak przedstawiać, to nie będę miał absolutnie żadnego zarzutu do ich użycia w przekładzie rozmowy z współczesnych czasów. Ale zanim się to stanie (jeśli się to stanie), będą mi niestety zgrzytały.
Co chcę podkreślić, a może mi nie wyszło w tym przydługim poście nasz język jest naprawdę trudny nie warto go jeszcze bardziej komplikować.Czekaj, sprawdzam... hm... jesteśmy na forum komiksowym, a nie na forum dla osób zaczynających naukę języka polskiego.
Mam nadzieję, że to nie do moich postów uwaga? Bo raczej starałem się w swojej argumentacji nie iść w obszary "lewackiej ideologii" ani nie rugować nikogo z zawodu czy też podważać umiejętności, tak więc te zarzuty tak nie do końca odbieram jako mające sens w kontekście moich konkretnie stwierdzeń :)Odnoszę się do całości dyskusji, jeśli niewyraźnie to zaakcentowałem, to przepraszam i teraz podkreślam.
A to akurat dziwne może poprawne bo dla mnie pogodynka to pogodynka niezależnie od płci tak samo z przedszkolanką.
kupujcie oryginalne wydania to jest rada ode mnie. pobieżnie czytając te dyskusje nie do końca rozumiem zarzuty do tłumacza / tłumaczki. skoro w 2019 dopuszczono stosowanie feminatywów to chyba tłumacz w 2021 powinien się stosować do najnowszych wytycznych? cała ta dyskusja ideowa dołożona do tego konkretnego tłumaczenia to jakaś kpina.To, że jakaś forma jest uznawana za poprawną, nie znaczy, że jest w powszechnym użyciu. Dopóki tak się nie stanie, używanie jej w dialogach będzie nienaturalne.
Czekaj, sprawdzam... hm... jesteśmy na forum komiksowym, a nie na forum dla osób zaczynających naukę języka polskiego.
Nie przeszkadza ci, że w Rosji używają innego alfabetu? Skoro ułatwiają sobie życie nie stosując feminatywów, to mogliby pójść krok dalej i ułatwić nam kontakt z ich językiem likwidując cyrylicę. :D
Nigdy nie słyszałem o takim podejściu.
Jest prezenterka i prezenter pogody. Ta pierwsza została ochrzczona mianem "pogodynki" od siłą rzeczy żeńskiego terminu "pogoda". Słyszałem o próbie przeszczepienia terminu "pogodynek" co wydaje się być potworkiem językowym pierwszego gatunku, dlatego wolę termin prezenter pogody. Względnie być może używa się jeszcze skądinąd starego kolokwializmu jakim jest "pan wicherek".
To, że jakaś forma jest uznawana za poprawną, nie znaczy, że jest w powszechnym użyciu. Dopóki tak się nie stanie, używanie jej w dialogach będzie nienaturalne.Ale nie "błędne", "lewackie", "obraźliwe" itd.
Żenadą w czystej formie jest plecenie dyrdymałów przeczących oczywistym faktom znanym już dzieciom w przedszkolu. Tak samo jak i DO-NO-SI-CIEL-STWO.
Czasami warto wyjrzeć dalej niż za swoje prowincojalne podwórko. Jedna mała zmiana może nieśc wiele nie przewidzianych skutków. A tekst o cyrylicy zmilczę bo po pierwsze dzisiaj to występuje grażdanka, a po drugie nijakl to się ma do komplikacji języka.
Wiesz, nie wiem, myślę że tutaj dużo zależy od regionu bądź preferencji dla mnie fakt że pogodynka jest płci męskiej nie zmienia faktu że zawód jaki wykonuje to zwód pogodynki.
Ale nie "błędne", "lewackie", "obraźliwe" itd.
Ależ ma, Rosjanie nawet u siebie stosują zapis alfabetem łacińskim, z fonetyką bazującą na angielskim (w Moskwie widziałem nawet reklamy tego typu).
Jeśli w jakimś języku feminatywy są powszechnie stosowane, podobnie jak wprowadzanie męskich form, tak jak ma to miejsce u nas, to dlaczego ma to dotyczyć tylko jakiś wybranych dziedzin czy zawodów? Kto ma o tym decydować? Jeżeli nawet Rada Języka umyła ręce, zostawiając to w rękach "potocznego języka", to gdzieś ta dopuszczalna zmiana musi się odbywać. Pytanie, czy będzie to miało miejsce na ulicy czy na kartach komiksów lub książek, wydaje się jakimś nieznaczącym szczegółem.
To kliknięcie "Zgłoś do moderatora" jest donosicielstwem?
Jeżeli jest narzucane odgórnie przez określoną grupę na bazie jej ideologicznych sympatii to jednak "lewackie" i będące przeciwieństwem w stos. do "naturalnej ewolucji".
Terminem, który pojawił się w ramach naturalnej ewolucji języka było np. określenie "sklepowa". To jest przykład ewolucji językowej. "Poruczniczka"? Wykwit ideolo.
Twoje niezrozumienie Rosji jest naprawdę urocze, ale jakoś nie odbiegające od normy w naszym kraju.
To w takim razie wytłumacz jak to działa.
Bo widzę dwie możliwości: albo coś powstaje od dołu i jest naturalne albo coś się zrzuca z góry i to jest sztuczne.
turucorp
Oczywiście, i dlatego uwarunkowania genetyczne i psychofizyczne powodują, że kobiety mają lepszy wzrok, wyższy próg odporności na ból itd. itp. czyli są coraz częściej przyjmowane (i preferowane) na stanowiska, na których wymagane są takie cechy, również w wojsku.
I się z tym jak najbardziej zgodzę, dlatego bardziej poszukiwane są suwnicowe niż suwnicowi.Ale jeśli chodzi o wzrok, to jest nieprawda. Płcie mają nieco różny wzrok, co nie znaczy, że jeden jest lepszy czy gorszy. Ale dają predyspozycje do pewnych zawodów. Kobiety lepiej rozróżniają kolory i lepiej widzą kątem oka. Mężczyźni za to lepiej widzą na wprost, lepiej rozróżniają szczegóły i lepiej widzą rzeczy/istoty w ruchu - dlatego jednak mężczyźni bardziej są predysponowani do służby wojskowej (pod wglądem wzroku, choć nie tylko), bo lepiej strzelają. Zresztą nie bez powodu sportowe konkurencje strzeleckie mają podział na płeć.
Przez wiele lat uczyłem się w szkole (nie na ulicy, podwórku czy w komiksie), spolszczonego zapisu fonetycznego z języka rosyjskiego. To było oficjalne i znajdowało się w podstawie programowej. Więc pozwolę sobie jedynie zauważyć, że wszystko się zmienia (chociaż niekoniecznie jest to ewolucja). Zdarza mi się prowadzić korespondencję z komiksowymi znajomymi ze wschodu, bardzo często stosują właśnie angielski zapis fonetyczny, więc pozwolisz, że zachowam odmienne zdanie w tej kwestii.
@eguaroc takie tłumaczenie to właśnie jest wprowadzanie do powszechnego użycia. młodzież która sięgnie po ten komiks za 10 lat nawet tego nie zauważy. pytanie czy teraz widzi?Rolą tłumaczenia komiksu nie jest wprowadzanie do powszechnego użycia nowych określeń, a używanie tych, których używa się w momencie tłumaczenia. Jeżeli robi się inaczej, to stoi za tym chęć właśnie promocji tych nowych określeń.
Ale nie "błędne", "lewackie", "obraźliwe" itd.Tylko, że ja żadnego z tych określeń nie używałem w tym temacie.
czy będzie to miało miejsce na ulicy czy na kartach komiksów lub książek, wydaje się jakimś nieznaczącym szczegółem.Raczej podstawową kwestią. Albo coś jest używane w popkulturze, bo przenikło do niej z otoczenia albo za pośrednictwem popkultury stara się ludziom coś włożyć do głowy.
Jeśli w jakimś języku feminatywy są powszechnie stosowane, podobnie jak wprowadzanie męskich form, tak jak ma to miejsce u nas, to dlaczego ma to dotyczyć tylko jakiś wybranych dziedzin czy zawodów?To kiedy robimy podział na człowieka i człowieczkę?
Ale jeśli chodzi o wzrok, to jest nieprawda. Płcie mają nieco różny wzrok, co nie znaczy, że jeden jest lepszy czy gorszy. Ale dają predyspozycje do pewnych zawodów. Kobiety lepiej rozróżniają kolory i lepiej widzą kątem oka. Mężczyźni za to lepiej widzą na wprost, lepiej rozróżniają szczegóły i lepiej widzą rzeczy/istoty w ruchu - dlatego jednak mężczyźni bardziej są predysponowani do służby wojskowej (pod wglądem wzroku, choć nie tylko), bo lepiej strzelają. Zresztą nie bez powodu sportowe konkurencje strzeleckie mają podział na płeć.
Ciężko to w większości wypadków nazwać dyskusjami to raczej toksyczna parada uprzedzeń, inwektyw, przekręcenia faktów i słów innych wynikająca po części nawet nie ze złej woli tylko wyraźnie ze słabej zdolności do zrozumienia prostego tekstu. Obrażałeś tutaj już całkiem sporą ilość użytkowników, naśmiewałeś się z całego tego forum, byłeś wyciszany, dostałeś ileś tam ostrzeżeń i nic nie dotarło. A już szczytem, szczytów jest ta odrażająca obłuda, najprymitywniejsza dulszczyzna na poziomie max. Jak się zabiera do umoralniania innych, to samemu się powinno prezentować jakikolwiek poziom.
Ależ oczywiście że udzielę Ci tej grzeczności :) I jak najbardziej znam zjawisko fonetycznego zapisu nazw rosyjskich używając alfabetu angielskiego i jest to niepodważlany fakt że przyjęli pewne reguły tej transkrypcji jednakże zawsze możesz się zapytać podług tych reguł jak się zapatrują na feminatywy bo chyba rzecz w nich, a cała reszta dyskusji to lanie wody. Po drugie to mam nadzieję że wiesz że w PL obowiązuje nasza transkrypcja czyli Czerynsow nie Cherynsov i to jak się porozumiewasz z druzjami iz wostoka nie ma znaczenia dla poprawności językowej :)
@turucorpNo to chyba trochę popłynąłeś, bo w języku polskim pierwotnie był (podobnie jak w wielu innych krajach) "automobil", który ewoluował w "auto" (podobnie jak w wielu innych krajach), a określenie "samochód" z niczego nie ewoluowało, tylko wyparło równie absurdalny "samojedź". Obecnie mamy dwa określenia, jedno, naturalnie wyewoluowało z "automobil" , drugie powstało w sposób sztuczny. Oba określenia są poprawne i powszednie stosowane.
Mówimy "samochód" ("samo chodzi"), ponieważ termin, który pierwotnie próbowano wprowadzić i który miał brzmieć "samojedź" ("samo jeździ") miał podobno oznaczać również (mniej więcej w latach 20-stych poprzedniego stulecia) ludożercę. I dlatego jeździmy samochodem a nie samojedziem.
A wyjście z użycia terminu "automobil" jest moim zdaniem akurat szczęśliwym przykładem na to jak skądinąd prymitywna kalka językowa kończy na śmietniku historii wyparta przez wytworzony miejscowo termin na nową technologię.
@eguaroc takie tłumaczenie to właśnie jest wprowadzanie do powszechnego użycia. młodzież która sięgnie po ten komiks za 10 lat nawet tego nie zauważy. pytanie czy teraz widzi?Teraz to bije po oczach i uszach (pytałem moich synów). 17 latek spytał: Jak to brzmi? To nie jest błąd tłumacza? I pomimo całej tej długiej dyskusji, uważam to za dziwoląg językowy, na siłę wrzucony w to tłumaczenie.
miałem ostatnio dyskusje w podobnym tonie o określeniu „murzyn”, które od 2015 roku jest uznawane za pejoratywne.Nie od 2015, a od 2020. Do tego opinie Rady Języka Polskiego w takiej materii są bez znaczenia - RJP nie ma mocy wykładni w tym zakresie, to nie gramatyka czy ortografia. Inna rzecz, że to pomysł skrajnie lewicowego polonisty - wystarczy przejrzeć jego tablicę na fejsie.
@eguaroc chyba nie jest to nowe określenie - jeżeli dobrze rozumiem dopuszczone w 2019 roku, czyli 2 lata temu.Moim zdaniem feminatywy ośmieszają i deprecjonują kobiety. Ministra to już nie takie poważne stanowisko, jak minister, a poruczniczka, to asystentka porucznika. A murzyn, to murzyn i nie wylewajmy Vabanka i Murzynka Bambo za okno 😉.
miałem ostatnio dyskusje w podobnym tonie o określeniu „murzyn”, które od 2015 roku jest uznawane za pejoratywne. znam kilka osób które nie umieją się z tym pogodzić. feminatywy są w użyciu od jakiegoś czasu m.in. w programach informacyjnych (ministra), oczywiście nie w tvp ale w innych stacjach już tak.
czyli jest pejoratywne czy nie?Twoja wola czy uznasz za pejoratywne, czy nie. W każdym razie, wykładnie RJP są wiążące w zakresie gramatyki, ortografii i interpunkcji, a nie uznania słowa za pejoratywne czy nie.
No to chyba trochę popłynąłeś, bo w języku polskim pierwotnie był (podobnie jak w wielu innych krajach) "automobil", który ewoluował w "auto" (podobnie jak w wielu innych krajach), a określenie "samochód" z niczego nie ewoluowało, tylko wyparło równie absurdalny "samojedź". Obecnie mamy dwa określenia, jedno, naturalnie wyewoluowało z "automobil" , drugie powstało w sposób sztuczny. Oba określenia są poprawne i powszednie stosowane.
I dlatego wolę "samochód" niż "automobil", bo ten pierwszy jest przejawem miejscowej kultury językowej a ten drugi prostego podążania cudzym tropem.Ale przecież mamy jeszcze elegancki "auto", które jest nie tylko powszechne w wielu językach, ale również znacznie bardziej zwięzłe (co przy ewolucji językowej ma znaczenie).
Terminu "komórka" nie ruszam, bo nie znam źródła jego pochodzenia.Amerykanizm, od "cellular".
Terminu "komórka" nie ruszam, bo nie znam źródła jego pochodzenia.
@eguaroc chyba nie jest to nowe określenie - jeżeli dobrze rozumiem dopuszczone w 2019 roku, czyli 2 lata temu.No mogło sobie być dopuszczone kiedy chciało, ale faktem jest, że nie jest na ten moment dominującym i najbardziej oczywistym określeniem na kobietę porucznika, co widać choćby po odbiorze tutaj. Więc jeżeli w komiksie (czy też filmie, książce, itp.) każda postać z automatu używa tylko jego (bez żadnego dodatkowego kontekstu), to tłumaczenie staje się wymuszone, a dialogi sztuczne. Pomijając nawet fakt, że akcja tej historii dzieje się 20 lat temu, to nawet gdyby toczyła się obecnie, tłumaczenie nadal w pewien sposób zakłamuje rzeczywistość. I myślę, że to jest główny problem, jaki ludzie tu mają.
skoro w 2019 dopuszczono stosowanie feminatywów to chyba tłumacz w 2021 powinien się stosować do najnowszych wytycznych?
Termin "auto" nie jest elegancki tylko prymitywny.No to jeszcze się odniosę, bo mamy akurat ciekawy przykład jak bardzo różnią się oczekiwania różnych osób, z jednej strony np. @Drakos postuluje o uproszczenia językowe, które przekładałby się na większą unifikację naszego języka, a z drugiej ty punktujesz takie uproszczone formy zapożyczeń, jako prymitywne (mimo tego, że akurat „auto” jest stosowane w bardzo wielu językach i nie wzbudza większych kontrowersji)
RJP, bo ona nigdzie nie dopuściła stosowania feminatywów (co nie znaczy, że kiedykolwiek były zakazane) i nie ma żadnych wytycznych w tej sprawie.
Upraszczanie tego języka byłoby najzwyklejszą w świecie kulturową zbrodnią.
Nie żartuję.
No tak, rada nie dopuściła tylko (powtórzę), „umyła ręce”, zajmując stanowisko, że można je stosować jak się chce.
Cytuję „Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym”, tłumacz się zastosował i oberwało mu się [...]
Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem.
nie do końca mnie to przekonuje - to za ile lat minie ta granica ze będzie już można swobodnie używasz feminatywow?Jeżeli ktoś chce lub czuje, że powinien, to niech używa - dawno już doszliśmy do wniosku, że nie będzie to uznane za błąd. Co nie zmienia faktu, że te formy w tym momencie jeszcze nie przyjęły się do codziennej mowy, ich używanie jest raczej wyjątkiem, a nie regułą. Więc jeżeli każda postać w komiksie je stosuje - policjantka, o której mowa, jej koledzy, przełożeni, przestępcy, każda osoba z ulicy - to wypada to sztucznie, bo chce sprawiać wrażenie, że jest to domyślna forma.
Jednak kwestią dyskusyjną pozostaje, czy nasz język ma podlegać dalszej komplikacji, której skrajnym przypadkiem są te nieszczęsne feminatywy.
Taka dyskusja zapewne utwierdzi postronnych w przekonaniu, że komiksiarze to kuce bez życia
Pewnie dlatego kobiety w realu stanowią połowę społeczeństwa, a w komiksowie są prawie niezauważalne.
"oddanym dla cesarzy".
Will Eisner - Kontrakt z Bogiem, w moim wydaniu jest to ostatnia historyjka.
Oczywiście z kontekstu wynika to, że postaci tu występujące mają żydowskie korzenie, jednak wypowiedź kobiety w drugim dymku jest dla mnie nieprzyswajalna. Ktoś mógłby sprawdzić jak to przetłumaczono dla Egmontu?
Niestety Garfield jest w wielu miejscach słabo przetłumaczony. Czytam sobie mając oryginał obok i jak widzę "fishing is my life" przetłumaczone na "wędka jest moim życiem" to nóż w kieszeni mi się otwiera. Takich kwiatków jest niestety sporo w każdym tomie.
Harleyowiec też hy powiedział, że motor to jego życie a nie jazda na motorze to jego życie.
Motor czy motocykl?Harleyowiec powiedziałby, że Harley.
Motor czy motocykl?motór
Motor czy motocykl?Potocznie motor. https://pl.m.wikipedia.org/wiki/Motor
Ja zawsze spotykałem się z wersją ze motor to w pompie do gnojówki jest. Ale sam się nie czepiam, choć zawsze mówię że jeżdżę motocyklem.
motór
https://www.filmweb.pl/film/Mot%C3%B3r-2005-104649
Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy to Ezra Miller wizytowałx Rezerwat Standing Rock w Dakocie Północnej. Spotkałx tam Tokatę Iron Eyes, 12-letnią niebinarną osobę, z którą się zaprzyjaźniłx. Miller miałx wtedy 23 lata.Ostatnio na forum pisałem:
Nie czytaj portalu na F. :DTo wyżej jest idealnym przykładem dlaczego moja rada jest dosyć trafna ;)
Ale poważnie - nie wiem o co chodzi z tymi końcówkami, tj. wiem, ale nie rozumiem jaki był zamysł - czy autor nie wiedział jak ma się odnieść do osób o jakich pisze i postawił na własną kreatywność zastępując końcówki literą x? Czy może to jakaś kopia zachodnich "zwyczajów" i tam tak już się pisze docelowo?Niech za odpowiedź posłuży jeden z komentarzy spod tego artykułu:
Szkodx zx autorx newsx tx dexxx
Ano był. I ciągle problem nie został rozwiązany. Anglojęzyczne narody już to zrobiły. Czy inne nie wiem, napewno nie my.
Ale to nie kwestia narodów, tylko języków. W angielskim było to łatwe, w islandzkim bodajże zupełnie nie było takiej kwestii itd. U nas nie jest to łatwe, bo język jest inny.
Dlatego jakie są argumenty na Nie? Co stoi na przeszkodzie?
Dlatego zachęcam do dyskusji. Ale reczowej. Jeśli ktoś ma coś ciekawego do powiedzenia, zalinkowania, to dlaczego nie?
