Nikt nie założył do tej pory wątku o synu Odyna ?
Mamma mia !
Thor - J. Michael Strączyński
Kilka dni temu chciałem zabrać się za serię Amazing Spider-Man wydawaną po Superiorze. Kiedyś ze dwa albo trzy tomy liznąłem natomiast po dłuższym okresie stwierdziłem że pora nadrobić zaległości w lekturze, a także dokupić brakujące tomy. Słowa przekułem w czyny i po kwadransie zrezygnowałem. Dan Slott powinien wylądować na walizkach za to co zrobił z moim ulubionym bohaterem, pomylił chyba Marvela z DC i z Człowieka Pająka stworzył drugiego Człowieka Nietoperza. Bajery, gadżety, lasery, roboty... matko boska... Czemu o tym wspominam? Ano w grudniu 2012 roku wystartowała Wielka Kolekcja Komiksów Marvela. Pierwszy tomik? Amazing Spider-Man Straczynskiego, tomik ósmy - Thor Straczynskiego. Dwie zajebiste historie, Thor urwany w koszmarnym momencie. Przez kolejne lata kilka razy wracałem do nich, ale jakoś nigdy nie pykło aby zabrać się za kontynuację historii zawartych w kolekcji.
Zarówno Straczynski jak i Slott chcieli napisać dojrzałą historię o Człowieku Pająku, jednemu wyszło, drugiemu... niekoniecznie. Wizja profesora, starającego zawalczyć z Morlunem, w tle problem z narkotykami.
Czy taki sam poziom udało się utrzymać w innej serii?
Z drugiej strony prezes corpo zarabiający miliardy, nie potrafiący zadbać o swoje dyski i serwery. Różnica? Kolosalna!
Skończyłem dzisiaj robotę o 12, poleciałem do księgarni, odebrałem wspomnianego Thora oraz najnowszego Green Lanterna. Na pierwszy ogień wleciał Władca Asgardu.
Po 9 rozdziałach postanowiłem przysiąść przy lapku i naskrobać kilka zdań. Do takich pozycji warto wracać, wydawać kasę. To jest istota tego hobby. Odpłynąłem. Niezły wstęp z Fantastyczną Czwórką i Doom'em, istotna rzecz jakiej brakowało w wkkm. Sześć pierwszych rozdziałów znałem dobrze, w żadnym wypadku jednak nie czułem się rozczarowany, raz wiedziałem na co się pisze, dwa to dobrze napisane scenariusze. Thor wyczynia rzeczy ekstrawaganckie, solo w Nowym Orleanie to istne sztosiwo. Majestatyczność Thora została uchwycona w niezwykle fascynującej scenerii ludzkich tragedii, przywołujących dusze uśpionych kompanów Boga Piorunów. Premierowe dwa rozdziały to również kapitalna robota scenarzysty, ukazanie relacji syna z ojcem w zaklętym kręgu, próba odpowiedzenia na pytanie co nas ogranicza, skomplikowanych ról, wzięcia na siebie odpowiedzialności. Z drugiej strony motyw z kobietami w roli głównej. Poszukiwania Lady Sif, ból i cierpienie Jane Foster. Układa się to znakomicie, kolejne zeszyty zostawię sobie chyba na jutro, aby zbyt szybko nie pozbyć się przyjemności z lektury, dla mnie to taka jedna wielka delicja.
Strączyński pisze dojrzale, nie potrzebuje co pięć stron robić totalnej rozpierduchy, skupia się na dialogach, które wychodzą mu bardzo płynnie i naturalnie, zarysowuje marzenia każdej postaci, to czego pragną, co chcą osiągnąć. W moim odczuciu robi to diametralną różnicę.
W najbliższym czasie dodam kolejny post opisujący moje wrażenia z dalszej części.