Też już jestem po nowym Punisherze.
Na początku chciałbym odnieść się do pojawiających się gdzieniegdzie zarzutów, że bez sensu było wydawać run Aarona jako kolejny tom w serii, bo tę serię miał łączyć z Ennisem jedynie fakt wydawania pod brandem Max. Napiszę jasno, Punisher Aarona to jak najbardziej ten sam bohater, którego pisał Ennis i akcja toczy się w tym samym świecie, wspomina się o pojawiających się wcześniej wydarzeniach i postaciach, a w przypadku historii o Kingpinie można nawet powiedzieć o kontynuacji pewnych wątków z runu Ennisa.
Przy pierwszej historii miałem jednak nieco mieszane odczucia, bo mimo tego, że to dalej ten sam świat, stylistycznie jest tutaj całkiem inaczej. Co nie przeszkadza być Aaronowi bardzo blisko wizji Ennisa na Punishera, ale nie tej z Maxa, a raczej tej z "Welcome Back, Frank". Historia o Kingpinie to taka wypadkowa tych dwóch wersji, gdzie przygody Franka z Maxa pisane są z większą dawką humoru, szaleństwa i trochę takiej wesołej, "komiksowej" głupoty - przeciwnikiem Punishera, który zresztą mocno go sponiewiera (czyżby to miał być następca Ruska z "Welcome Back"?), jest tutaj zabójca, któremu jego profesja nie przeszkadza w byciu religijnym amiszem i ścigania Franka po mieście bryczką. Obawiałem się trochę wplatania do Maxa tych bardziej typowych postaci Marvela, ale muszę przyznać, że wprowadzenie Kingpina jest bardzo sprawnie rozpisane i nie mam żadnego problemu z obecnością tej postaci, ani nie gryzie mi się to z tym, co uświadczyliśmy w poprzednich tomach. Ogólnie jednak pierwsza historia pozostawiła dosyć średnie wrażenie, powiedziałbym że plasuje się trochę wyżej od tego, co dostaliśmy w szóstym tomie, ale jednak do Ennisa jej daleko.
Za to co innego druga część tomu poświęcona Bullseye'owi! Postać ta w wykonaniu Aarona to kompletny psychol, jakiego chyba nie było nawet u Ennisa, a przy tym doskonały przeciwnik dla Franka. W tej historii bardzo dobrze wyszło to, co nie do końca udało się w poprzedniej, czyli połączenie świata Maxa z popapranym humorem, a przy tym Aaron pogłębia tutaj psychologię Franka i wprowadza pewne bardzo ważne wątki, które mogą jeszcze rzucić trochę nowego światła na tę postać. Jestem ciekawy jak to się rozwinie i co dostaniemy dalej.
Mimo moich obaw i słabszej pierwszej części, ogóle wrażenie po tym tomie pozostaje bardzo pozytywne i czekam na ciąg dalszy. Ciekawe, jak wypadnie wprowadzenie Elektry, która zazwyczaj jednak nie jest zwykłym człowiekiem, a takich wątków jeszcze w tej serii nie było.
PS. Wznowienie "Welcome Back" po runie Aarona wpasowałoby się idealnie (chociaż po cichu ciągle liczę na ten dodatkowy tom Maxa).