A potem ludzie się dziwią, że na tym forum brak rzeczowych i merytorycznych dyskusji...🤦♂️
Serio, dla mnie to jakaś paranoja.O właśnie, idealne podsumowanie tematu o wymyślaniu jakichś specjalnych zaimków na nowe czasy.
U nas, moim skromnym zdaniem, też powinniśmy raczej sięgać po gotowe już rozwiązania i spróbować ze starym "Wy".
Dziś zerknąłem, że Egmont "Toskę z lasu" postanowił tłumaczyć z francuskiego zamiast z oryginalnego włoskiego. Czy znacie inne tego typu sytuacje w polskim komiksie, nie licząc koreańskiego/japońskiego czy jakichś totalnie egzotycznych języków?
Dziś zerknąłem, że Egmont "Toskę z lasu" postanowił tłumaczyć z francuskiego zamiast z oryginalnego włoskiego. Czy znacie inne tego typu sytuacje w polskim komiksie, nie licząc koreańskiego/japońskiego czy jakichś totalnie egzotycznych języków?
Jakiś czas temu ktoś narzekał na tłumaczenie komiksu, chyba z hiszpańskiego. Zarzut dotyczył tego, że tłumacz nie wyłapał kontekstu historycznego albo regionalnego. Chyba chodziło o pozycję od Timofa. Pomoże ktoś odnaleźć? Była dyskusja tu na forum i fb.
U nas 100% komiksów leci z języka oryginalnego i uważam że na palcach jednej ręki (sprawdźcie mnie!) policzę wydawców, którzy robią tak jak my.no to dawaj tą listę wydawców :)
U nas 100% komiksów leci z języka oryginalnego i uważam że na palcach jednej ręki (sprawdźcie mnie!) policzę wydawców, którzy robią tak jak my.
U nas 100% komiksów leci z języka oryginalnego i uważam że na palcach jednej ręki (sprawdźcie mnie!) policzę wydawców, którzy robią tak jak my.
„Aldobrando” - na prośbę autorów, którzy uznali, że wersja włoska była tak naprawdę demo.A wczoraj właśnie zacząłem i skończyłem czytać ten tytuł i przez chwilę zastanawiałem się nt. tego "tajemniczego" tekstu/prośby autorów o tłumaczenie z języka fr. I wszystko jasne :)
U nas 100% komiksów leci z języka oryginalnego i uważam że na palcach jednej ręki (sprawdźcie mnie!) policzę wydawców, którzy robią tak jak my.Waneko, JPF, SJG, Kotori, Dango, Akuma, Hanami... Kurcze, dużo masz tych palców ;)
WanekoAkurat w przypadku tego wydawnictwa swego czasu była afera, że wbrew informacji w stopce, używano angielskich przekładów.
O tych wiem, innych tak dokładnie nie śledzę. Koledzy wcześniej wymienili też Grande i KG.
@holcman Chyba jeszcze w zmierzchłych czasach Kobiety Tatsumiego szły z hiszpańskiego, o ile dobrze pamiętam? Tak z ciekawości, skąd taki nieoczywisty wybór źródła przekładu?
„Kobiety” były tłumaczone z japońskiego. Prawa były kupowane od Hiszpanów, bo oni byli w ich posiadaniu.
O, kojarzyłem, że w stopce było wspomniane o tłumaczeniu z hiszpańskiego, plus jeszcze komentarz na lubimyczytać to potwierdzał. No ale nic, najwyraźniej coś mi się pomieszało...
Zresztą, nawet wziąłem z półki Toskę od Egmontu. Żeby daleko nie szukać. Idzie z francuskiego (autorzy to Włosi, wydajemy ich komiksy adresowane do dorosłych czytelników), ba, redaktor wpisując ich dokonania artystyczne popełnił "Forbidden harbour" jakby co najmniej "Il porto proibito" napisano po angielsku a nie włosku, a do tego nie było polskiego wydania, rok wcześniejszego niż Toska.
Zresztą, nawet wziąłem z półki Toskę od Egmontu. Żeby daleko nie szukać. Idzie z francuskiego (autorzy to Włosi, wydajemy ich komiksy adresowane do dorosłych czytelników), ba, redaktor wpisując ich dokonania artystyczne popełnił "Forbidden harbour" jakby co najmniej "Il porto proibito" napisano po angielsku a nie włosku, a do tego nie było polskiego wydania, rok wcześniejszego niż Toska.A najśmieszniejsze (a może najsmutniejsze) w tym jest to, że Egmont kilka komiksów Turconiego i Radice przetłumaczył wprost z włoskiego. Mowa oczywiście o historiach kaczych i mysich, które kilka razy były publikowane w różnych "Gigantach".
Dzień Tłumacza Literatury.
Tu też zewnętrzny kontrahent zadecydował o przyjętej linii programowej, czy to jednak redaktorczynie w wydawnictwie miały głos?
"Redaktorki", jeśli już. A ten komiks akurat tłumaczył mężczyzna.
Słowo jak każde inne, o dosyć długiej tradycji,
"Gościni" to najzupełniej zwyczajny (i akurat dosyć dobrze brzmiący) feminatyw od słowa "gość". Dziwi mnie, że macie przed nim opory. Słowo jak każde inne, o dosyć długiej tradycji, bynajmniej nie świadczące o jakkolwiek pojmowanej "nowoczesności"Ja żyłem w latach osiemdziesiątych oraz dziewięćdziesiątych i nikt tak nie mówił, komiks też jest z lat dziewięćdziesiątych (w zasadzie to końcówka lat osiemdziesiątych i początek dziewięćdziesiątych) dlatego miło by było jakby to tłumaczył jakiś mniej "progresywny" tłumacz, jak ktoś tam napisał wyżej w kolekcji można to było "normalnie" przetłumaczyć.
"Redaktorczyni" to oczywiście forma niepoprawna. Winno być: "redaktorka". Nie ma potrzeby tworzenia nowego feminatywu tam, gdzie jeden już istnieje.
Neutratywy (czyli neutralne wersje słów nacechowanych płciowo) i feminatywy (potocznie: żeńskie końcówki) to dwa odrębne zagadnienia, nie rozumiem skąd pomysł, żeby je tutaj mieszać. (Neutratywów - zgodnie z intencją autora - użyłem w #25 zeszycie Nieśmiertelnego Hulka.)
Tomy wydawane w kolekcji tłumaczył ktoś inny (nawet nie wiem kto, nie kupuję kolekcji).
Takich kwiatków jest w tym komiksie dużo więcej. Ale ten mnie rozśmieszył najbardziej. Co ciekawe w kolekcji SBM było to normalnie przetłumaczone.
Hej, czy ktoś już przeczytał She-Hulk i czy jest wiele uwspółcześnień językowych, mam na myśli czy jest to zauważalne na przestrzeni całego komiksu?
Bardzo to smutne i zniechęcające - a także, przyznam, zdumiewające dla mnie jako osoby robiącej "w języku" - że oceniacie przekład przez pryzmat słów, które wam nie odpowiadają.Pewnie kiedyś nikt by z tego nie robił afery, ale dzisiaj wiele osób obawia się efektu gotowanej żaby. To jest znane zjawisko, że ludzie się radykalizują, kiedy jest im coś systematycznie narzucane, po prostu czują się zagrożeniu.
Co do długiej tradycji "gościni": trochę szkoda mi czasu na przeszukiwanie zasobów, ale tutaj profesorka Ewa Kołodziejek tłumaczy co i jak: https://24kurier.pl/blogi/ewa-kolodziejek/goscini/.
Bardzo to smutne i zniechęcające - a także, przyznam, zdumiewające dla mnie jako osoby robiącej "w języku" - że oceniacie przekład przez pryzmat słów, które wam nie odpowiadają.
Pewnie kiedyś nikt by z tego nie robił afery, ale dzisiaj wiele osób obawia się efektu gotowanej żaby. To jest znane zjawisko, że ludzie się radykalizują, kiedy jest im coś systematycznie narzucane, po prostu czują się zagrożeniu.Chodzi o to żeby to było tłumaczenie mniej więcej spójne z czasami w jakich wychodziło, te nowe komiksy niech sobie tłumaczą jak tam sobie chcą.
Co do długiej tradycji "gościni": trochę szkoda mi czasu na przeszukiwanie zasobów, ale tutaj profesorka Ewa Kołodziejek tłumaczy co i jak: https://24kurier.pl/blogi/ewa-kolodziejek/goscini/.
Bardzo to smutne i zniechęcające - a także, przyznam, zdumiewające dla mnie jako osoby robiącej "w języku" - że oceniacie przekład przez pryzmat słów, które wam nie odpowiadają.Prosta sprawa, w oryginale jest feminatyw?
Prosta sprawa, w oryginale jest feminatyw?Nie, bo język angielski nie ma odmiany przez rodzaje, więc jest to fizycznie nie możliwe, żeby tam był ::)
Nie, bo język angielski nie ma odmiany przez rodzaje, więc jest to fizycznie nie możliwe, żeby tam był ::)Czyli co ? Mizogoini ci Amerykanie.
Co do jakości plansz to jest bardzo dobra. Tylko pierwszy zeszyt Marvel Graphic Novel jest delikatnie mniej ostry i coś tam jest lekko rozjechane na dwóch stronach, ale tak samo jest w oryginale. Widocznie takie materiały.Nie miałem w oryginale żadnego Marvel Graphic Novel, ale jeśli to z tej samej serii co Semicowy Spider-Man: Podwójne życie Pająka to mniej więcej w takim większym od zeszytowego formacie było to wydawane oryginalnie. Musiałbym porównać fizycznie wydania, bo to na pewno nie jest całe wyjaśnienie, ale częściowo na pewno ta "delikatnie mniej ostra" jakość wynika ze skalowania - wielu oryginalnych plansz może już nie być, a nawet jeśli są, to te Marvel Graphic Novel jakie były zawarte w naszych zbiorczych wydaniach (a trochę tego było, chociażby Daredevil Millera 3, SS: Przypowieści, pewnie w Epicach Spidera też... plus w kolekcjach X-Men, New Mutants, Captain Marvel...) wyglądają na skanowane z zeszytów/lub materiały przygotowywane dawniej do wydań w większym (oryginalnym) formacie, stąd ta różnica w jakości.
Rozumiałbym tą całą dyskusję, jakby ten komiks ukazał się te 30 lat temu w Polsce, ale ukazał się teraz, kiedy feminatyw funkcjonują w języku polskim. Zresztą wg upływu czasu w świecie Marvela to tam minęło jakieś może zaledwie 10 lat a nie żadne 30.
Rozumiałbym tą całą dyskusję, jakby ten komiks ukazał się te 30 lat temu w Polsce, ale ukazał się teraz, kiedy feminatyw funkcjonują w języku polskim. Zresztą wg upływu czasu w świecie Marvela to tam minęło jakieś może zaledwie 10 lat a nie żadne 30.
I rozumiem, że przed wojną używana pewnych zwrotów, a teraz wracają. Ale mówimy o komiksie z innego okresu. Używajmy adekwatnej nomenklatury. Bo co? Bułhakowa, Szekspira i Poego też zaczniemy tłumaczyć używając współczesnego języka?
Lecz stójmy, co to w oknie błysnęło zarazem?
To wschód słońca, a słońcem są Julii lica.
Wnijdź, o prześliczne słońce, na zgubę księżyca!
Już ta bogini zbladłe odwraca jagody,
Ujrzawszy nimfę ziemską celniejszej urody.
Przestań być nimfą bóstwa zazdrośnego tobie:
Nimfy Dyjany chodzą w zielonej żałobie:
Zieloność barwa głupców. — Porzuć modne stroje! —
Tak to tłumaczył Adam Mickiewicz. Ciekawe, jakby to była scena z komiksu, to jak by teraz to wyglądało?
Może tak jak to zrobił już lata temu Barańczak :)
Cicho! Cóż to za światło błysło w oknie?
To brzask na wschodzie, a słońcem jest Julia!
Wzejdź, słońce, przyćmij chorobliwie blady
Księżyc! Patronka księżyca i dziewic,
Bogini Diana, szarzeje z zawiści
Na widok twojej urody. Wypowiedz
Jej posłuszeństwo, jeśli tak zazdrosna!
Nie bądź potulną służebną, zrzuć suknie
Jej anemicznej, ziemistej poświaty!
Czyli z każdym wydaniem trzeba tłumaczyć na język bieżący, albo wydawać dwa jedno w oryginale a drugie uwspółcześnione.Jednak tu chodzi o tłumaczenie z jednego języka na inny, z góry skazane na mniejszą lub większą ingerencje w oryginał i na subiektywne wybory tłumacza. KiK to zmiany w oryginalnym języku dzieła.
Jak widać zmiana zmianie nie równa, tutaj jakoś tak lajtowo do tych upgradów języków, niektórzy podchodzą a w temacie Kajko i Kokosz rzucali mięsem jak uwspółcześnili, widać sentyment robi robotę.
Jednak tu chodzi o tłumaczenie z jednego języka na inny, z góry skazane na mniejszą lub większą ingerencje w oryginał i na subiektywne wybory tłumacza. KiK to zmiany w oryginalnym języku dzieła.Tylko przy jednej i drugiej zmianie efekt jest taki sam, czytasz coś innego.
Tylko przy jednej i drugiej zmianie efekt jest taki sam, czytasz coś innego.Tylko że w przypadku tłumaczenia zawsze dostajesz coś innego niż oryginał.
(https://i.ibb.co/MkHjHnK/IMG-20231107-211734.jpg)
Za parę lat ktoś ci napisze - dziwienie się naturalnym i dość powszechnie występującym neozaimkją jest dla mnie zwyczajnie śmieszne.
Jak już zaglądamy do Szekspira to niech ci, którzy chcą pierwotnych wersji postarają się przeczytać to co William stworzył oryginalnie. Gwarantuję, że będą się zastanawiać czy to aby na pewno dalej jest język angielski. I bardzo dobrze, że został uwspółcześniony bo inaczej ciężko byłoby go czytać.
Ale przecież jest także projekt jeszcze bardziej uwspółcześnionego Szekspira zrozumiały dla nastolatków i nie jest to również jakimś problemem w Anglii, z takimi wersjami można zaznajomić się tutaj na przykład:
https://www.litcharts.com/shakescleare/shakespeare-translations
z chęcią przeczytam uwspółcześnionego Christę i wydaje mi się, że nie ma z tego powodu co robić dramatu. Trzeba by po prostu zrobić dwa wydania.
No super, tylko ja żyje dłużej niż te feminatywy zaczęły powszechnie ponownie występować, także mogę mieć lekki zgrzyt.
Największą szkodę formom żeńskim robią te aktywiszcza, co najbardziej drą z tego powodu mordyszcza.
No to już odleciałeś. Szekspir pisał językiem będącym fazą przejściową miedzy średnioangielskim a angielskim współczesnym. Na upartego można powiedzieć, że te jego przekłady z angielskiego na angielski to jakiś odpowiednik np. uwspółcześniania Kochanowskiego (co zresztą ostatnio zrobił Libera). Gdzie tu podobieństwo do inwencji nadredaktorskiej Egmontu?
Wiesz, ja żyję dłużej, niż istnieją telefony komórkowe, a jakoś nie mam zgrzytu z obsługą i związanym z nimi nazewnictwem.Dobre, licytacja a ja pamiętam jak jeszcze nie miałem telefonu na kablu a komórek to jeszcze nie wymyślono :)
Język polski jest absolutnie fantastyczny. Giętki, precyzyjny, przede wszystkim ŻYWY.
Tłumacząc niedawno najnowsze "Czary - Zjary" tym bardziej zdałem sobie z tego sprawę - powtarzalność "fucków", "dicków" i "bitchów" była wręcz zamulająca, podczas gdy Fredro i Boy-Żeleński wysoko postawili poprzeczkę wulgarności i miło było z nich czerpać.
Mogę absolutnie zrozumieć ludzi, którzy zżymają się na wplatanie do mowy potocznej angielszczyzmów (wcześniej rusycyzmów, jeszcze wcześniej słówek francuskich, a dawno, dawno temu łacińskich).
Ale nie zrozumiem ludzi, którzy odmawiają językowi ewoluowania. Feminatywy były zawsze. A że teraz jest na nie zapotrzebowanie? Takie czasy - język musi się do nich dopasować, bo to on jest od opisywania rzeczywistości, a nie odwrotnie.
Leśmiana weźcie zabijcie jeszcze.
A ostatnia kwestia - jeśli dziewczyna chce, żebyś nazywał ją dajmy na to Misiówą, to chyba nie strzelisz jej plaskacza, że nie, bo poprawne jest "pani Miś" i już!
Poza tym ej - "She-Hulk" to komiks w swej wymowie bardzo feministyczny. "Hulczyca". Gdzie feminatywy, jeśli nie w nim?
Dobre, licytacja a ja pamiętam jak jeszcze nie miałem telefonu na kablu a komórek to jeszcze nie wymyślono :)
Jakie zapotrzebowanie, jakieś petycje są czy co, ja to widzę, że cały czasz lewica kreuje zapotrzebowanie, wcześniej na brak femintaywów jak były, (chociaż już ktoś napisał, ze były, ale jednocześnie nie było) a teraz chcą bo nie ma.
A czemu niby ma strzelić z plaskacza jakąś dziwaczne, co sobie wymyśliła jak się jak chce się nazywać ::) Co to ma w wspólnego z tłumaczeniem ::)
Ale nie ma HE-Hulk.
Zbytnio mi się nie chce czytać całej tej dyskusji, więc tylko napiszę - te wszystkie "poruczniczki", "detektywki" czy inne "gościnie" w polskich przekładach to jest kurwa żenada.
Jaki procent chce ? Masz jakieś dane ?
A te komiksy superhero to bardziej dziewczyny kupują ?
nigdzie nie odlatywałem.
co najwyżej wiem co piszę, a ty piszesz z pozycji kogoś kto potrzebuje mnie oświecić w kwestii o której się wypowiadam, a tego nie potrzebuje. czytałem w oryginale Szekspira na studiach i wiem kiedy pisał i również całkiem sporo wiem o historii języka angielskiego. i również wiem, że może to być ciężkie do czytania dla kogoś kto zna współczesną angielszczyznę ze szkoły albo kursów. można sprawdzić jak Szekspirowi się drzewiej pisało tutaj:
https://shakespeare.mit.edu/
i może ci się wydawać, że nie rozumiem różnicy między jednym, a drugim a jednak to chyba ty masz problemy z czytaniem ze zrozumieniem.
jakbyś przeczytał dokładnie to byś zauważył w mojej wypowiedzi link do wersji z językiem zrozumiałym dla nastolatków - jeśli już do czegokolwiek to do tego porównałbym uwspółcześnionego Christę a nie do Kochanowskiego.
jakbyś czytał uważnie to co chcę powiedzieć, a nie potrzebował się wyzłośliwiać to na pewno byś to zauważył. pozdro.
Nie mam.A gdzie ja napisałem, że komuś czegoś zabraniam ?
Nie wiem. To bez znaczenia. Żyjesz w XXI wieku. Pewne środowiska chcą czuć się pełnoprawnymi obywatel(k)ami. Zabronisz im tego - w życiu społecznym i w gramatyce? Okopy Świętej Trójcy?
Nie mam.
Nie wiem. To bez znaczenia. Żyjesz w XXI wieku. Pewne środowiska chcą czuć się pełnoprawnymi obywatel(k)ami. Zabronisz im tego - w życiu społecznym i w gramatyce? Okopy Świętej Trójcy?
Ale czemu żenada? Jeśli kobiety chcą, żeby te mianowniki miały żeńskie wersje to co w tym złego? Serio, bez urazy - nie rozumiem.Wypowiem się z mojej perspektywy. Nie znam żadnej kobiety, która używałaby takich form - to po pierwsze. Nie znam generalnie żadnej osoby, która by ich używała. Raczej nie słyszę ich (na szczęście - chyba, że nie pamiętam) w telewizji, radiu czy gdziekolwiek indziej. Nie czytałem żadnej książki, w której by się pojawiały. Także - na podstawie tych przesłanek - sądzę, a nawet jestem przekonany, że taka odmiana słów nie jest powszechnie używana i w normalnej rozmowie nie jest pierwszym wyborem ludzi. A więc stosowanie ich przez postacie komiksowe jako oczywista norma nie jest oddawaniem rzeczywistości, a kreowaniem własnej. Wypada to wg mnie sztucznie, na siłę "poprawnie" i przeszkadza mi w trakcie lektury. Mam ochotę wykonać tzw. facepalm, kiedy nagle jakiś bandzior albo nawet taki Punisher, zwraca się do kobiety policjanta "poruczniczko".
Ale czemu żenada? Jeśli kobiety chcą, żeby te mianowniki miały żeńskie wersje to co w tym złego? Serio, bez urazy - nie rozumiem.Jedne chcą, drugie nie chcą. Dużo znanych mi kobiet jak słyszy „socjolożki” „ministry”, „sędziny” (nie dotyczy żony sędziego), to się krzywi, a niektóre odbierają to wręcz obraźliwie.
Robicie produkt, który jest skierowany do jasno określonego klienta, chyba wiadomo, kto to kupuje, kwestia czy chcecie sprzedawać tego więcej czy nie.To kto jest tym określonym klientem? Bo na pewno nie to forum które pokazało palec innym seriom w których głównymi bohaterkami są postacie kobiece (Wonder Woman, Ptaki Nocy, Czarna Wdowa, Harely Quinn, nawet Ms Marvel).
Wypowiem się z mojej perspektywy. Nie znam żadnej kobiety, która używałaby takich form - to po pierwsze. Nie znam generalnie żadnej osoby, która by ich używała.
Pewne środowiska chcą czuć się pełnoprawnymi obywatel(k)ami. Zabronisz im tego - w życiu społecznym i w gramatyce? Okopy Świętej Trójcy?Jakie środowiska? Te kilka na krzyż feministek razem do kupy z takimi facetami jak ty z waszej bańki internetowej to nie są żadne środowiska to są szukający dziury w całym, poszerzający front ideologiczny aktywiści. Jak chcecie tak rozmawiać w swoim gronie to droga wolna, ale nie uzurpujcie sobie prawa do wciskania tego np w przekładach używając fałszywych argumentów że tak ludzie(jako zbiorowość, społeczeństwo) chcą rozmawiać, bo nie chcą gdyby chcieli to codziennie by ich używali.
To kto jest tym określonym klientem? Bo na pewno nie to forum które pokazało palec innym seriom w których głównymi bohaterkami są postacie kobiece (Wonder Woman, Ptaki Nocy, Czarna Wdowa, Harely Quinn, nawet Ms Marvel).A do tamtych postaci to filmów nie było, niektóre miały nawet parę. Nie wmówisz mi, że głownie kobiety kupują komiksy superhero i to jeszcze z lat 80/90. Zresztą widać ile kobiet się udziela w tych tematach, masz jedną wyżej, której też nie jest zachwycona.
Ten komiks jest skierowany do osób które poznały postać She-Hulk z serialu. Przecież ten komiks ma duże przesłanie feministyczne w postaci silnej i niezależnej postaci kobiecej, więc nie ma co się dziwić, że są tam feminatywy i aż dziwne że to nie przeszkadzało z niektórym osobom z tego forum.
A do tamtych postaci to filmów nie było, niektóre miały nawet parę. Nie wmówisz mi, że głownie kobiety kupują komiksy superhero i to jeszcze z lat 80/90. Zresztą widać ile kobiet się udziela w tych tematach, masz jedną wyżej, której też nie jest zachwycona.Czy ja napisałem że to głównie do kobiet? Gdzie ty to wyczytałeś w moje wypowiedzi. Nie wmówisz mi, że Egmont celował w to forum. Jakbyś nie zwrócił uwagi to ostatnio spora część komiksów superbohaterskich jakie zapowiadają jest dobierana pod kątem premier filmowo/serialowych i She-Hulk się do nich zalicza. Zresztą ja wcześniej pisałem że lepszą opcją byłoby wydanie She-Hulk Slotta niż tego starocia, który teraz wyszedł.
To kto jest tym określonym klientem? Bo na pewno nie to forum które pokazało palec innym seriom w których głównymi bohaterkami są postacie kobiece (Wonder Woman, Ptaki Nocy, Czarna Wdowa, Harely Quinn, nawet Ms Marvel).Można by nawet kupić ten argument, gdyby nie to, że nasi wydawcy nie różnicują tego w ten sposób. A więc te super "męskie" komiksy są tłumaczone dokładnie tak samo.
Ten komiks jest skierowany do osób które poznały postać She-Hulk z serialu. Przecież ten komiks ma duże przesłanie feministyczne w postaci silnej i niezależnej postaci kobiecej, więc nie ma co się dziwić, że są tam feminatywy i aż dziwne że to nie przeszkadzało z niektórym osobom z tego forum.
Można by nawet kupić ten argument, gdyby nie to, że nasi wydawcy nie różnicują tego w ten sposób. A więc te super "męskie" komiksy są tłumaczone dokładnie tak samo.Uczepili się wszyscy tego tłumaczenia, jednak pasuje on właśnie do tego o czym jest ten komiks, czyli o silnej i niezależnej kobiecie, więc ja tą to kupuje.
Kobiety na tym forum stanowią promil użytkowników, a wielka szkoda, bo jednak jest ich spora grupa w komiskowie. Może po prostu odstraszają je od tego forum swawolne ogry które na nim buszują.
Uczepili się wszyscy tego tłumaczenia, jednak pasuje on właśnie do tego o czym jest ten komiks, czyli o silnej i niezależnej kobiecie, więc ja tą to kupuje.No tak jak mówię. Mnie taki przekład nie podoba się w obu przypadkach z dokładnie tych samych powodów, ale kupiłbym to, że Egmont chciał tym komiksem przyatakować żeńską część publiczności, gdyby nie to, że później biorę do ręki Punishera i czytam dokładnie to samo, więc ewidentnie grupa docelowa nie ma tu nic do rzeczy.
Nie znam żadnej kobiety, która używałaby takich form - to po pierwsze. Nie znam generalnie żadnej osoby, która by ich używała.To musisz znać bardzo mało kobiet.
Coś naprawdę mało czytaliście komiksów z She-Hulk. To tłumaczenie idealnie wpisuje się w komiksy o niej.
ja też chcę równouprawnienia i chce: tak jak kobiety iść szybciej na emeryturę a w robocie nie chce dzwigac większych niż.one ciezarow. nie chce również jeździć przymusowo.na ćwiczenia wojskowe. czemu ja nie.moge.czuc.sie pełnoprawnym obywatelem? 🤔
Możesz. Jak tylko skończysz gimnazjumKpina nie rozwiąże problemu. Chyba że ktoś lubi być kukoldem 8) Białorycerzykowanie jest największą głupotą i otępieniem współczesności. Niech sobie walczą o co chcą, byle nie dorabiać do tego ideologii i zwyczajnych kłamstw.
Robicie produkt, który jest skierowany do jasno określonego klienta, chyba wiadomo, kto to kupuje, kwestia czy chcecie sprzedawać tego więcej czy nie. Na siłę będzie im wciskać produkt, którego nie chcą, bo środowiska ?Niech robią, będzie więcej białych kruków i innych kuriozów. Aż przyjdzie mniej cierpliwy szef tudzież szefini i rozgoni całe towarzystwo. Skończą się eksperymenty i nie będzie niczego. Wiem, że mogą długo bo nie liczą się koszty, tylko "idea", ale nie dajmy się zwariować.
No ale jeśli chcemy to motywować osobowością She-Hulk, to i tak raczej nie za bardzo ma się to do dyskutowanego dymka, bo to akurat nie ona mówi, tylko ktoś inny...Pewnie też byś tak się zwracał do She-Hulk jakby istniała naprawdę. ;)
(...)wersja Byrne'a była bardzo postępowa i pewnie te feminatywy też by się w nim pojawiły, gdybyCo? Przeczytałeś powyższe zanim kliknąłęś "wyślij"?
w języku angielskim była odmiana przez rodzaje, której nie ma (wielka szkoda), bo przez to fizycznie Byrne nie mógł tego zrobić, a pewnie by to zrobił.
@Takesh ten komiks został wydany u nas teraz nie w latach 80. Ale dobra uczepiliście się tych lat, tylko że zapominacie o jednej rzeczy, on przedstawia rzeczywistość amerykańską nie polską z tamtych lat. I sam przyznajesz, że wersja Byrne'a była bardzo postępowa i pewnie te feminatywy też by się w nim pojawiły, gdyby
w języku angielskim była odmiana przez rodzaje, której nie ma (wielka szkoda), bo przez to fizycznie Byrne nie mógł tego zrobić, a pewnie by to zrobił. Język angielski jest niestety pod tym względem dużo uboższy.
I sam przyznajesz, że wersja Byrne'a była bardzo postępowa i pewnie te feminatywy też by się w nim pojawiły, gdyby
w języku angielskim była odmiana przez rodzaje, której nie ma (wielka szkoda), bo przez to fizycznie Byrne nie mógł tego zrobić, a pewnie by to zrobił. Język angielski jest niestety pod tym względem dużo uboższy.
Ale nie zrozumiem ludzi, którzy odmawiają językowi ewoluowania.
Kilka osób skomentowało to (dla mnie) kuriozalne oburzenie dużo sensowniej ode mnie, dlatego nie będę się więcej odzywał. Napiszę jeszcze tylko dwie rzeczy:
1. Decyzja o użyciu feminatywów jest w 100% moja własna. Tekst przeszedł oczywiście redakcję, ale poprawki były śladowe, a więc czytacie w zasadzie 1:1 to, co napisałem po polsku na podstawie tekstu Byrne'a (bo właśnie na tym polega przekład). Mieszanie do tego redaktorek jest nieporozumieniem, a wysnuwanie teorii spiskowych o feminatywnym lobby trąci paranoją spod znaku Korwina i Macierewicza. Litości.
2. Zdumiewa mnie, naprawdę mnie zdumiewa, że akceptując w języku takie pary jak choćby gospodarz - gospodyni, sprzedawca - sprzedawczyni albo, nie wiem, rolnik - rolniczka, można tak alergicznie reagować rejtanen na gość - gościni. Szczęka na podłodze. 🙂
To musisz znać bardzo mało kobiet.Cieszę się, że znasz więcej.
I sam przyznajesz, że wersja Byrne'a była bardzo postępowa i pewnie te feminatywy też by się w nim pojawiły, gdybyNo to super, że siedziałeś w głowie Byrne'a i wiesz, co by zrobił. Powiem nawet więcej - gdyby tak zrobił, to nie miałbym żadnego problemu, że po polsku też tak zrobili! No ale jednak nie zrobił, widać nie miał takiej wyobraźni, jak Egmont i nie stworzył takich potworków jak "szpieżka".
w języku angielskim była odmiana przez rodzaje, której nie ma (wielka szkoda), bo przez to fizycznie Byrne nie mógł tego zrobić, a pewnie by to zrobił.
Coś naprawdę mało czytaliście komiksów z She-Hulk. To tłumaczenie idealnie wpisuje się w komiksy o niej.
@xanar jakby Egmont jakby chciał wydawać te komiksy z lat 80/90 to by wydał Hulka Petera Davida, a nie She-Hulk, której był serial w zeszłym roku. Ale wiesz filmu ani serialu Hulka nie było i raczej nie będzie. To jest pozycja wydana właśnie pod to co tam Disney pokazuje w kinach lub serialach (np. Loki Agent Asgardu, Thor Straczynskiego, Moon Knight Bendisa, Thunderbolts Ennisa itd.)Sedno mojej wypowiedzi ci widać wybitnie umknęło. Powtórzę więc, nawet jeśli te feminatywy pasują akurat do "She-Hulk", to jest to wyłącznie kwestia przypadku, a nie żaden świadomy zabieg dotyczący tego konkretnego tytułu - taka jest po prostu norma tłumaczeń w Egmoncie, to jedynie kolejny przykład kaleczenia przez nich języka.
1. Decyzja o użyciu feminatywów jest w 100% moja własna.No to może nie dokładaj od siebie czegoś, czego oryginalny autor nie zawarł? Ewentualnie rozpocznij własną działalność twórczą i wtedy pisz sobie do woli o "szpieżkach", "chirurżkach" i innych wymyślonych zawodach.
2. Zdumiewa mnie, naprawdę mnie zdumiewa, że akceptując w języku takie pary jak choćby gospodarz - gospodyni, sprzedawca - sprzedawczyni albo, nie wiem, rolnik - rolniczka, można tak alergicznie reagować rejtanen na gość - gościni. Szczęka na podłodze.Również sedno ładnie pominąłeś, ale lepiej udać oburzonego. Jak ludzie faktycznie zaczną tak mówić, to wtedy tak sobie piszcie, a dopóki tak się nie stanie, to nie forsujcie na siłę jakiejś nowomowy, bo "ktoś chce, żeby tak mówiono". To zajebiście, że chce, szkoda tylko, że tak nie jest.
To kto jest tym określonym klientem? Bo na pewno nie to forum które pokazało palec innym seriom w których głównymi bohaterkami są postacie kobiece (Wonder Woman, Ptaki Nocy, Czarna Wdowa, Harely Quinn, nawet Ms Marvel).
Ten komiks jest skierowany do osób które poznały postać She-Hulk z serialu. Przecież ten komiks ma duże przesłanie feministyczne w postaci silnej i niezależnej postaci kobiecej, więc nie ma co się dziwić, że są tam feminatywy i aż dziwne że to nie przeszkadzało z niektórym osobom z tego forum.
2. Zdumiewa mnie, naprawdę mnie zdumiewa, że akceptując w języku takie pary jak choćby gospodarz - gospodyni, sprzedawca - sprzedawczyni albo, nie wiem, rolnik - rolniczka, można tak alergicznie reagować rejtanen na gość - gościni. Szczęka na podłodze.
No chyba, że zakażą niedługo pewnych zwrotów i wszyscy będziemy używać "mowy nienawiści".Polityka, no ale raz się żyje :P
Nigdy nie słyszałem takich sformułowań ze strony osób mających lewicowe poglądy i to radykalnie skrajne... .Środowiska lewicowe już od dawna są podzielone, nie ma jednej lewicy. Co do feminatywów, to miałem na myśli raczej środowiska feministyczne, ale tutaj też nie jest to jednoznaczne. We współczesnym świecie nikt nie wie, co oznaczają te terminy, każdy ma swoją definicję.
Polityka, no ale raz się żyje :PWolalbym by usunieto z kodeksu paragraf dotyczacy obrazy uczuc religijnych...
Projekt umowy koalicyjnej już gotowy. (...) Do kodeksu karnego ma trafić paragraf penalizujący mowę nienawiści wobec osób LGBTQ+
I ja też nie spotkałem się w realnym świece, że ktoś mówił gościnni.
Projekt umowy koalicyjnej już gotowy. (...) Do kodeksu karnego ma trafić paragraf penalizujący mowę nienawiści wobec osób LGBTQ+
Zdecydowanie najbardziej potrzebnym współczesnym feminatywem jest "mowa nienawiścini" , przynajmniej coś się w tym naszym żywym języku zrymuje z gościni.
;)
+1, plus sama jako kobieta nie chcę ani nie potrzebuję żadnych sztucznie wprowadzanych/wprowadzanych na nowo form żeńskich, a już na pewno nie w ilościach hurtowych.Ale to pewnie jej też peron odjechał ::)
Kilka osób skomentowało to (dla mnie) kuriozalne oburzenie dużo sensowniej ode mnie, dlatego nie będę się więcej odzywał. Napiszę jeszcze tylko dwie rzeczy:
1. Decyzja o użyciu feminatywów jest w 100% moja własna. Tekst przeszedł oczywiście redakcję, ale poprawki były śladowe, a więc czytacie w zasadzie 1:1 to, co napisałem po polsku na podstawie tekstu Byrne'a (bo właśnie na tym polega przekład). Mieszanie do tego redaktorek jest nieporozumieniem, a wysnuwanie teorii spiskowych o feminatywnym lobby trąci paranoją spod znaku Korwina i Macierewicza. Litości.
2. Zdumiewa mnie, naprawdę mnie zdumiewa, że akceptując w języku takie pary jak choćby gospodarz - gospodyni, sprzedawca - sprzedawczyni albo, nie wiem, rolnik - rolniczka, można tak alergicznie reagować rejtanen na gość - gościni. Szczęka na podłodze. 🙂
Co do feminatywow - sam czasem uzywam (psycholozka, sedzina), czasem tez slysze u innych.
Na tym właśnie polega problem ze słowem "gościni", "szpieżka" czy "ministra". To są po prostu brzydkie słowa, one nie smakują, kaleczą język, śmieszą, irytują, denerwują. One wręcz obrażają kobiety, bo odejmują powagę zawodom, które te panie wykonują. Za kilkanaście lat nikt nie będzie o nich pamiętał, taką mam przynajmniej nadzieję.
Dlatego ustosunkowując się do tekstu Pana tłumacza - wybrał Pan złe rozwiązanie, bo to tłumaczenie jest nieestetyczne. Można powiedzieć, że Pan ośmieszył Panią She-Hulk, która mogła być poważnym gościem, a została śmieszną gościnią.
Zechce pan wybaczyć, panie Komentatorze, ale mam dokładnie przeciwne odczucie i przekonanie. Otóż słowa, które pan wymienia, są ładne, powabne i atrakcyjne. Smakują wyśmienicie, sama gościni wręcz rozpływa się na języku - dosłownie i w przenośni. Kaleczą mowę? Wolne żarty. One ją ubogacają i niuansują. Nie mają przydawać powagi zawodom wykonywanym przez kobiety - ani jej ujmować, nie do tego służą - mają wyswobadzać je od męskiej dominanty na takiej samej zasadzie, na jakiej czynią to inne określenia zawodów wykonywanych przez kobiety.
Powtórzę: dlaczego komuś, komu nie wadzą: aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka, gospodyni, sprzedawczyni, przeszkadzają: psycholożka, doktorka, architektka, kierowczyni, gościni, szpieżka (albo szpiegini, jak kto woli)? Wbrew temu, co pan wieszczy, za kilkanaście lat wszyscy będą używali tych form bez mrugnięcia okiem, a przynajmniej taką mam nadzieję.
Ustosunkowując się do tekstu pana Komentatora: nie mogę się zgodzić. Uważam, że słowo "gościni" jest estetyczne. Co do zarzutu ośmieszenia pani She-Hulk... Cóż, byłaby "poważnym gościem", jak pan chce, gdyby była mężczyzną. Ale nie jest - jest za to "poważną gościnią".
Tak tu tylko podrzucę Panu tłumaczowi, co na temat "gościni" sądzi prof. Bralczyk:
https://radiowarszawa.com.pl/goscini-i-powstanczyni-jak-prof-bralczyk-ocenia-feminizacje-jezyka/
Zechce pan wybaczyć, panie Komentatorze, ale mam dokładnie przeciwne odczucie i przekonanie. Otóż słowa, które pan wymienia, są ładne, powabne i atrakcyjne. Smakują wyśmienicie, sama gościni wręcz rozpływa się na języku - dosłownie i w przenośni. Kaleczą mowę? Wolne żarty. One ją ubogacają i niuansują. Nie mają przydawać powagi zawodom wykonywanym przez kobiety - ani jej ujmować, nie do tego służą - mają wyswobadzać je od męskiej dominanty na takiej samej zasadzie, na jakiej czynią to inne określenia zawodów wykonywanych przez kobiety.To się mocno zdziwisz, bo nie nie ma dwóch płci, tylko chyba 50+, także będą takie twory jak osoba sekretarna, czy aktywiszcza, także może zacznijcie w ten sposób już teraz tłumaczyć.
Powtórzę: dlaczego komuś, komu nie wadzą: aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka, gospodyni, sprzedawczyni, przeszkadzają: psycholożka, doktorka, architektka, kierowczyni, gościni, szpieżka (albo szpiegini, jak kto woli)? Wbrew temu, co pan wieszczy, za kilkanaście lat wszyscy będą używali tych form bez mrugnięcia okiem, a przynajmniej taką mam nadzieję.
Jeszcze za moich czasów szczenięcych, gdy błędów ortograficznych nie dało się unieważnić zwykłym zaświadczeniem, jedna z nauczycielek powiedziała nam, że najłatwiej ustalić przez jakie u czy żet wyraz ma być napisany w prosty sposób. Wystarczy napisać to słowo na oba sposoby. Ten który wygląda ładniej, jest poprawny. Zawsze mi się to sprawdzało.
Na tym właśnie polega problem ze słowem "gościni", "szpieżka" czy "ministra". To są po prostu brzydkie słowa, one nie smakują, kaleczą język, śmieszą, irytują, denerwują. One wręcz obrażają kobiety, bo odejmują powagę zawodom, które te panie wykonują. Za kilkanaście lat nikt nie będzie o nich pamiętał, taką mam przynajmniej nadzieję.Mamy skrajne różne podejścia. Dla mnie to nie są brzydkie słowa, co najwyżej "nieosłuchane". Za 20 lat nikt nie będzie na nie krzywo patrzył bo będą na porządku dziennym. Nie wiem na czym budujesz swoje nadzieje, że będzie inaczej, ale wydają mi się one złudne.
Sędzina to żona sędziego, spotykam się z tą formą niezbyt często. Powszechnie stosowaną formą jest pani sędzia, jeśli w ogóle jest potrzebne wskazywanie płci. Równie często mówi się po prostu sędzia.Serio? Spotykasz się z określaniem kobiet poprzez pryzmat pracy ich mężów? To jest dopiero absurd i coś co w dzisiejszych czasach nie ma racji bytu, bo kobiety mają swoje zawody i zawód ich mężów nie ma większego znaczenia.
Tak, wiem że różne słowniki dopuszczają formę sędzina na określenie sędzi. Ja piszę o tym co ma miejsce w praktyce.
Zechce pan wybaczyć, panie Komentatorze, ale mam dokładnie przeciwne odczucie i przekonanie. Otóż słowa, które pan wymienia, są ładne, powabne i atrakcyjne. Smakują wyśmienicie, sama gościni wręcz rozpływa się na języku - dosłownie i w przenośni. Kaleczą mowę? Wolne żarty. One ją ubogacają i niuansują. Nie mają przydawać powagi zawodom wykonywanym przez kobiety - ani jej ujmować, nie do tego służą - mają wyswobadzać je od męskiej dominanty na takiej samej zasadzie, na jakiej czynią to inne określenia zawodów wykonywanych przez kobiety.
Powtórzę: dlaczego komuś, komu nie wadzą: aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka, gospodyni, sprzedawczyni, przeszkadzają: psycholożka, doktorka, architektka, kierowczyni, gościni, szpieżka (albo szpiegini, jak kto woli)? Wbrew temu, co pan wieszczy, za kilkanaście lat wszyscy będą używali tych form bez mrugnięcia okiem, a przynajmniej taką mam nadzieję.
Ustosunkowując się do tekstu pana Komentatora: nie mogę się zgodzić. Uważam, że słowo "gościni" jest estetyczne. Co do zarzutu ośmieszenia pani She-Hulk... Cóż, byłaby "poważnym gościem", jak pan chce, gdyby była mężczyzną. Ale nie jest - jest za to "poważną gościnią".
Jednak brakuje tu kobiet, które czytają superhero, mamy tylko jedną, która napisała:
Ale to pewnie jej też peron odjechał ::)
Zechce pan wybaczyć, panie Komentatorze, ale mam dokładnie przeciwne odczucie i przekonanie. Otóż słowa, które pan wymienia, są ładne, powabne i atrakcyjne.
Przecież to ośmieszanie języka, a nie ewolucja. Ale co ja tam wiem.
Jestem za feminatywami, ale trochę rozsądku i umiaru. Świat i język nie sa zerojedynkowe. To, że pasuje coś w wielu aspektach, nie znaczy, że tak należy robić ze wszystkim. Tym bardziej tłumacząc komiks z końca lat osiemdziesiątych. Ale już nie będę się powtarzał.
Tak się składa, że jest ich tutaj kilka, niekoniecznie czytających superhero, a że wypowiedziała się tylko ta z ewidentnym syndromem sztokholmskim (sorry), no cóż… Dokładnie takich samych argumentów, jak te padające tutaj, używano zarówno w 1918 jak i po 1945 roku, słowo w słowo.Słyszałaś Lavender Blue masz syndrom sztokholmski ;D
Pozwolę sobie na zacytowanie opinii Rady Języka Polskiego, „ Rada Języka Polskiego zauważa, że "większość argumentów przeciw tworzeniu nazw żeńskich jest pozbawiona podstaw. Jednakowe brzmienie nazw żeńskich i innych wyrazów, np. pilotka jako kobieta i jako czapka, nie jest bardziej kłopotliwe niż np. zbieżność brzmień rzeczowników pilot.
Prawo do stosowania nazw żeńskich należy zostawić mówiącym, pamiętając, że obok nagłaśnianych ostatnio w mediach wezwań do tworzenia feminatywów istnieje opór przed ich stosowaniem. Nie wszyscy będą mówić o kobiecie gościni czy profesorka, nawet jeśli ona sama wyartykułuje takie oczekiwanie" - brzmi stanowisko Rady.”
A tutaj taki sympatyczny wywiad, który pokazuje skalę i specyfikę problemu (jest też o Bralczyku :) ):
https://kulturaliberalna.pl/2020/01/07/feminatywy-miroslaw-banko-jezyk-rozmowa/
Szybkie pytanie, bo piszę podanie o pracę : mężczyzna który wykonuje zawód przedszkolanki to przedszkolanek czy przedszkolanista?
Serio? Spotykasz się z określaniem kobiet poprzez pryzmat pracy ich mężów? To jest dopiero absurd i coś co w dzisiejszych czasach nie ma racji bytu, bo kobiety mają swoje zawody i zawód ich mężów nie ma większego znaczenia.
Słyszałaś Lavender Blue masz syndrom sztokholmski ;D
To jest niesamowite, tak walczycie o te feminatywy a jak jedna, dosłownie jedna kobieta kobieta napisze, że jej się nie podoba to jest nienormlana ;D ;D ;D ;D ;D ;D
No widzisz Lavender Blue facet wie lepiej co dla ciebie dobre ;D
Powtórzę: dlaczego komuś, komu nie wadzą: aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka, gospodyni, sprzedawczyni, przeszkadzają: psycholożka, doktorka, architektka, kierowczyni, gościni, szpieżka (albo szpiegini, jak kto woli)?
Szybkie pytanie, bo piszę podanie o pracę : mężczyzna który wykonuje zawód przedszkolanki to przedszkolanek czy przedszkolanista?
Tak się składa, że jest ich tutaj kilka, niekoniecznie czytających superhero, a że wypowiedziała się tylko ta z ewidentnym syndromem sztokholmskim (sorry), no cóż… Dokładnie takich samych argumentów, jak te padające tutaj, używano zarówno w 1918 jak i po 1945 roku, słowo w słowo.
Nie, spotykam się z niepoprawnym użyciem słowa, które oznacza żonę sędziego na określenie kobiety wykonującej zawód sędziego.Cóż, tak jak to ktoś ładnie napisał, "słowotwórstwo jest przywilejem tych którzy języka używają", i tak jak kiedyś krawcowa oznaczała żonę krawca, a dziś oznacza kobietę wykonującą zawód krawca, tak samo będzie z "sędziną", i to zjawisko będzie imo postępować.
Przy okazji zorientowałem się również kto mnie denerwował w kontekście tłumaczeń "Batman White Knight".
Tak, wiemy, towarzyszu, że jak jakaś kobieta jest przeciwna waszemu postępowi, to jest nienormalna, zniewolona, stłamszona, lub przejawia syndrom sztokholmski. Na szczęście ty i tobie podobni oświeceni - Moniki Strzępki polskiego społeczeństwa - nauczycie je rozumu, w ten czy inny sposób.
O, to, to. Na ustach frazesy o równouprawnieniu, a jak kobieta wyrazi swoje zdanie, to jest obrażana, bo facet wie lepiej, co dla niej dobre ;D
Tak, wiemy, towarzyszu, że jak jakaś kobieta jest przeciwna waszemu postępowi, to jest nienormalna, zniewolona, stłamszona, lub przejawia syndrom sztokholmski. Na szczęście ty i tobie podobni oświeceni - Moniki Strzępki polskiego społeczeństwa - nauczycie je rozumu, w ten czy inny sposób.
Także czy nie jest to uszczęśliwianie na siłę? To jest ewolucja języka?
O, to, to. Na ustach frazesy o równouprawnieniu, a jak kobieta wyrazi swoje zdanie, to jest obrażana, bo facet wie lepiej, co dla niej dobre ;D
Otóż słowa, które pan wymienia, są ładne, powabne i atrakcyjne. Smakują wyśmienicie, sama gościni wręcz rozpływa się na języku - dosłownie i w przenośni.Nie zgodzę się. Słowo „gościni” brzmi obco, nieprawidłowo, uwierająco, wręcz paskudnie. Nawet edytor tekstu poprawia mi na „gościnni”. Dzisiaj pokazałem ten dymek z „gościni” dziewczynom w pracy, wszystkie poniżej 26 lat (głównie studentki). Co do jednej stwierdziły, że brzmi to dziwnie i takiej formy by nie użyły. Więc ucieszyłem się, że młodzi ludzie bronią się przed przed takimi „pokracznym” formami.
Nawet edytor tekstu poprawia mi na „gościnni”.
No i po co ci to pitolenie o „towarzyszach”? Co chcesz w ten prymitywny sposób osiągnąć? Sprowokować mnie?
Określenie „gościni” bez problemu można znaleźć w słownikach i to takich np. z 1900 roku, to, że póżniej je starannie wyrugowano, to zasługa m.in. szowinistów twojego pokroju. Ośmieszyć, zdeprecjonować, wcisnąć do głów tak trwale, żeby nawet kobiety, których dane określenie dotyczy, sprzeciwiały się jego użyciu, bo je „poniża” lub „ośmiesza”. Dobra robota, herr kameraden.
Staram się wykonywać swoją pracę jak najrzetelniej, dlatego będę ci wdzięczny za wskazanie fragmentów, które źle przetłumaczyłem.
Nie zgodzę się. Słowo „gościni” brzmi obco, nieprawidłowo, uwierająco, wręcz paskudnie. Nawet edytor tekstu poprawia mi na „gościnni”. Dzisiaj pokazałem ten dymek z „gościni” dziewczynom w pracy, wszystkie poniżej 26 lat (głównie studentki). Co do jednej stwierdziły, że brzmi to dziwnie i takiej formy by nie użyły. Więc ucieszyłem się, że młodzi ludzie bronią się przed przed takimi „pokracznym” formami.Nie ma się z czego cieszyć, zapewne te dziewczyny mają syndrom sztokholmski.
Nie ma się z czego cieszyć, zapewne te dziewczyny mają syndrom sztokholmski.
Nikt tak nie ośmiesza i nie deprecjonuje kobiet, jak komuniści i feministki twojego pokroju. Przemocowcy, bolszewicy, pseudorewolucjoniści z frazesami na ustach, a jak przychodzi co do czego, to wychodzi jak zawsze - gwałty, przemoc i zamiatanie spraw pod dywan. Monika Strzępek to pewnie twoja najlepsza kumpela. I żeby tak do mnie się odzywać, to musisz zaprezentować swoją sylwetkę, skoro tak się śmiejesz z jakichś grubasów w "sali potu", towarzyszu.
No, skoro NAWET edytor tekstu poprawia, to nie ma dyskusji. Wycofuję się ze wszystkiego, co napisałem, i oddaję honor. Chwała edytorowi tekstu, który otworzył mi oczy!Skoro taki autorytet jak profesor Bralczyk nic do sprawy nie wnosi, to może autokorekta w edytorze niektórym uzmysłowi, że próba bycia oryginalnym tłumaczem poprzez stosowanie „dziwolągów” słownych nie jest dobrą drogą.
Sztuczne blokowanie zmian językowych, które trwa od ponad stu lat, jest cechą recesywną. Ewolucja następuje niezależnie od tego, czy komuś z nas się to podoba czy nie.
Swoją drogą, naprawdę wydaje ci się, że to „uszczęśliwianie na siłę”?
Po tylu pokoleniach starannego prania mózgów jakie im fundujecie, niewątpliwie mają.
Jest szansa, że nawet one sobie to z czasem uświadomią.
Chłopie, idź się lecz.
Dajmy kobietom decydować i wybierać, jak chcą być nazywane.
Tak, ja funduje dziewczyną, które mają po 20 lat ::), gdzie mają dostęp do nieograniczonej informacji w zasięgu ręki ::)
Niesamowite głupoty tu dzisiaj wypisujesz.
Cóż, tak jak to ktoś ładnie napisał, "słowotwórstwo jest przywilejem tych którzy języka używają", i tak jak kiedyś krawcowa oznaczała żonę krawca, a dziś oznacza kobietę wykonującą zawód krawca, tak samo będzie z "sędziną", i to zjawisko będzie imo postępować.
No i po co ci to pitolenie o „towarzyszach”? Co chcesz w ten prymitywny sposób osiągnąć? Sprowokować mnie?
Ależ niech wyraża swoją opinię, właśnie dlatego, że jestem zwolennikiem równouprawnienia, pozwalam sobie na odnoszenie się do niej dokładnie tak samo jak do każdego na tym forum. Jak rozumiem, przedstawiciele „bardziej prawej strony” najchętniej sypaliby jej kwiaty pod nogi i całowali cały czas w dłoń?
Jeszcze napisz, że w ramach tego dostępu do nieograniczonej informacji, zrobiły sobie risercz tego, jak starannie rugowano i ośmieszano takie inicjatywy? Możesz w ramach tego swojego „niepisania głupot” zapytać je, od kiedy w Polsce kobiety mają prawa wyborcze i jak je wywalczyły?Sam je zapytaj, tylko możesz mieć problem z odpędzą, gdyż stwierdziłeś, że mają syndrom sztokholmski, bo ci się nie podoba to co powiedziały, powodzenia.
...Polecam, krótko i na temat.
Pytanie anglojęzycznej gawiedzi o gości na eMeFKę:
Who would be our guests this year?
Tlumaczenie:
Kim będą goście, gościnie i gościniu w tym roku?
Staram się wykonywać swoją pracę jak najrzetelniej, dlatego będę ci wdzięczny za wskazanie fragmentów, które źle przetłumaczyłem.
"Kogo będziemy gościć w tym roku?"
Krociutko ode mnie. Pokazalem to tlumaczenie i fragmenty dyskusji drugiej polowie, ktora jest polonistka z wyksztalcenia. Powiedziala, ze to kreatywne, odwazne, ale rowniez - kompletnie niepotrzebne. Dodala takze, ze nie wyglada to ani ladnie, ani powabnie, tylko pokracznie.
To nie jest kwestia [...]Rozumiem.
Wiedziałem, że to padnie. Ale chodziło mi o sens w odniesieniu do rozmowy. No to niech będzie who is our enemy? Kto jest naszym wrogiem, wroginią lub wroginiu?
i tutaj musi mierzyć się z przekonaniem pewnych grup, że one wiedzą lepiej i że one "wyedukują" ciemne masy, niosąc im kaganek komiksowej oświaty pod strzechy to
Krociutko ode mnie. Pokazalem to tlumaczenie i fragmenty dyskusji drugiej polowie, ktora jest polonistka z wyksztalcenia. Powiedziala, ze to kreatywne, odwazne, ale rowniez - kompletnie niepotrzebne. Dodala takze, ze nie wyglada to ani ladnie, ani powabnie, tylko pokracznie.Mam nadzieję, że uprzedzileś swoją lepszą połowę, że wszelka krytyka tego określenia wiąże się automatycznie z diagnozą wybitnego forumowego psychiatry i zaczeliście już szukać dla zony pomocy medycznej, celem wyleczenia z syndromu sztokholmskiego?
Niemniej wymieniłeś Białego Rycerza jako przykład komiksu w moim tłumaczeniu, który w jakiś sposób zniechęcił cię do lektury. Interesuje mnie - i pokreślę raz jeszcze: piszę to najzupełniej poważnie - co takiego raziło cię albo oburzało albo zwyczajnie nie podobało ci się w moim przekładzie. Jakie błędy popełniłem?
Jedyne pytanie, ktore mam do Ciebie to czy jak juz taki zmeczony ta wojna ideologiczna przychodzisz do domu to tez z obrzydzeniem odrzucasz Jana Hardego
czy niektore komiksy IPNu? Czy to dziala tylko w jedna strone?
"Kto jest naszą wroginią?".Powiem tak: rzeczowniki w języku polskim mają swój rodzaj i należy się go trzymać. I tak "wróg" jest rodzaju męskiego. Każdy. Czy jest kobietą, czy mężczyzną, czy nawet obojnakiem.
Brzmiałoby to lepiej, gdybyś sam nie zaczął "salką potu".
Mam nadzieję, że uprzedzileś swoją lepszą połowę, że wszelka krytyka tego określenia wiąże się automatycznie z diagnozą wybitnego forumowego psychiatry i zaczeliście już szukać dla zony pomocy medycznej, celem wyleczenia z syndromu sztokholmskiego?
Równouprawnienie - możliwość obrażania kobiet tak samo jak mężczyzn ;D
Osobom będącym za równouprawnieniem nie podoba się m.in. to, że kobiety nie mogą decydować o sobie i rządzą nimi mężczyźni. Jeśli kobieta wyraża swoje zdanie, a ty ją w odpowiedzi obrażasz, bo wiesz lepiej, co dla niej dobre, to zaprzeczasz temu, że jesteś za równouprawnieniem. Jesteś za tym, żeby za kobietę decydować, co dla niej dobre i za tym, żeby ją obrażać, jeśli nie wie, co dla niej dobre (według ciebie).
Ogólnie z perspektywy Janusza, nie będącego znawcą języka(mojej) gościni brzmi prześmiesznie. Ładnie się nam @turucorp odkleił, brakowało tego :D. @turu gdzieś ty był tyle czasu? Wiesz lepiej co myślą kobiety, przynajmniej wiemy na kogo głosowałeś.
Tak jest Obersturmführer.
Wow, szkoda, że nie zaproponowałeś żeby skrócił łańcuch, skoro mu żona z kuchni wychodzi.Coraz lepiej...
BTW Moja szanowna partnerka uwielbia określenie „gościni”, a co ona lubi tego ja będę bronił,
Pojaw się kiedyś, na którejś z tych imprez komiksowych, podczas których ja „nic nie robię”, brakuje mi czasami takich „antagonistów” na spotkaniach czy prelekcjach.
BTW Moja szanowna partnerka uwielbia określenie „gościni”,
Stary, to się jakoś leczy, naprawdę....
Zastanawiam się, czy miałaby szansę nie uwielbiać.
To teraz łopatologicznie, jak się ma „salka potu” (której znaczenie wyjaśnił @Popiel) do „przemocowca”, „gwałciciela” czy „bolszewika”?
Żenada i metr mułu.
Coraz lepiej...
Zmuszasz mnie teraz do wysilania pamięci w zakresie czegoś co czytałem na tyle dawno żeby móc napisać jedynie tyle, że w "Biały rycerz przedstawia HQ" pojawiają się określenia nie będące w powszechnym użyciu. Jeżeli wieczorem będę miał czas i siły to postaram się wygrzebać ten komiks i zestawić go z oryginałem.
Co się leczy, anonimku?
Zaproszenie do rozmowy z podniesioną przyłbicą?
Nie będę cię diagnozował, ale w twoim przypadku jedna wizyta za 150 zł dałaby na to pytanie w miarę klarowną odpowiedź.
No to może łopatologicznie:
1. Odniosłeś się do słowa "towarzysz", dokładny cytat "No i po co ci to pitolenie o „towarzyszach”? Co chcesz w ten prymitywny sposób osiągnąć? Sprowokować mnie?". Nie było mowy we fragmencie do którego się odnosiłeś o „przemocowcu”, „gwałcicielu” czy „bolszewiku”.
No tak, o „gwałcicielu” było dopiero, kiedy adwersarz się rozkręcił.
Czujesz się obrażony „salką potu” bo się z nią identyfikujesz?
Bo tylko tak można wyjaśnić twoje „anse”.
Czy wam po tej „prawej stronie” naprawdę wydaje się, że macie jakiś monopol na dwuznaczności i bycie „obrażanym”? Że wasza „racja” jest jedyną opcją, bo jest wasza? Że te prymitywne zagrywki i teksty, których nie użylibyście w bezpośredniej konfrontacji, stają się przez to bardziej znaczące?
Korekta - 150 zł może nie wystarczyć...
Nakręcasz się niepotrzebnie człowieku. Ze mną nie rozmawiasz o tym co było później, tylko o konkretnej wypowiedzi. Oburzyłeś się na "towarzysza", a ja zwróciłem Ci uwagę, że rzucasz w stronę oponentów "salką potu". Ty zacząłeś, a potem udajesz dziewicę i oburzasz się na "towarzysza".
Szekak, Popiel, michał81 nie jest Wam wstyd podpisywać się pod wylewami tego chama?
Szekak, Popiel, michał81 nie jest Wam wstyd podpisywać się pod wylewami tego chama?Zapomniałeś o bolszewiku i gwałcicielu :)
Mogę mówić tylko za siebie - absolutnie nie. Nie uważam tych wypowiedzi za chamskie. A nawet jeśli by takie były, to cóż - zawsze wolałem towarzystwo chamów od idiotów :)
To bardzo przykre, bo to już dawno temu powinno tu paść słowo przepraszam. No, ale jaki pan taki kram.
To bardzo przykre, bo to już dawno temu powinno tu paść słowo przepraszam. No, ale jaki pan taki kram.
Szekak, Popiel, michał81 nie jest Wam wstyd podpisywać się pod wylewami tego chama?Nie wstyd ci zadawać tak tendencyjnego pytania? :P Szczerze, to po tym wytrysku mądrości burberrego w jego kierunku, to się nie dziwię, że się odpalił.
Wydawać by się mogło, że nick „Sędzia” raczej wyklucza bycie „adwokatem” innych użytkowników forum, ale nie…Może on jest adwokatem, a nick "sędzia" dlatego, że to mąż sędziny? ::)
Ano powinno. Niestety, lingwistyczni konserwatyści nie pamiętają o starych słowach - takich jak "gościni" czy "przepraszam" :)
Łohohoho, może jeszcze odszkodowanie za „straty moralne”? ::)
Pojęcia nie masz o moralności biedny klaunie.O, „biednego klauna” dzisiaj jeszcze nie było, zastraszony anonimku.
:@turu odszkodowaniem to straszyłes mnie jak napisałem że zebrasz na forum o kasę.
Stary,dobry, nieanonimowy turu wrócił. Nareszcie, wydarzenie na miarę powrotu Jordana z numerem 45. Marek weź coś lepiej narysuj, kiedy jakieś nowości z wydziału 7? (Serio pytanie)
Kiedy się nauczę, że nie ma czegoś takiego jak kulturalne wymiany zdań na forum?Nigdy :)
Ale to tylko jedna kobieta...
Oooo! Wyglada na to, że mam zaplanowane wolne, więc mam czas 8)Czyli wedlug filmiku ktory zlinkowalem na poprzedniej stronie, Twoja zona jest za nowomową...
A co się szykuje?
I chyba już ostatni raz odnośnie "gościni". Moja żona lingwistka, w pracy używająca kilku obcych języków, kobieta wyzwolona i inteligentna, na wieści o tej formie "gościa" przewróciła oczami i spytała "serio?". Nie będę przytaczał całej jej wypowiedzi, ale po krótce uważa to za wymyślanie na siłę. I lubi feminatywy, ale nie wszędzie. Ma podobne zdanie do tego, co już pisalem. Ale to tylko jedna kobieta...
....i z w miarę kulturalnej wymiany zdań, znowu zrobił się ściek. Kiedy się nauczę, że nie ma czegoś takiego jak kulturalne wymiany zdań na forum? Oj, ja naiwny...
Oooo! Wyglada na to, że mam zaplanowane wolne, więc mam czas 8)
A co się szykuje?
I chyba już ostatni raz odnośnie "gościni". Moja żona lingwistka, w pracy używająca kilku obcych języków, kobieta wyzwolona i inteligentna, na wieści o tej formie "gościa" przewróciła oczami i spytała "serio?". Nie będę przytaczał całej jej wypowiedzi, ale po krótce uważa to za wymyślanie na siłę. I lubi feminatywy, ale nie wszędzie. Ma podobne zdanie do tego, co już pisalem. Ale to tylko jedna kobieta...
Jest i druga Ta z tego forum co miała pecha wejść w drogę wielkiemu kurwa feminiście i jego kibicom.
Kobiety to nie jest jedna sformalizowana ideowo grupa :)
[…]
jestem pelen podziwu, ze komus sie chce o to napierdzielac ;)
Oczywiście, że pozwolę moje opinie pozostawić im do oceny. Mam ich jeszcze kilka.Partnerki do BDSM są zbyt subiektywne, więc wybacz, ale nie uwzględnię.
Podrzucę ci linka do słownika z 1900, w którym „gościni” jest jak najbardziej, bo wymazali ją dopiero w 1918. Swoją drogą, nie bardzo rozumiem ten obuż z domniemaniem śmieszności, szczególnie w kontekście chociażby „kniazini”, która brzmi dumnie (Sienkiewicza też będzie się tutaj wyzywać od bolszewików? XD )
Słyszałaś Lavender Blue masz syndrom sztokholmskiTo przypomina klasyczny chwyt skrajnej lewicy - "bo to nie był prawdziwy socjalizm/komunizm" xD W domyśle - dajcie nam spróbować jeszcze raz, na pewno sie uda 8)
To była chyba "kniahini", z tym, że to raczej nie zalicza się u Sienkiewicza do feminatywów pełną gębą, bo to określało u niego raczej żonę kniazia, a nie kobietę-kniazia (tak jak "kniaziówna" to córka kniazia). Coś raczej jak "doktorowa" niż "doktorka".
Nie uwzględnisz? A to dziwne, bo jakoś problemów z wysyłaniem prostackich tekstów do innych to nie masz żadnego."Szanowny" anonimowy użytkowniku forum, odnosząc się do sposobu i formy, w jakich się do mnie zwracasz i mając na względzie fakt, że w w kwestii meritum dyskusji nie pojawiły się w twoich "wypowiedziach" żadne racjonalne argumenty, pozwolę sobie zasugerować, żebyś najpierw wydłubał sobie z oka belkę, zanim ponownie napiszesz coś w kwestii drzazgi w oku moim.
Sztuczne blokowanie zmian językowych, które trwa od ponad stu lat, jest cechą recesywną. Ewolucja następuje niezależnie od tego, czy komuś z nas się to podoba czy nie.
Pozdrawiam z American Film Festiwalu we Wrocławiu :)
(https://i.postimg.cc/8cyJK5n3/IMG-20231109-182241.jpg)
Powtórzę: dlaczego komuś, komu nie wadzą: aktorka, malarka, nauczycielka, pisarka, ekspedientka, fryzjerka, sprzątaczka, gospodyni, sprzedawczyni, przeszkadzają: psycholożka, doktorka, architektka, kierowczyni, gościni, szpieżka (albo szpiegini, jak kto woli)? Wbrew temu, co pan wieszczy, za kilkanaście lat wszyscy będą używali tych form bez mrugnięcia okiem, a przynajmniej taką mam nadzieję.No czyli mamy do czynienia z dokładnie tą kwestią, o której napisałem już wcześniej. A więc użyto takiego tłumaczenia nie dlatego, że ludzie tak mówią, tylko dlatego, że tłumacz już wie, jak będą mówić kiedyś. A więc tłumaczenie nie brzmi naturalnie, bo takie nie jest i z tego powodu budzi dyskusje.
Gdybym wiedział, że chodzi o kobietę i pasowałoby to do kontekstu (np. w komiksie z silnym tłem feministycznym albo np. w ustach odpowiedniej postaci): "Kto jest naszą wroginią?".Do której postaci w "Daredevilu" kontekst pasował, aby w latach 80. używała określenia "szpieżka"? Ciekawi mnie też, który bohater w "Punisherze" był tak postępowy i profeministyczny, że wybrał mówienie "poruczniczka" (i na jakich podstawach tłumacz stwierdził, jakie ta postać ma poglądy)?
Określenie „gościni” bez problemu można znaleźć w słownikach i to takich np. z 1900 roku, to, że póżniej je starannie wyrugowano, to zasługa m.in. szowinistów twojego pokroju. Ośmieszyć, zdeprecjonować, wcisnąć do głów tak trwale, żeby nawet kobiety, których dane określenie dotyczy, sprzeciwiały się jego użyciu, bo je „poniża” lub „ośmiesza”. Dobra robota, herr kameraden.https://www.gildia.pl/komiksy/506349-wydzial-7-8-kly-i-pazury
Sztuczne blokowanie zmian językowych, które trwa od ponad stu lat, jest cechą recesywną. Ewolucja następuje niezależnie od tego, czy komuś z nas się to podoba czy nie.
Swoją drogą, naprawdę wydaje ci się, że to „uszczęśliwianie na siłę”?
Ależ niech wyraża swoją opinię, właśnie dlatego, że jestem zwolennikiem równouprawnienia, pozwalam sobie na odnoszenie się do niej dokładnie tak samo jak do każdego na tym forum. Jak rozumiem, przedstawiciele „bardziej prawej strony” najchętniej sypaliby jej kwiaty pod nogi i całowali cały czas w dłoń?
"Szanowny" anonimowy użytkowniku forum, odnosząc się do sposobu i formy, w jakich się do mnie zwracasz i mając na względzie fakt, że w w kwestii meritum dyskusji nie pojawiły się w twoich "wypowiedziach" żadne racjonalne argumenty, pozwolę sobie zasugerować, żebyś najpierw wydłubał sobie z oka belkę, zanim ponownie napiszesz coś w kwestii drzazgi w oku moim.
Kiedyś słyszałem w radiu jak pani Joanna Mucha użyła słowa "słuchawczynie",a przecież od wieków istnieje słowo "słuchaczki", ale w walce o feminatywy niektórzy są gotowi wywarzać już otwarte drzwi.Urocza jest troska o język polski osób, które dbają o to aby niczego nie "wywarzać" i aby wszyscy pisali poprawnie "po Polsku".
Twoje zachowania rodem z małpiarni wykluczają cię z grona użytkowników wobec, których warto by było zachowywać chociażby odrobinę jakiegokolwiek szacunku.
Z ciekawości - dlaczego w opisie tego komiksu nie stoi "doktorka Bogumiła Fiszer"? Ile jest "gościń", "szpieżek" czy innych "chirurżek" w "Wydziale 7"? Czyżby żadna?
Zabrzmiało by to groźniej jakbyś wcześniej nie twierdził, że znasz setki kobiet, które są od ciebie szybsze i silniejsze. Zbierasz plon tego co sam tu siejesz.
Jestem kim jestem. Choćby młotkiem na kwadratowy łeb pierwszego lepszego ciecia malinowego, któremu wydaje się że jest "Kimś", jak mam taką ochotę."Kimś"?
Dobra lecę bo baba mi się zerwała z łańcucha i nie widzę jej przy garach ehh :/
Ja ze swojej strony mogę jedynie jedynie wyjaśnić, że opisy są dostosowane do realiów epoki, a realia były takie, że w PRLu rugowano feminatywy z języka polskiego, co przekłada się zarówno na język używany w tym komiksie jak i na opisy.
A zaczęło się od komiksu z końca lat osiemdziesiątych. Wtedy mówiliśmy goscini? Bo oboje świetnie pamiętamy te czasy. I do tego komiksu nie pasuje.Jak już to "obaj" :P
W ściek to forum zamienia się dosłownie za każdym razem jak się tylko pojawisz. To nie żadna koincydencja, ani wywrotowa działalność trolli, tylko twoja własna toksyczna osobowość. Nie mam żadnych wizji na twój temat, jesteś dla mnie kompletnie nikim.Ojej, i ten "nikt" tak strasznie narusza twoją anonimową przestrzeń osobistą, że zamiast, zgodnie z sugestią moderacji, dodać mnie do ignorowanych, wybierasz te swoje plugawe, hejterskie zagrywki, rodem z jakieś żulerni?
Jestem w tej kwestii odmiennego zdania, uważam, że należy zmieniać polszczyznę w takim zakresie, w jakim jest to możliwe, aby powiększać w niej obszary charakteryzujące się symetrią płci.
A zaczęło się od komiksu z końca lat osiemdziesiątych. Wtedy mówiliśmy goscini? Bo oboje świetnie pamiętamy te czasy.Tylko ten argument, zresztą jak wiele innych tutaj przytaczanych, dowodzi właśnie tego jak bardzo niektórym tutaj odjechał peron.
Wszyscy, którzy uważają, że szkoda prądu i w ogóle o co bić pianę, powinni uważnie obserwować co się dzieje i co za chwilę może jeszcze się zadziać :) Raczej nie będzie to śmieszne, gdy was dotknie a wiadomo, że rewolucja pożera własne dzieci.
Dam linki z takiego źródła, a co: https://wyborcza.pl/7,75398,30353959,spolecznosc-lgbt-wylicza-czego-oczekuje-od-nowego-rzadu.html
https://wiadomosci.radiozet.pl/polska/polityka/jaki-kempa-i-inni-bez-immunitetu-w-pe-za-lajki-na-facebooku
A prawdziwym kuriozum jest ten fragment "Oskarżenie wystosował skazany prawomocnym wyrokiem za malwersacje finansowe i poszukiwany przez policję aktywista Rafał Gaweł" ^^
Co się może „zadziać”?Wszystko! Nawet fizjologom się nie śniło, co się stanie kiedy ta "rewolucja" zacznie zjadać własne dzieci!
Wszystko! Nawet fizjologom się nie śniło, co się stanie kiedy ta "rewolucja" zacznie zjadać własne dzieci!
Dni bez nocy, noce bez dnia, chłop z chłopem, baba z babą, powszechny kanibalizm, dowolna korekta 53 płci i heterycy zamknięci w gettach. Trzeba będzie jeść obligatoryjnie robale i jeszcze dokładniej sortować śmieci.
Koniec świat jaki znamy, piekło na ziemi i trąby jerychońskie w niebiesiech.
Wszystko! Nawet fizjologom się nie śniło, co się stanie kiedy ta "rewolucja" zacznie zjadać własne dzieci!Śmiałbym się, ale znając intelekt niektórych pomysłodawców i ich sponsorów jakoś mi nie do śmiechu ;) Kpina jako trolling i zwekslowanie tematu? Nic nowego :D
Dni bez nocy, noce bez dnia, chłop z chłopem, baba z babą, powszechny kanibalizm, dowolna korekta 53 płci i heterycy zamknięci w gettach. Trzeba będzie jeść obligatoryjnie robale i jeszcze dokładniej sortować śmieci.
Koniec świat jaki znamy, piekło na ziemi i trąby jerychońskie w niebiesiech
Tylko ten argument, zresztą jak wiele innych tutaj przytaczanych, dowodzi właśnie tego jak bardzo niektórym tutaj odjechał peron.
Oto przeciwnicy postępu żądają aby tłumaczenia dokonywać nie na język współczesny, tylko na ten, który był używany w Polsce w danym czasie. Pomysł tak postępowy, że w tym momencie znaleźliście się w czołówce postępu, w której na razie jesteście tylko wy i nikt poza wami. Przynajmniej ja nie znam ani jednego tłumacza, który by się z waszym podejściem zgodził.
Przyjmijmy na chwilę, że piszecie poważnie i poważnie można wasze żądanie potraktować. Tak więc komiksy superhero z lat 50-ych będące kwintesencją amerykańskiego stylu życia trzeba tłumaczyć w duchu panującego wówczas w PRL socrealizmu. Dickensa wolno tłumaczyć tylko na polszczyznę z XIX wieku. Zdziwniej i zdziwniej robi się z literaturą średniowieczną, bo taką Śmierć Artura Thomasa Maloryego trzeba by tłumaczyć na staropolski. No i teraz powiedzcie mi na jaką polszczyznę należy tłumaczyć Biblię?
Żartuję sobie oczywiście, bo wiem co mi odpiszecie filologiczne orły moje kochane - oczywiście Biblię wolno tłumaczyć tylko i wyłącznie na polszczyznę czasów Chrystusa.
...a władzę obejmą baby z syndromem sztokholmskim i identyfikatorami z napisem goscini. Armagedon jest blisko.a to akurat już przetrenowaliśmy, przez osiem ostatnich lat, czyli luzik :P
To, co zawsze. Dla twojego bezpieczeństwa, dzieci i społeczeństwa podkręci się cenzurę.Cenzura to była kiedyś, teraz jest autocenzura. Ten kto ma pieniądze / władzę, narzuca swój światopogląd innym. Jest to mozliwe, bo świat stał się globalny, więc jakiś gościu albo gościówa gdzieś z za biurka swojego apartamentowca, wymyśla, że hej, tego słowa niech nie używają, i cyk masy ludzi zaczynają się same cenzurować. Oglądam sporo youtube i tam ludzie mówią często dosłownie - o tym nie mogę mówić, ale wiecie o co chodzi - albo się wypikują czy coś podobnego, w obawie żeby im nie zdjęli monetyzacji lub nie usunęli filmu. Z kolei użytkownicy otrzymują shadowbany, żeby ich uciszyć. Zjawisko jest dosyć nowe, ale niech to potrwa 20 lat i ludzie będą wytresowani jak małpy w zoo.
To pytanie raczej do Tomka Kontnego, który zastrzegł sobie przywilej pisania tych opisów.Fakt, wprost tego nie napisałeś. Niemniej dla mnie fakt, że nawet osoby, które tak zaciekle bronią teraz tego tłumaczenia, same w tej ewolucji udziału nie biorą - a przynajmniej nie widać tego ani w ich postach na forum ani we własnej twórczości - świadczy dla mnie o tym, że mam rację w tym, co tu pisałem.
Ja ze swojej strony mogę jedynie jedynie wyjaśnić, że opisy są dostosowane do realiów epoki, a realia były takie, że w PRLu rugowano feminatywy z języka polskiego, co przekłada się zarówno na język używany w tym komiksie jak i na opisy.
Czy używanie feminatywów jest obligatoryjne?
Bo ja czegoś takiego nie zauważyłem, ani tym bardziej nie napisałem.
Rozumiem.Pewnie ten post zaraz tu zginie, ale odniosę się jeszcze do tego. Co prawda nie wiem, czy najnowszym tomem też się zajmowałeś, ale mnie np. razi to, że w polskiej wersji jego tytułu kompletnie zaginęło nawiązanie do animacji "Batman Beyond".
Niemniej wymieniłeś Białego Rycerza jako przykład komiksu w moim tłumaczeniu, który w jakiś sposób zniechęcił cię do lektury. Interesuje mnie - i pokreślę raz jeszcze: piszę to najzupełniej poważnie - co takiego raziło cię albo oburzało albo zwyczajnie nie podobało ci się w moim przekładzie. Jakie błędy popełniłem?
Tylko ten argument, zresztą jak wiele innych tutaj przytaczanych, dowodzi właśnie tego jak bardzo niektórym tutaj odjechał peron.
Oto przeciwnicy postępu żądają aby tłumaczenia dokonywać nie na język współczesny, tylko na ten, który był używany w Polsce w danym czasie. Pomysł tak postępowy, że w tym momencie znaleźliście się w czołówce postępu, w której na razie jesteście tylko wy i nikt poza wami. Przynajmniej ja nie znam ani jednego tłumacza, który by się z waszym podejściem zgodził.
Przyjmijmy na chwilę, że piszecie poważnie i poważnie można wasze żądanie potraktować. Tak więc komiksy superhero z lat 50-ych będące kwintesencją amerykańskiego stylu życia trzeba tłumaczyć w duchu panującego wówczas w PRL socrealizmu. Dickensa wolno tłumaczyć tylko na polszczyznę z XIX wieku. Zdziwniej i zdziwniej robi się z literaturą średniowieczną, bo taką Śmierć Artura Thomasa Maloryego trzeba by tłumaczyć na staropolski. No i teraz powiedzcie mi na jaką polszczyznę należy tłumaczyć Biblię?
Żartuję sobie oczywiście, bo wiem co mi odpiszecie filologiczne orły moje kochane - oczywiście Biblię wolno tłumaczyć tylko i wyłącznie na polszczyznę czasów Chrystusa.
Całe słowo pisane na śmietnik.Gimbaza ma swoich influencerów i komórki -rzeczywistość dostosowuje się do odbiorców.
Fakt, wprost tego nie napisałeś. Niemniej dla mnie fakt, że nawet osoby, które tak zaciekle bronią teraz tego tłumaczenia, same w tej ewolucji udziału nie biorą - a przynajmniej nie widać tego ani w ich postach na forum ani we własnej twórczości - świadczy dla mnie o tym, że mam rację w tym, co tu pisałem.
(...) Przy tłumaczeniu nie należy tłumaczyć wszystkiego jak leci według współcześnie panującej mowy, dopisując nowe słowa. Należy dostosować tłumaczenie do tekstu, który się tłumaczy. Często trzeba być kreatywnym, ale w zgodzie z dziełem. Taki Maus. Włodek mówił łamaną angielszczyzną. Tlumacz świetnie z tego wyszedł, co też dobrze wyjaśnił (w wydaniu Postu, tych od E nie mam).
Powieść tę Stiller przełożył w dwóch wariantach, wykorzystując fakt, że oryginalny język bohaterów był gwarą angielską z licznymi wtrętami wywodzącymi się m.in. z rosyjskiego – polski przekład powstał analogicznie w wersjach z wtrętami pochodzącymi z angielskiego (wersja A) oraz rosyjskiego (wersja R).
Pewnie ten post zaraz tu zginie, ale odniosę się jeszcze do tego. Co prawda nie wiem, czy najnowszym tomem też się zajmowałeś, ale mnie np. razi to, że w polskiej wersji jego tytułu kompletnie zaginęło nawiązanie do animacji "Batman Beyond".Czyli co miał zrobić, zostawić tytuł oryginału i nie tłumaczyć? To by jeszcze bardziej kuriozalnie wyglądało, kiedy pozostałe części mają polskie tłumaczenia. Użycie tłumaczenie polskiego tytułu animacji też nie ma sensu bo tam nie upłynęło 20 lat pomiędzy historiami. I najważniejsze komiks ma tytuł Batman: Beyond the White Knight, a nie Batman Beyond the White Knight.
Dla mnie te formy mają charakter dobrowolny i nie zauważyłem, żeby ktokolwiek domagał się ich obligatoryjnego stosowania, więc właściwie o co ta drama?O to, że w Egmoncie to nie jest opcja, tylko w każdej sytuacji jest to tak tłumaczone - obojętnie od kontekstu, czasu akcji komiksu, postaci, która wypowiada dane słowa, itd. Napisałem już kilkukrotnie, co mi w tym nie odpowiada, nie będę się znowu powtarzać.
Podrzucę ci linka do słownika z 1900, w którym „gościni” jest jak najbardziej, bo wymazali ją dopiero w 1918.
@Castiglione totalnie popłynąłeś z tą twórczością własnąPo prostu Murphy'ego ograniczał język angielski, gdyby mógł, to na pewno sam by tak zatytułował swój komiks :)
Po prostu Murphy'ego ograniczał język angielski, gdyby mógł, to na pewno sam by tak zatytułował swój komiks :)Nie zmienia to faktu, że twoja propozycja tłumaczenia tytułu to nie jest żaden kompromis, tylko twórczość własna za którą wiele razy użytkownicy forum mieli ból pleców do tłumaczy. Zresztą twoje "tłumaczenie" Batman Przyszłości też nie nawiązuje do serialu, który w Polsce jest znany jako Batman 20 lat później. A to że tobie by się podobało lepiej to tylko twoja subiektywna ocena, bo mi się podoba to jak wybrnął z tego tłumacz, po mimo że sam miałem wcześniej obiekcje do takiego tłumaczenia tytułu, to jednak lektura komiksu utwierdziła mnie, że jest to wybór właściwy. A ignorowanie zasady interpunkcji, która w tym tytule ma znaczenie pokazuje, że ktoś powinien przypomnieć sobie lekcję języka polskiego. No ale najważniejsze można było dowalić tłumaczowi, gratuluje postawy.
Wracając do tłumaczenia: ktoś łaskawy wskaże feminityw w "celebrity guest"? W "She-Hulk" jest bez wątpienia, ale w tym pierwszym?
Dla kolegi pytam...
Nie znam angielskiego, ale z tego co widzę słowa "gościnie i goście" po angielsku zastąpione są jednym wyrazem. Czy ktoś byłby łaskaw to wytłumaczyć?
Cóż, tak jak to ktoś ładnie napisał, "słowotwórstwo jest przywilejem tych którzy języka używają", i tak jak kiedyś krawcowa oznaczała żonę krawca, a dziś oznacza kobietę wykonującą zawód krawca, tak samo będzie z "sędziną", i to zjawisko będzie imo postępować.
3. "Salka potu" ma się tak, że jest dużo bardziej uwłaczającym określeniem niż "towarzysz" a nawet „przemocowiec”, „gwałciciel” czy „bolszewik”.
Sienkiewicz używa formy „kniazini”, „kniahini” jest obecnie chyba bardziej rozpowszechnione, chociaż jest jedynie bezpośrednią transliteracją. Po polsku, na logikę „”kniaź”, „kniazini”, „kniaziówna”. Młoda kniazówna osiągnąwszy wiek dojrzały staje się kniazinią, nie potrzebuje do tego męża.
Twoje zachowania rodem z małpiarni wykluczają cię z grona użytkowników wobec, których warto by było zachowywać chociażby odrobinę jakiegokolwiek szacunku.
Tylko ten argument, zresztą jak wiele innych tutaj przytaczanych, dowodzi właśnie tego jak bardzo niektórym tutaj odjechał peron.
Oto przeciwnicy postępu żądają aby tłumaczenia dokonywać nie na język współczesny, tylko na ten, który był używany w Polsce w danym czasie. Pomysł tak postępowy, że w tym momencie znaleźliście się w czołówce postępu, w której na razie jesteście tylko wy i nikt poza wami. Przynajmniej ja nie znam ani jednego tłumacza, który by się z waszym podejściem zgodził.
Przyjmijmy na chwilę, że piszecie poważnie i poważnie można wasze żądanie potraktować. Tak więc komiksy superhero z lat 50-ych będące kwintesencją amerykańskiego stylu życia trzeba tłumaczyć w duchu panującego wówczas w PRL socrealizmu. Dickensa wolno tłumaczyć tylko na polszczyznę z XIX wieku. Zdziwniej i zdziwniej robi się z literaturą średniowieczną, bo taką Śmierć Artura Thomasa Maloryego trzeba by tłumaczyć na staropolski. No i teraz powiedzcie mi na jaką polszczyznę należy tłumaczyć Biblię?
Żartuję sobie oczywiście, bo wiem co mi odpiszecie filologiczne orły moje kochane - oczywiście Biblię wolno tłumaczyć tylko i wyłącznie na polszczyznę czasów Chrystusa.
A to nie wiem, gdzie Sienkiewicz tak robi, możesz podać? Dla pewności sprawdziłem dwa wydania "Ogniem i mieczem", które mam w domu, i tekst na Wikiźródłach i wszędzie jest "kniahini". To jest zapożyczenie z języków ruskich i bułgarskich, dlatego pewnie tak, a nie "kniazini".Oryginalne pierwsze wydanie, czyli wersja gazetowa w odcinkach.
[...]
Wiesz, w tym przypadku to raczej kwestia (do przedyskutowania) tłumaczenia. [...]
No nie no, przecież nazwać kogoś "gwałcicielem" to bije "salkę potu" na głowę. A najlepiej nie nazywać ani tak, ani tak.
Natomiast nawet nie do końca chodziło mi o to, żeby unikać tego typu wypowiedzi (z jednej bądź z drugiej strony), co nie trawię sytuacji gdy złodziej krzyczy łapać złodzieja. Jak ktoś zaczyna używać niewłaściwego czy ostrego języka, to niech później nie płacze, że ktoś mu się odwinie.
Takie mam stanowisko, że pewien podstawowy szacunek należy się każdej osobie i jest niezbywalny; czego trzymać się można jeśli nie z szacunku dla innych, to choćby z szacunku dla samego siebie. Bo inaczej wchodzimy na śliską ścieżkę pod tytułem "racja jest po mojej stronie, a więc wszystkie chwyty są mi dozwolone".
Nie zmienia to faktu, że twoja propozycja tłumaczenia tytułu to nie jest żaden kompromis, tylko twórczość własna za którą wiele razy użytkownicy forum mieli ból pleców do tłumaczy. Zresztą twoje "tłumaczenie" Batman Przyszłości też nie nawiązuje do serialu, który w Polsce jest znany jako Batman 20 lat później. A to że tobie by się podobało lepiej to tylko twoja subiektywna ocena, bo mi się podoba to jak wybrnął z tego tłumacz, po mimo że sam miałem wcześniej obiekcje do takiego tłumaczenia tytułu, to jednak lektura komiksu utwierdziła mnie, że jest to wybór właściwy. A ignorowanie zasady interpunkcji, która w tym tytule ma znaczenie pokazuje, że ktoś powinien przypomnieć sobie lekcję języka polskiego. No ale najważniejsze można było dowalić tłumaczowi, gratuluje postawy.Po pierwsze serial był emitowany również pod tytułem "Batman Przyszłości", więc się trochę doinformuj zanim się do czegoś doczepisz.
It is the sequel to both Batman: White Knight (2017–18) and Batman: Curse of the White Knight (2019–20), and is also the fifth installment in Murphy's self-titled Murphyverse line. It is also an adaptation of the animated television series Batman Beyond (1999–2001), with the plot of the comic book being based on the original premise of the TV show.Nie twierdzę przy tym, że to byłby idealny przekład - stąd to słowo "kompromis" - ani, że wydawnictwo powinno tak ten komiks nazwać.
Naprawdę chadza po tej planecie sporo ludzi, które jedyne na co zasługują to najwyżej przysłowiowa "mela na ryj".
A w tej salce potu, to te baby też śmierdziały? Czy od nich było czuć fiołki, bo to baby? Taki offtop, ale teraz mi się przypomniało.
W sensie, że ja niby „płaczę”, bo ktoś mi „odwinął”? ::)
Wow, rzeczywiście, poczułem się jak cukierek odwinięty z papierka.
„Niewłaściwy język”, cudne.
Mając na względzie fakt, że to już druga edycja „dyskusji” o feminatywach, jestem ciekaw co będzie się działo przy edycji trzeciej?
Zamiast „odwijania” będzie rozszarpywanie? Czyjś system trawienny zawiedzie całkowicie podczas pisania słowa „złodziej”? Salka potu się zapadnie? Bromba odkryje tożsamość kameleona super? Gżdacze przenikną do naszego świata? Świat spłonie?
Swoją drogą, w miejscach w internecie, w których kobiety nie mają obiekcji, żeby zabierać głos (bo tutaj, niestety, część użytkowników doprowadziła do sytuacji, że większość kobiet zabierać głosu nie zamierza), użycie „gościni” w omawianym tutaj przypadku zostało przegłosowane. Na 600 oddanych głosów (w różnych opcjach) 379 było za tym wariantem.
Czyli co? Kobiety mają prawo wybierać? A może znowu już nie mają i to nadal wy, „nieprzemocowi niegwałciciele, piętnujący domniemanych bolszewików i wskazujący, kto jest nikim, a kto kimś i decydujący, co jest „niewłaściwe”, decydujecie jakiego feminatywu można użyć w danym komiksie?
Śmiesznie i żenująco panowie i trochę straszno :/
Lubisz się onanizować własnymi wypowiedziami. Szkoda mi czasu na dyskusję z Tobą, wałkujesz w kółko to samo, a na dodatek całość w mojej ocenie jest miałka i pozbawiona większej wartości.
A w tej salce potu, to te baby też śmierdziały? Czy od nich było czuć fiołki, bo to baby? Taki offtop, ale teraz mi się przypomniało.
Po pierwsze serial był emitowany również pod tytułem "Batman Przyszłości", więc się trochę doinformuj zanim się do czegoś doczepisz.To jednak jestem stary dziad bo nigdy się z tym tłumaczeniem nie spotkałem. Nie zmienia to faktu ten komiks nie dotyczy historii Batman Przyszłości.
Po drugie to, że to moja subiektywna ocena, to Ameryki nie odkryłeś.Czy ty czytałeś ten komiks? To nadal nie jest historia "Batmana Przyszłości". Wykazujesz brak znajomości materiału który jest w nim zawarty. I to nie jest adaptacja Batman Beyond jak podajesz w cytacie. Murphy zaczerpnął wątki z serialu, ale tak samo jak ze Śmierci w rodzinie (dlatego przytoczyłem zawartą mini serię Red Hooda). Ta część w dużej mierze skupia się na Bat-rodzinie, a nie tym co było w serialu Batman Beyond, z którego wzięto dwie postacie i tyle, ale żeby to wiedzieć trzeba chociaż przeczytać komiks.
Po trzecie ja tłumaczem nie jestem i nie wziąłem kasy za tłumaczenie tego komiksu, a tylko rzuciłem pomysłem, którego wymyślenie zajęło mi może 5 sekund, na podstawie samego opisu komiksu:Nie twierdzę przy tym, że to byłby idealny przekład - stąd to słowo "kompromis" - ani, że wydawnictwo powinno tak ten komiks nazwać.
A po czwarte, to jeżeli napisanie, że polski tytuł mi się nie podoba, to dla ciebie takie straszne "dowalenie" tłumaczowi, to weź się tak może rozpędź i pier... dowal głową w jakiś mur. W innym przypadku zresztą też by ci nie zaszkodziło.
A ty odniesiesz się do tego mitycznego słownika z 1900 gdzie goscini była zaznaczona jako gwara i nie była wpisana w żadnym innym bo takie słowo nie funkcjonowało w Polsce?
Czy może dalej to dla Ciebie źródło naukowe które będziesz wszędzie wspominał dopóki ktoś jak Koalar nie powie sprawdzam.
A co to - jakieś referendum było?
Ta było, są takie miejsca w internecie. W moim 393 głosy były przeciwko. A głosowało 156 kobiet w tym germanistki, flecistki, naukowczynie, filolożki , psychiatryczki i kocie mamy.
Jeszcze raz, w ramach wałkowania w kółko tego samego, 140 głosów od kobiet, odniesiesz się, czy je też będziesz „wyciszał”?
W tym słowniku wyraz "gościni" jest w nawiasach kwadratowych, co oznacza, że był oceniony jako gwarowy. Znaczy to, że według autorów słownika nie był powszechnie używany. Nikt więc go nie wymazał w 1918, tylko - według autorów tego słownika - on w ogóle nie był w powszechnym użyciu. I póki co nadal nie jest, skoro nawet kobiety robią wielkie oczy, gdy o nim usłyszą.Po co te nerwy. Co mam ci więcej napisać odnieś się do tego posta, bo go wygodnie przemilczałes.
Tak z czystej ciekawości, naprawdę jesteś aż takim idiotą, czy po prostu bardzo się starasz?
Sędzia na 600 głosów, nie mylmy liczb, są bardzo ważne. U mnie było lepiej, 607 głosów.
@up profil-modyfikuj profil-liata znajomych/ignorowanych- ignoruj użytkownika
140 na 379 głosów za. Pozostałe głosy były na nie, ale tam też mogły być jakieś panie.
Przecież ten słownik jako formę żeńską podaje "gościa". I to wygląda i brzmi lepiej. Ale widocznie za mało jest feminatywne.Pitolenie na samczym forku? Może to ty się zlitujesz?
Głosowanie w Internecie jako wyrocznia. Zlituj ty się.
A ja nadal nie rozumiem, dlaczego jak się tworzy komiks w czasach PRLu to używa się języka z epoki a jak się tłumaczy komiks z lat 80-tych to już tego języka się nie używa tylko trzeba "nowoczesny".
Gdzie można zobaczyć wyniki tego głosowania?
Możesz mi wyjaśnić, skąd w twoim tekście pojawiło się słowo "trzeba"?
Na podstawie reakcji twórcy i tłumaczy.Jacyś twórcy i tłumacze gdzieś zasugerowali, że zastosowanie feminatywu jest obligatoryjne? :o
@turucorp - że tak powiem "Forget it Jake, it's Chinatown".
A ja nadal nie rozumiem, jak to możliwe, żeby kobieta była zielona i taka wielka i tak się naparzała?A jak ten komiks tworzono w realnym świecie, to w którym roku, czy Byrne używał wtedy do tworzenia tego komiksu języka z 1989 czy 2023 roku ?
Ale może tak jest na Ziemi-616?
Bo to jest ta alternatywna Ziemia 616, prawda?
Fantastyczna taka?
A w którym to się dzieje roku?
Jest tam podane coś typu "maj 1991"?
Jak się mówiło w maju 1991 na alternatywnej Ziemi 616?
Czy było tam słowo "gościni"? I czy można było użyć jej wobec wielkiej, zielonej kobiety?
Tak wiele pytań...
@turucorp - że tak powiem "Forget it Jake, it's Chinatown".
Jacyś twórcy i tłumacze gdzieś zasugerowali, że zastosowanie feminatywu jest obligatoryjne? :o
A jak ten komiks tworzono w realnym świecie, to w którym roku, czy Byrne używał wtedy do tworzenia tego komiksu języka z 1989 czy 2023 roku ?Jeszcze napisz, że stworzył go z myślą o grupce frustratów na polskim forum komiksowym, którzy udowodnią w 2023 roku, że wiedzą lepiej od kobiet, jakich feminatywów można używać.
Zrobisz Wydział 7 z "nowoczesnymi" feminatywami ?
Dwa sumienia, wada genetyczna połowy pokolenia.
Rozwiniesz? Bo bardzo sobie cenię opinie młodszych na temat mojego pokolenia.
A jak ten komiks tworzono w realnym świecie, to w którym roku, czy Byrne używał wtedy do tworzenia tego komiksu języka z 1989 czy 2023 roku ?
To ciekawe pytanie. Tak samo jak ciekawe jest, czy pod jego oknami chodziły wielkie, zielone kobiety o super sile.Zapomniałeś o parasolkach.
WWO - Dwa SumieniaA, to to "dlaczego Turkom płoną domy w Niemczech" :) Spoko.
Wpisałem w google i od razu zwróciło wynik.Na pierwszy rzut oka od razu pachniało jakimś wersem okołomuzycznym ;)
Nope, nie będą zawłaszczać tego forum dla siebie, nie ma tak łatwo.
To ciekawe pytanie. Tak samo jak ciekawe jest, czy pod jego oknami chodziły wielkie, zielone kobiety o super sile.
Wydział 7 to też fikcyjna tajna jednostka, to mogą tam sobie używać feminatywów.
@turucorp hehe to akurat refren utworu kogoś z mojego pokolenia. Mam na myśli to że xanar faktycznie podał słuszny argument a ty sam się "zaoraleś". Piszesz coś innego a coś innego robisz. Zmiany trzeba zaczynać od siebie, przekonaj swoich współpracowników czy kolegów( nie wiem) od wydziału 7 do tego ze potrzebujecie feminatywow. Bo na chwilę obecną narzucasz innym coś do czego sam się nie stosujesz.Troszeczkę hipokryzja. Nie potrafisz przekonać dwóch znajomych(może nawet siebie) a probujesz przekonać grupkę obcych ludzi. Małe kroczki, na początek to dobre rozwiązanie.
"She Hulk" to nie moja bajka, nie czytałem, więc proszę powiedzcie w jakim roku i na jakiej Ziemi dzieją się tamtejsze wydarzenia?
Bo W7 dzieje się w Polsce pod konic lat 60. A "She Hulk"?
Ja to widzę tak, rozwiązują pewną sprawę i nagle pojawia się duch z przeszłości i im tłumacz, że źle mówią, że zostali "przeprogramowani" bo w 1900r. to się używało feminatywów a oni co to jest ten femintayw takie dziwne słowo. Duch tłumaczy, kobieta detektyw to dektywka, gość to gościni itd. po paru godzinach takiego wykładu, już teraz detektywi i detektywki z W7 postanawiają, że od tego dnia będą używać feminatywów codziennie.
No panie turucorp, możesz działać, nie ma za co.
@turucorp akcja she Hulk też dzieje się w określonej epoce. Chcesz powiedzieć że zielona kobieta z ziemi 616 albo alternatywnej, mieszkanka nowego Jorku lat 80 albo wcześniejszych mówi polską gwarą z roku 1900? Ten Byrne to był kreatywny skurczybyk.
Punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia.
Dziękuję za zaprezentowanie punktu siedzenia białego, hetero normatywnego samca, mieszkającego w Polsce i korzystającego pełnymi garściami z przywilejów, które ta lokalizacja i czas mu oferują.
To dosyć zabawne, że swoją uprzywilejowaną pozycję społeczną nazywasz "zdrowym rozsądkiem".
Napisałem o zdrowym rozsądku kobiet.
A "She Hulk"?10-15 lat temu. Mniej więcej.
Ach, czyli mądrzejsza jest nie wspomnieć o tym. Nie przedstawiłem jakiejkolwiek opinii na temat zdrowego rozsądku kobiet.Przedstawiłeś wystarczająco pogardliwą opinię na temat głosów kobiet w kwestii, o której (wbrew pozorom) tutaj rozmawiamy. Bardziej zaryć w piasek już nie mogłeś, więc daj spokój z tą ściemą.
Wcinając się między wódkę i zakąskę.
Dziękuję za zaprezentowanie punktu siedzenia białego, hetero normatywnego samca, mieszkającego w Polsce i korzystającego pełnymi garściami z przywilejów, które ta lokalizacja i czas mu oferują.Ze biały mężczyzna to zaraz mizogin i rasista? Rasizm i uprzedzenia działają w dwie strony. Właśnie to zaprezentowałeś. Tak to jest jak starsi panowie dla taniego poklasku chcą się przypodobać młodzieży, próbujac być "tolerancyjni" i "postępowi". Nawet nie wiesz jak to ugryźć.
To dosyć zabawne, że swoją uprzywilejowaną pozycję społeczną nazywasz "zdrowym rozsądkiem".
"It`s been a couple of years" - "Minęły dwa lata".Kilka lat temu, bym się tu z Tobą zgodził. I gdy oglądałem raz, drugi, trzeci i kolejny film/serial i padało couple days/years, itp. było tłumaczone jako "dwa". A dzisiaj jeszcze na joemonster (taki stary jestem, że jeszcze tam zaglądam) obejrzałem taki filmik:
Nie rozumiem co ludzie mają z tymi "dwoma". Na ogół to jest jednak "kilka". Czyli: "Minęło kilka lat".
Przedstawiłeś wystarczająco pogardliwą opinię na temat głosów kobiet w kwestii, o której (wbrew pozorom) tutaj rozmawiamy. Bardziej zaryć w piasek już nie mogłeś, więc daj spokój z tą ściemą.
"Good night, sleep tight, don`t let hienas bite" - "Dobranoc pchły na noc, nietoperze za kołnierze, a hienki pod sukienki".
Sorry, ale z tymi "hienkami" nie wyszło i to bardzo. Biorąc pod uwagę, że oryginalna gra słów jest nieprzetłumaczalna szedłbym wyłącznie w tekst znany w Polsce czyli coś w stylu "Dobranoc pchły na noc, karaluchy pod poduchy, nietoperze za kołnierze".
Kilka lat temu, bym się tu z Tobą zgodził.
A co do tej zwycięskiej ankiety na FB. Naprawdę mamy uwierzyć, że te 600 kobiełek oddających głosy to grupa reprezentatywna dla wszystkich kobiet w tym pięknym kraju? Zapewne tak samo reprezentatywna jak twórczyń na festiwalu, które mazały po identyfikatorach.
Ze biały mężczyzna to zaraz mizogin i rasista?
Czytałeś "Import Eksport"?Nie, ale dbam o twoją spójność z tym co mówisz a tym co robisz, bo coś słabo to wygląda.
To może przeczytaj, a potem spróbuj jeszcze raz mnie tutaj "ustawiać".
Nie, ale dbam o twoją spójność z tym co mówisz a tym co robisz, bo coś słabo to wygląda.
No cóż, chciałem pomóc, ale mój przyjazny gest został odtrącony. Sami ludzie widzicie jak jest. Gęba pełna frazesów, standardy podwójne, potrójne a raczej ich zupełny brak, jak ideały to tylko na sprzedaż, głowa schowana w piasek jak trzeba a to wszystko podszyte uprzedzeniami i obłudą. Ot obraz człowiek poćciwego.
Tak, tak, "pomocna dłonio", oczywiście. JPDL jaki poziom hipokryzji i zakłamania, niewiarygodne :/
"Słabo" to synonim tego, co usiłujesz tutaj wyartykułować.Ale dlaczego musi, to twój komiks możesz sobie wsadzić tam co tylko chcesz, zakładam, że ludzie to czytający nie zwróciliby uwagi na femintaywy, gdyż nie wiedzą co to PRL a może zwróciliby bo jednak pamiętaj i byłby sytuacja jak z She-Hulk.
Zarzucasz mi brak spójności w sytuacji, w której dana seria z założenia musi być mocno osadzona w określonych realiach, bo dla twojego widzimisie mam zacząć tam wprowadzać, kompletnie z du..y, zwroty językowe, które w tym okresie nie występowały? Bo tak i już, bo inaczej to co mówię jest niespójne? Gdybyś chociaż czytał ten komiks, ale nie, bezczelnie przyznajesz się, że nie ogarniasz. I ty mi mówisz o słabości i barku spójności> Meh...
Z tego co mnie pamięć nie myli, to badania statystyczne (nawet w skali kraju) prowadzi się na dosyć wąskiej grupie (zazwyczaj 1K), czyli, mając na względzie, że środowisko komiksowe to realnie jakieś 30K, wynik ankiety obejmującej 600 osób daje dosyć dobry i wiarygodny wgląd w opinię większość osób z tej grupy.w takich badaniach wybierana jest próba reprezenatywna do danej populacji, a nie "losowa".
Ale dlaczego musi, to twój komiks możesz sobie wsadzić tam co tylko chcesz, zakładam, że ludzie to czytający nie zwróciliby uwagi na femintaywy, gdyż nie wiedzą co to PRL a może zwróciliby bo jednak pamiętaj i byłby sytuacja jak z She-Hulk.
No wybacz, ale taką "reklamę" robisz swoją osobą, że delikatnie mówiąc nie zachęca to do kupna twojej twórczości.
w takich badaniach wybierana jest próba reprezenatywna do danej populacji, a nie "losowa".
Samcze podrygi na forku, jak to nazywasz, są takim samym argumentem, jak ta ankieta w kółeczku wzajemnej adoracji.
Ty się o moją "reklamę" tak bardzo nie martw. Szczególnie, że nie masz zielonego pojęcia, na co zwracają uwagę czytelnicy W7, ba, nie masz również żadnego pojęcia o co chodzi w tym komiksie, ale oczywiście pełnymi garściami szafujesz tutaj swoją "wyrobioną opinią" zarówno o tym komiksie jak i o mojej skromnej osobie.No nie mam, dlatego zapytałem o czytelników ::)
"argumentem"? Meh, tobie wciąż wydaje się, że kobiety, szczególnie te w komiksowie, będą się oglądały na to, co wy tutaj odstawiacie? Ale pracuj dalej, deprecjonowania nigdy dość.
Skoro metodyka jest błędna, to furda tam, wszystkie badania, prace naukowe, doktoraty, magisterki, do kosza?
No nie mam, dlatego zapytałem o czytelników ::)Masz na tym forum odpowiedni temat, masz tam dosyć reprezentatywną (jak na standardy forum) grupę czytelników, temat istnieje od lutego 2019, więc może czas, żebyś się ogarnął, zamiast wypisywać bzdury?
Badania te odzwierciedlają pewne trendy, ale po prostu nie dowiedzie się, że te wyniki opisują całą populację.
99,9% badań statystycznych nad polskim komiksowem odbywa się na zasadzie, że ktoś wrzuca dobrowolną ankietę na grupach komiksowych. Czym to się różni od dobrowolnej ankiety na grupie?Po prostu sprostowałem Twoje niedopowiedzenie na temat na którym się znam - a standardowo otrzymałem od Ciebie atak w moją stronę.
Skoro metodyka jest błędna, to furda tam, wszystkie badania, prace naukowe, doktoraty, magisterki, do kosza?
Masz lepszy sposób? To śmiało, przeprowadź bardziej wiarygodne badanie na bardziej reprezentatywnej grupie, chętnie się zapoznam. Bo na chwilę obecną, jako punkty odniesienia, mamy tylko tę ankietę albo samcze podrygi na forku.
Samcze podrygi na forku, jak to nazywasz, są takim samym argumentem, jak ta ankieta w kółeczku wzajemnej adoracji.
"argumentem"? Meh, tobie wciąż wydaje się, że kobiety, szczególnie te w komiksowie, będą się oglądały na to, co wy tutaj odstawiacie? Ale pracuj dalej, deprecjonowania nigdy dość.I mówi to koleś, który napisał, że jedna ma syndrom sztokholmski bo nie myśli tak jak on chce ;D ;D ;D
Masz na tym forum odpowiedni temat, masz tam dosyć reprezentatywną (jak na standardy forum) grupę czytelników, temat istnieje od lutego 2019, więc może czas, żebyś się ogarnął, zamiast wypisywać bzdury?Czy znajdę tam wiek twoich czytelników ?
13 tysi użytkowników - spore to kółeczko. I otwarte. Zapraszamy.
"argumentem"? Meh, tobie wciąż wydaje się, że kobiety, szczególnie te w komiksowie, będą się oglądały na to, co wy tutaj odstawiacie? Ale pracuj dalej, deprecjonowania nigdy dość.
No jak się dowiedzą, że jakiś kwadratowy łeb na tym forum, twierdzi że same za siebie nie mogą się wypowiedzieć bo mają wyprane mózgi to już na 100% tu nie będą zaglądały.Kiedy do ciebie dotrze, naiwniaku, że one doskonale wiedzą, kto i co tutaj pisze?
I mówi to koleś, który napisał, że jedna ma syndrom sztokholmski bo nie myśli tak jak on chce ;D ;D ;D
Czy znajdę tam wiek twoich czytelników ?
Było napisane przecież.
No to po co ten chwyt na 13 tysięcy użytkowników, skoro nie wypowiedziało się nawet 10% z nich?Nie zapominaj o przyrównaniu do ogólnokrajowych badań prowadzonych na reprezentatywnych próbach
Kiedy do ciebie dotrze, naiwniaku, że one doskonale wiedzą, kto i co tutaj pisze?
"Couple" to para czegos. Jednakze w mowie codziennej oznacza ilosc w przyblizeniu, a nie dokladnie, np. couple of minutes czyli pare minut, nie rowno 2 minuty. "Kilka" pasowaloby tu jak najbardziej.
Nie zapominaj o przyrównaniu do ogólnokrajowych badań prowadzonych na reprezentatywnych próbach
Czyli jednak się oglądają czy sam relacje zdajesz z jakimi burakami mogą się tutaj zetknąć?
Powtórzę, bo widzę, że naprawdę nie dotarło.
Chcesz dyskutować na temat metodyki i podważać wyniki ankiety? Zrób swoją, zgodnie z zasadami, na tym 1% "przypadkowych respondentów", będzie "bardziej wiarygodnie" i będziesz miał jakiś argument mocniejszy niż te plewy na wietrze, które tutaj padają.
Powtórzę, bo widzę, że naprawdę nie dotarło.Powtórzę, bo widzę, że naprawdę nie dotarło.
Chcesz dyskutować na temat metodyki i podważać wyniki ankiety? Zrób swoją, zgodnie z zasadami, na tym 1% "przypadkowych respondentów", będzie "bardziej wiarygodnie" i będziesz miał jakiś argument mocniejszy niż te plewy na wietrze, które tutaj padają.
Ja? Relację? A po co? Sami sobie wystarczająco pracujecie na opinię, niestety ta opinia rzutuje na całe forum, co bywa krzywdzące dla wielu zacnych ludzi.
Powtórzę, bo widzę, że naprawdę nie dotarło.
Po prostu sprostowałem Twoje niedopowiedzenie na temat na którym się znam - a standardowo otrzymałem od Ciebie atak w moją stronę.
Nie wnikam w rzetelność takich ankiet. Po prostu uważam, że porównanie poważnego badania statystycznego do losowej ankiety w bańce na serwisie społecznościowym (na KBG wyszło tak jak opisałeś wyżej. Wstaw jeszcze taką ankietę na KKK i na forum i porównaj wyniki - zobaczysz, że w każdej bańce będzie inaczej) to po prostu srogie nadużycie.
Czyli się oglądają. Nie wydaje się abyś musiał wchodzić w dupy wielu zacnym ludziom a sam się do nich nie zaliczasz. No boooooooo...no nie można powiedzieć, żebyś w jakikolwiek sposób przyczyniał się do poprawy opinii tego forum, jako miejsca przyjaznego dla kobiet, mężczyzn czy tam jeszcze czego innego.Nie mam zwyczaju wchodzić komukolwiek do dupy, ale jestem w stanie zrozumieć, że dla ciebie to jedyna opcja na nawiązywanie kontaktów międzyludzkich. Naprawdę, rozumiem i szczerze współczuję.
Właśnie @turucorp już kiedyś miałem zapytać... Co ty tak właściwie robisz przy tworzeniu wydziału 7? Ktoś inny rysuje, następny pisze scenariusze. Ty się tylko podpisujesz, czy załatwiasz jakieś spraw związane z produkcją, dystrybucją? Jak to wygląda?Masz jakieś pięćdziesiąt wywiadów o tym co ja tam robię, zapoznaj się, zamiast odstawiać ten swój prostacki syf na forum.
Nie mam zwyczaju wchodzić komukolwiek do dupy, ale jestem w stanie zrozumieć, że dla ciebie to jedyna opcja na nawiązywanie kontaktów międzyludzkich. Naprawdę, rozumiem i szczerze współczuję.
Ja mam dosyć czytania cię tutaj, mam jeszcze czytać 50 wywiadów. Myślałem że mnie oświecisz.Nikt ci nie każe niczego czytać, puszczasz sobie np. na YT i tyle Patrząc na to, ile swojego cennego czasu zmitrężyłeś na tych "debatach" z moją skromną osobą, spokojnie byś w tym czasie obrał ziemniaki dla całej dywizji piechoty i przy okazji wysłuchał moich wypowiedzi na dręczące cię tematy.
Jeśli chodzi o domniemaną "agresję" z mojej strony, to przepraszam, robię to odruchowo.
A w kwestii wiarygodności i merytorycznej zasadności tej ankiety, mam wrażenie, że to jednak tobie wiele umyka.
To nie ja zainicjowałem ankietę, po cóż więc miałbym ją przeprowadzać w innych miejscach? Korzystam z wyników i tyle.
Temat dotyczy określonej grupy (bardzo konkretnie, kobiet), to one powinny się wypowiedzieć i zadecydować, a przynajmniej ich głos w tej kwestii powinien być decydujący.
Ba, w tym konkretnym przypadku, temat dotyczy relatywnie wąskiej grupy, czyli kobiet czytających komiksy. W tym kontekście sugerowanie przeprowadzenia takiej ankiety chociażby na forum, wybacz, ale muszę potraktować jedynie jako żart.
Jeżeli mam wynik takiej ankiety, przeprowadzonej (niezgodnie z zasadami statystyki) na relatywnie dużej grupie, w której wypowiada się duża reprezentacja kobiet, to chyba mam prawo założyć, że wynik jest znacznie bardziej wiarygodny, niż to co ma miejsce na tym forum?
Co równie ważne, w ankiecie wzięły udział kobiety, z których wiele działa bardzo aktywnie w branży i to one mają bezpośredni wpływ na praktyczne użycie tych form językowych w komiksach.
Nie jakieś forumowe cietrzewie, nie statystyczny, przypadkowy czytelnik, złapany między półkami w empiku czy na jakiś targach.
Czy taka argumentacja do ciebie przemawia?
Powtórzę, bo widzę, że naprawdę nie dotarło.Twój komentarz idealnie wpisuje się w to co napisałem powyżej o bańce i o tym, że nadużywasz porównując to do badań przeprowadzonych na próbach reprezentatywnych (i jakbyś po raz kolejny nie złapał sedna mojego komentarza - nie odnoszę się do wyników ankiety tylko i wyłącznie do użytego przez Ciebie porównania).
Po prostu sprostowałem Twoje niedopowiedzenie na temat na którym się znam - a standardowo otrzymałem od Ciebie atak w moją stronę.
Nie wnikam w rzetelność takich ankiet. Po prostu uważam, że porównanie poważnego badania statystycznego do losowej ankiety w bańce na serwisie społecznościowym (na KBG wyszło tak jak opisałeś wyżej. Wstaw jeszcze taką ankietę na KKK i na forum i porównaj wyniki - zobaczysz, że w każdej bańce będzie inaczej) to po prostu srogie nadużycie.
Twój komentarz idealnie wpisuje się w to co napisałem powyżej o bańce i o tym, że nadużywasz porównując to do badań przeprowadzonych na próbach reprezentatywnych (i jakbyś po raz kolejny nie złapał sedna mojego komentarza - nie odnoszę się do wyników ankiety tylko i wyłącznie do użytego przez Ciebie porównania).
A które miejsce będzie bardziej wiarygodne? Nie mam pojęcia, bo nie wiem jaka jest struktura społeczności komiksowej w Polsce. Sam wspominasz o dużej reprezentacji kobiet w ankiecie. Należałoby zadać pytanie, czy tak samo duży odsetek kobiet jest w społeczności komiksowej w Polsce (od razu uprzedzę - nie wiem i mnie to nie interesuje) i dopiero po ustaleniu pisać, że ankieta jest "znacznie bardziej wiarygodna" czy też nie
No i nie zapomnij dopytać,, że skoro ankieta jest wiarygodna to dlaczego nie ma feminatywów w Wydziale 7??? No bo chyba jakieś pierdololo o realizmie w komiksie o wampirach to się nie liczy? Ja odpowiedzi nie dostanę bo jestem be.Czemu zaraz "be"? Zwyczajnie, bezczelnie trollujesz, przekraczając wielokrotnie granicę racjonalnej debaty. Dopóki nie grozi ci poniesienie jakichkolwiek konsekwencji twojego zachowania, będziesz to robił, nie licząc się z nikim i niczym. Po cóż więc mam się odnosić?
Jak wy w tym PRL-u broniliscie się przed wilkołakami?
Tak widziałem to pod żabką. Jak żulom kończą się argumenty i tani alkohol, to zaczynają tłuc się po mordach.
Seria W7 jest osadzona w konkretnej epoce i oczekiwania czytelników to m.in. kwestia oddania realiów ( również językowych) co wyklucza zastosowanie pewnych form językowych. jest to oczywiste dla większości odbiorców tego komiksu.
Także Turu, nie zasłaniaj się faktami tylko dawaj te feminatywy do Wydziału.
Doskonale "łapię sedno" od początku. Tyle tylko, że zastanawiam się, w jakim celu tak się rozpisałeś?
Wystarczyło napisać, że taka metoda nie jest zgodna z właściwymi badaniami statystycznymi.
w takich badaniach wybierana jest próba reprezenatywna do danej populacji, a nie "losowa".
https://pl.wikipedia.org/wiki/Pr%C3%B3ba_reprezentatywna (https://pl.wikipedia.org/wiki/Pr%C3%B3ba_reprezentatywna)
A więc jeszcze raz przytoczę mój pierwotny komentarz, w którym tylko i wyłącznie napisałem właśnie o tym. Cała reszta (pisana później) była odpowiedzią na Twój pasywno agresywny atak.
A laski przy okazji któremuś z was nie mam zrobić?
A laski przy okazji któremuś z was nie mam zrobić?
Jak pisałem wyżej, nie znam przekroju płciowego (wiekowego, politycznego, itd.) społeczności komiksowej w Polsce. Ale reprezentatywne byłoby jakby próba oddawała ten przekrój proporcjonalnie do rzeczywistego.
:) Ktoś wie czy mamy tu jakiś dział/temat w stylu "anonse towarzyskie"?
Zamiast wrysu na następnym festiwalu?
Tak trochę się wetnę. Czy na emefkach były prowadzone jakieś sondaże, rozdawali ankiety itp.?Czy wystarczajacą ankietą bedzie dla ciebie zmiana samememu na identyfikatorach slowa "gość" na "gościni"?
Nie wiem, ale wiem, że skutecznie pracujesz nad zmianą tego tematu na „popis chamstwa i skurwysyństwa wysokiej próby”. Staraj się dalej, to może i do tych „anonsów towarzyskich” dojdziesz.
BTW jeszcze nie na marszu? Jest tyle księgarni i wydawnictw do spalenia, a ty czas mitrężysz na forku?
Ale co ma do tego przekrój płciowy?To ma, że wtedy by była grupa reprezentatywna do przeprowadzenia badania w danej społeczności (sam powołałeś się na społeczność komiksową, a nie kobiet o lewicowych poglądach, które czytają i działają na rzecz komiksu w Polsce).
Decyzję o tym, jakiego określenia powinno się używać w stosunku do jakieś grupy ludzi, powinny podejmować reprezentantki tej grupy.
Cała reszta, czyli osoby spoza tej grupy, powinny ograniczyć się do funkcji doradczej, a nie decyzyjnej.
Wiek?
Od 18 do 60 lat (starszych niestety nie znam).
Przekrój polityczny?
Wśród kobiet w polskim komiksowie?
98% lewaczki :)
Mając tak sprofilowaną grupę, gdzie i jak przeprowadziłbyś badanie?
turucorp lecz się. Jesteś największym trollem na tym forum. Nigdy nie napisałeś nic ciekawego ani pożytecznego, tylko wypluwasz swoje chore posty i nakręcasz ludzi.
Co do anonsu to sam zaproponowałeś.
Zakończę dyskusję z mojej strony na jednym pytaniu, na które nie musisz odpowiadać. Czemu w przypadku tego komiksu stosujesz zasadę "Decyzję o tym, jakiego określenia powinno się używać w stosunku do jakieś grupy ludzi, powinny podejmować reprezentantki tej grupy.
Cała reszta, czyli osoby spoza tej grupy, powinny ograniczyć się do funkcji doradczej, a nie decyzyjnej."
A w przypadku Twojego Wydziału 7 tak zaciekle bronisz to, że czytelnicy (czyli mężczyźni jak rozumiem) nie chcą feminatywów? Bo ja, jako czytelnik wydziału 7 nie uważam, że przeszkadzałoby mi jakby w serii była Doktorka Bogumiła Fiszer.
Czy administracja tego forum, może zbanować tego chama i prostaka?
Jak długo jeszcze będziecie tolerować zachowanie tego wulgarnego typa?
Jasne, że nigdy nie napisałem nic ciekawego ani pożytecznego, oczywiście z punktu widzenia takich osobników jak ty.
Jeśli dla ciebie pytanie retoryczne jest anonsem, to może powinieneś samemu rozważyć jakąś terapię, zamiast sugerować ją innym?
Wśród kobiet w polskim komiksowie?
98% lewaczki :)
Rozumiem pytanie retoryczne ale nie rozumiem jak możesz prowadzić, jako nieanonimowy twórca, tak agresywne i niskich lotów dyskusje na forum.
Wystarczyło na początku napisać, że Twoim zdanie She-Hulk ma dobre tłumaczenie a nie pluć jadem i wylewać chorą frustrację.
Osobnik taki jak ja, uważa Cię za świetnego twórcę komiksów ale to co robisz na tym forum to jest popis szaleństwa. Przeczytaj na spokojnie to co postujesz i zastanów się nad sobą. Ja mam nadzieję, że moderacja Cię zablokuje. Bazyliszek był o wiele mniej agresywny i szkodliwy a wyleciał. Prezentujesz poziom niższy od niego.
Można prosić o źródło? Czy IDZD?
Autopsja, masz lepsze, czy może od razu mdlejesz na widok kobiety czytającej komiksy?
Obawiam się, że chamstwem mnie nie podejdziesz ani nie sprowokujesz. To domena ludzi miernych, więc zastanów się, czy na pewno chcesz go używać względem każdej napotkanej na drodze jednostki.To był tylko sarkazm, szanowna jednostko, jakieś pięć kilometrów na lewo od chamstwa ::)
To był tylko sarkazm, szanowna jednostko, jakieś pięć kilometrów na lewo od chamstwa ::)
Żródłem jest lista zapraszanych gościń na festiwale. I dlatego pisanie o tym, że jest jakiś trend w realnym świecie o stosowanie feminitywów, bo to trend tylko w pewnym wycinku realu, jest lekuchnym przekłamaniem. Równie dobrze można pójść na kongres lewicy i zrobić ankietę o aborcji.Dla mnie cały czas najlepsze jest to, że jest tu tych kilka osób, dla których stosowanie takich form w komiksie jest oczywistością, bo w końcu tak się teraz mówi. Te osoby mają na tym forum (którego zresztą tak nie znoszą i są tu chyba za karę) napisane po kilka tysięcy postów. Tylko, że jak się wpisze te słowa w wyszukiwarkę, to w wynikach nie wyskakuje żaden ich post, co doskonale świadczy o tym, że sami ich nie stosują xD Nie wyskakują zresztą żadne inne posty poza tymi o tłumaczeniach w komiksie. Ale jak się napisze, że tłumaczenie jest nienaturalne, bo mało kto tego używa, to jest obraza majestatu, nie szanujemy kobiet i dowalamy tłumaczowi xD
Po lekturze przykładów z tłumaczenia komiksu zamieszczonych powyżej jednak zaczynam tęsknic za czasami, gdy tytułów było mniej, a możliwość zostania tłumaczem była ograniczona poprzez takie, czy inne sito.
Niby tak, ale tylko tam gdzie było wygodnie, bo zdarzały się uwspółcześnienia i lokalizowanie, np. Las Kwabacki (nadal jest w kolekcji Barksa).No ale trochę czym innym jest zastępowanie gier słownych, których nie da się przełożyć bezpośrednio, polskimi odpowiednikami, a czym innym zmienianie wypowiedzi bohaterów i dokładanie żartów lub dopisywanie czegoś, czego w oryginale nie było.
A laski przy okazji któremuś z was nie mam zrobić?Umyleś zęby, że laskę chcesz robić? Salka potu daje do myślenia. Przestań z tym grożeniem pobiciem. Jesteś już zgredzikiem, bójki zostaw młodszym, w pewnym wieku nie wypada. Ani to śmieszne, ani straszne.
Bo skoro wspieram osoby LGBT, to jak rozumiem, wasze oczekiwania w tym względzie powinienem również zaspokoić?
No ale trochę czym innym jest zastępowanie gier słownych, których nie da się przełożyć bezpośrednio, polskimi odpowiednikami, a czym innym zmienianie wypowiedzi bohaterów i dokładanie żartów lub dopisywanie czegoś, czego w oryginale nie byłoGry grami, ale Lasu Kwabackiego raczej nie było w oryginale :D I to też jest radosna twórczość niespecjalnie różniąca się od wymyślania na nowo ^^
Gry grami, ale Lasu Kwabackiego raczej nie było w oryginale :DNo tak, ale może było jakieś inne nawiązanie do istniejącego miejsca, którego nazwę zniekształcono, żeby nawiązywała do kaczek? U Barksa chyba sporo tego było.
Umyleś zęby, że laskę chcesz robić? Salka potu daje do myślenia. Przestań z tym grożeniem pobiciem. Jesteś już zgredzikiem, bójki zostaw młodszym, w pewnym wieku nie wypada. Ani to śmieszne, ani straszne.
Ja się tylko odniose do tych badań. Turu powołuje się na kobiety pracujące nad komiksem. A co z czytelniczkami? Nawet tymi niedzielnymi?
Żeby powstała taka ankieta nie wystarczy zapytać koleżanek co myślą. Chyba, że piszesz że takie jest stanowisko autorek komiksów, to wtedy ok, aczkolwiek bez konkretnych nazwisk trudno brać to na poważnie.
Takie "badanie" wcale nie jest lepsze niż żadne. To tak jak wyniki oglądalności TVP - oni posługują się danymi telemetrycznymi tylko z Netii. I rozciągają te wyniki na całą populację. Tak jakby każdy miał Netię w domu...
Tu nie chodzi o tą jedną kobietę, tylko o to co ty zaprezentowałeś po jej wypowiedzi.
Bardzo pouczająca ta parodniowa dyskusja, dzięki niej postanowiłem, że już prawie nic tłumaczonego z angielskiego na polski nie będę kupował.To byłby model idealny. Trudny, chociaż możliwy do zrealizowania ;)
Z przykrością muszę stwierdzić, że wypowiedź jednego z Użytkowników (któremu nijak nie mogę odmówić prawa do wypowiadania się, a wręcz jestem zadowolona, że ją zamieścił, bo porusza fascynujący dla mnie temat) nie spełnia warunków rzetelnie przeprowadzonej analizy tłumaczenia.
Oryginalne pierwsze wydanie, czyli wersja gazetowa w odcinkach.
Link do skanu: https://kpbc.umk.pl/Content/190856/publikacja08008.pdf (https://kpbc.umk.pl/Content/190856/publikacja08008.pdf)
Swoją drogą, słowniki tradycyjnie proponują niezły rozpiernicz, bo "kniahini" (skoro już przyjmujemy taką wersję), to zarówno księżna jak i arystokratka, która nie musi wchodzić w żaden związek, bo arystokratką po prostu jest.
Stanowisko przyjąłem do wiadomości, ale oni je rozumiem, ani się z nim zgadzam. Nie ma na tym świecie nic niezbywalnego, wszystkiego można się pozbyć, wszystko może być zabrane. Okazywanie szacunku, albo zwykłe odwracanie wzroku w przypadku osób, które za grosz go nie mają w stosunku do innych działa tylko i wyłącznie demoralizująco i to na całe otoczenie. Naprawdę chadza po tej planecie sporo ludzi, które jedyne na co zasługują to najwyżej przysłowiowa "mela na ryj".
Wcinając się między wódkę i zakąskę.
Usiadłem sobie do pierwszego zeszytu "Batman: White Knight Presents HQ" w wersji oryginał i tłumaczenie. W sumie ciekawa, odrobinę "detektywistyczna" zabawa.
Z góry zaznaczam, że nie jestem tłumaczem. Nie jestem nawet lingwistą. Nie mam doświadczenia i nie wiem czy tłumacz ma jakiś kodeks dobrych praktyk, który musi przestrzegać; czy musi jakoś bardzo się starać żeby zmieścić się w dymku. Czy jest później przez kogokolwiek korygowany. Wszystkiego tego nie wiem.
Wyjaśniwszy powyższe. Kilka rzeczy zwróciło moją uwagę:
"Why are strippers like rocks? You skip the flat ones" - "A wiecie czym różnią się naleśniki od striptizerki? Dobrze jak są płaskie"
Tego podejścia nie rozumiem - oba "dowcipy" są marne w zw. z czym chyba pozostałbym przy oryginale zamiast iść w jakieś własne wynalazki. Zwłaszcza koślawo ułożone (pierwsza myśl przy tej składni jest jednak taka, że dobrze, że to striptizerki są płaskie).
"Good night, sleep tight, don`t let hienas bite" - "Dobranoc pchły na noc, nietoperze za kołnierze, a hienki pod sukienki".
Sorry, ale z tymi "hienkami" nie wyszło i to bardzo. Biorąc pod uwagę, że oryginalna gra słów jest nieprzetłumaczalna szedłbym wyłącznie w tekst znany w Polsce czyli coś w stylu "Dobranoc pchły na noc, karaluchy pod poduchy, nietoperze za kołnierze".
"It`s been a couple of years" - "Minęły dwa lata".
Nie rozumiem co ludzie mają z tymi "dwoma". Na ogół to jest jednak "kilka". Czyli: "Minęło kilka lat".
"Who wouldn`t be intrigued by that sort of creativity?" - "Każdy byłby zaintrygowany taką pomysłowością".
Nie dostrzegam w tłumaczeniu tego zdania znaku zapytania.
"I can`t risk it again". - "Nie mogę dopuścić, żeby to się powtórzyło".
Raczej jednak: "Nie mogę ponownie ryzykować".
Brakuje Bazyliszka, który odniósłby się do tłumaczeń kaczek :D Nie da się ukryć, że w mojej głowie też takowe sformułowania funkcjonują, chociażby słynne rymy czy zbitki i na początku kolekcji Barksa miałem z tym problem. Broniono tłumacza, że bliżej oryginału itd. Niby tak, ale tylko tam gdzie było wygodnie, bo zdarzały się uwspółcześnienia i lokalizowanie, np. Las Kwabacki (nadal jest w kolekcji Barksa). A zatem ten argument trzymania się oryginału jest zabawny, jeśli tłumacz robi wrzutki, które są czytelne np. dla starszych czytelników czy operujących pewnym kanonem popkulturowym. No bo skoro tu mógł, to dlaczego tam nie mógł? Wiem, wiem, chodzi o sam fakt własności tłumaczeń, ale przecież czemu nie pokombinować?
To jest mój główny zarzut wobec kolekcji Barksa (oprócz dodatków) -> zdehumoryzowano serię, że polecę Papciem.
Ramka otwierająca historyjkę "Good Canoes and Bad Canoes" i jej polskie tłumaczenia:
Oryginał: Donald and his nephews are at a northern lake, where Donald is feeling so cocky that he has entered a canoe contest against his lucky cousin Gladstone Gander!
Tłumaczenie Jacka Drewnowskiego (z "Kaczogrodu", t. 4): Donald i jego siostrzeńcy wybrali się nad Jezioro Łabędzie. Donald czuje się taki pewny siebie, że startuje w zawodach kanadyjek przeciwko swojemu kuzynowi Gogusiowi...
Tłumaczenie Michała Wojnarowskiego (z "Kaczora Donalda" 39/1997): Szanowna publiczności, kochani telewidzowie, drodzy czytelnicy. Znajdujemy się właśnie nad Jeziorem Północnym, gdzie Donald, ogarnięty niezrozumiałym napadem pewności siebie, rzucił wyzwanie swojemu kuzynowi i wiecznemu szczęściarzowi w jednej osobie, znanemu nam skądinąd pod jakże banalnym imieniem Gogusia...
No niestety to nie jest Sienkiewicz. To jest uproszczone streszczenie "Ogniem i mieczem" dla młodego odbiorcy z dodatku dziecięcego do "dorosłej" gazety. Odpowiada końcówce rozdziału IV (https://pl.wikisource.org/wiki/Ogniem_i_mieczem/Tom_I/Rozdzia%C5%82_IV) i początkowi rozdziału V (https://pl.wikisource.org/wiki/Ogniem_i_mieczem/Tom_I/Rozdzia%C5%82_V) z pierwszego tomu.
W oryginale u Sienkiewicza jest "kniahini", ale być może forma "kniazini" to efekt jakichś prób spolszczania wschodniego wyrazu. W każdym razie jeśli chodzi o tytuły arystokratyczne, to terminologia w Polsce nie jest aż tak sprecyzowana z tego powodu, że zasadniczo w imię równości szlacheckiej były w I Rzeczpospolitej zabronione. Pewnym ich odpowiednikiem były urzędy dworskie i ziemskie, ale one chyba nie były dziedziczne. Było parę wyjątków: m.in. po unii lubelskiej pewne rody ze Wschodu zachowały w nowej Rzplitej prawo używania starych tytułów kniazia (i do takiego rodu zalicza się powieściowa Helena Kurcewiczówna), a oprócz tego można było używać tytułów uzyskanych od zagranicznych władców (dzięki temu Radziwiłłowie z "Potopu" tytułowali się książętami, który to tytuł ich przodkowie dostali od cesarza Rzeszy Niemieckiej).
W każdym razie niestety z uwagi na ówczesną nierówność płci nie było chyba takiej możliwości, by kobieta sama z siebie mogła otrzymać tytuł arystokratyczny bądź urząd dworski. Tak jak pisałem wcześniej, niezamężne kobiety używały form od tytułu ojca, a zamężne - od męża, tak więc "kniahini" musiała być żoną kniazia, w inny sposób tego tytułu nabyć raczej nie mogła. W innych krajach być może wyglądało to inaczej, nie jestem ekspertem.
Parę luźnych komentarzy, z konieczności takich trochę na czuja:
Oryginału nie można było tu zachować dosłownie, bo opiera się on na grze słów - dwuznaczności czasownika "skip" nieobecnej w polskim. "https://en.wikipedia.org/wiki/Stone_skipping]To skip a stone (http://[quote author=Kadet link=topic=390.msg251991#msg251991 date=1699749307)" oznacza "puścić kaczkę" i jak wiadomo, do tego celu używa się tylko płaskich kamieni. Ale "skip" znaczy też "pominąć, opuścić" i w takim sensie odnosi się do striptizerek. Być może polski dowcip można byłoby jakoś jaśniej przeformułować, ale stanowi dla mnie dobrą próbę stworzenia żartu, który zachowuje choć część komunikatu oryginału (nawiązanie do płaskości).
Dla mnie jest to dobre tłumaczenie - nie znam kontekstu, ale zakładam, że wzmianki o nietoperzach i hienach są istotne, bo to zwierzęta powiązane odpowiednio z Batmanem i Harley/ ew. Jokerem. Można by się ewentualnie zastanawiać, czy była potrzeba dodania tych nietoperzy, ale może kontekst to uzasadnia. "Hienki pod sukienki" i "nietoperze za kołnierze" nie wydają mi się bardziej absurdalne niż "szczypawki na zabawki".
Dosłowne znaczenie "a couple of (https://www.merriam-webster.com/grammar/couple-few-several-use)" to "dwa", przenośne "parę". Tak jak u nas - "para" to z zasady "dwa", ale czasem też "nieokreślona, ale niewielka liczba". Bez kontekstu trudno mi stwierdzić, czy to "dwa" pasuje tu, czy nie, ale technicznie nie jest błędem. W przenośnym znaczeniu lepiej chyba jednak oddawać "couple" jako "parę" niż "kilka" (choć i tu - jak wszędzie - wszystko zależy od kontekstu*).
* Wiem, powtarzam się, ale w tłumaczeniu naprawdę tak jest. Kiedy spytacie na szybko tłumacza "jak jest X po angielsku/ niemiecku/ hiszpańsku?", jest spora szansa, że usłyszycie "To zależy od kontekstu". Wiecie, ilu tłumaczy trzeba, by zmienić żarówkę? To zależy od kontekstu. I tak dalej. W odpowiednim kontekście to nawet "beaver" można przełożyć jako "pszczoła", a "pig" jako "kot" :)
:P
Dla mnie clue tego dowcipu to jednak "skały". Próbowałbym pod tym kątem. Przykładowo (pierwsza myśl - od czapy): "Dlaczego stiptizerki są jak skały? Chwytasz za duże, odpuszczasz małe". Czy inny seksizm w ten deseń. Te naleśniki (zresztą kiepsko sformułowane) zupełnie nie leżą mi w kontekście oryginalnego "żartu".
Tutaj cały czas uważam, ze linijka "hienki pod sukienki" po prostu źle brzmi. Koalar w minutę czy dwie poddał lepszą propozycję pisząc "Dobranoc hieny na noc". Brzmi to po polsku, koresponduje z tym co jest w oryginale i po prostu układa się w dobrze brzmiący tekst.
* wyraz "hiena" można wymawiać z dwiema sylabami: "hje-na" lub z trzema: "hi-je-na"; w wyliczance automatycznie wymawiamy tak, aby był rytm, ale nie da się wymówić tego z jedną sylabą jak "pchły".