Autor Wątek: The Punisher  (Przeczytany 251942 razy)

0 użytkowników i 3 Gości przegląda ten wątek.

Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #675 dnia: Wt, 28 Marzec 2023, 14:48:19 »
W ramach Przedwiośnia z Punisherem, które przeszło w Wiosnę z Punim i DD przypomniałem sobie projekt "Anti-Venom: New ways of life".
Napisał to Zeb Wells (który zrobił kilka naprawdę genialnych historii z/o Spidey'u). Skoro Puni to dlaczego Anti-Venom, zapytacie? Otóż Frank jest w tym projekcie gościem, ale za to jakim! Co prawda nie był to dla postaci czas najlepszy (Fraction i Remender), ale też nie tak zły jak obecnie. Dostawaliśmy wtedy od Marvela Puniego posługującego się np. kopią tarczy Capa z logo czachy, albo śmigającego na tym latającym ustrojstwie Goblina. W każdym razie, w "New ways of life", ulubieniec hardcore'owych semicowców Eddie Brock [który na tamtym etapie był Anti, bo Venomem był Mac Gargan (były Scorpion) - czego nie rozumiecie? ;)] stara się odkupić dawne winy. Chroni więc pewną narkomankę co prowadzi do rozgrywki z meksykańskim kartelem. Jakież to dziś niepoprawne politycznie. Przypadkiem los zetknie go z Frankiem i po pewnych nazwijmy to... perturbacjach, panowie będą współpracować.

Żeby było jasne - to nie jest genialny komiks. Ale jeśli nie obudzi ukrytego w Was dwunastolatka, to znaczy, że zdziadzieliście ostatecznie. We mnie obudził. ;D

Na plus bardzo fajne rysunki Paulo Siqueiry.

Frank: "Eddie Brock?"
Eddie - do Puniego: "Tak, zgadza się."
Eddie - do gangusa: "Nawet... nawet jej nie tknij!"
Frank: "Venom "Eddie Brock"? Morderca "Eddie Brock"?"
Eddie: "Nie martw się. Zmieniłem się."
Frank: "Dobrze wiedzieć."
Frank strzelający z shotguna w potylicę Brocka: "Ja nie."

Esencja, rzekłbym. ;D
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #676 dnia: Śr, 12 Kwiecień 2023, 09:54:21 »
I kolejny zagubiony klejnocik.

Tym razem z zeszytów # 94 i 95 serii "The Punisher" (vol. 2). Napisałem tu niedawno, że obok Ennisa, Chuck Dixon jest scenarzystą definitywny, jeśli chodzi o przygody Franka Castle. Zapomniałem jednakże o fenomenalnym duecie (a to też podium :) ): Dan Abnett i Andy Lanning, kiedyś pracujących w spółce, potem pokłóconych - niestety.
Jeśli chodzi o Franka ci dwaj panowie napisali tak znakomite historie jak m.in. "Year One", "Eurohit", "Police action", "Firefight" i "Psychoville". TM-Semic wydał większość tego co stworzyli, ale nie wszystko. Oprócz świetnego "Psychoville" pominęli zawartą w ww. zeszytach historię "No rules".
Jest to opowieść prosta jak konstrukcja cepa. Puni ściga po torach i dachach mafijnego zabójcę nazwiskiem Grisholm. W wiadomym celu, oczywiście. Tak się jednak składa, że przypadkiem wpadają do magazynu, w którym pewien Irlandczyk organizuje coś w stylu "Podziemnego kręgu", tyle że w formie zakładów plus na śmierć i życie. I Castle z Grisholmem muszą zjednoczyć siły, żeby wyjść z magazynu żywymi.
Skoro to prosta historia to dlaczego o niej piszę? Ponieważ została narysowana przez Franka Terana, ołówkowy żywioł, po prostu. Facet mignął na amerykańskim rynku jak meteor (m.in. "Alien" dla Dark Horse, historia w ramach "No man's land" dla DC) i skończył w biznesie gier komputerowych, a szkoda. "No rules" to legendarny popis umiejętności. Kreska jak dla mnie będąca mash-up'em stylów Bisleya, Giffena, Kietha i Sienkiewicza, a jednocześnie na tyle oryginalna, że jak rzucisz okiem od razu powiesz: Frank Teran.
Tak więc, nawet choć scenar Abnetta i Lanninga jest jednym ze słabszych w ich współpracy nad przygodami Castle'a, wszystko wynagradza strona plastyczna.

I tradycyjnie mały cytat ;):
Grisholm: "Ale... ale Frank, przecież... przeszliśmy razem przez piekło."
Castle: "No to nie potrzebujesz już mapy, nie?"
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Bazyliszek

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #677 dnia: Śr, 12 Kwiecień 2023, 10:33:33 »
@UP
Ale taki styl, gdzie na końcu Frank wykańcza swego tymczasowego sojusznika, to się stał klasyką. Potem było to w "The End", w "Witaj w domu Frank" itp. Jak ktoś trafia na listę Punishera, to już z niej nie schodzi, bo on nie wierzy w resocjalizację. :) Chociaż MarvelArek na stronach klubowych opisywał historię, w której Frank powraca do tych gości, którym darował kiedyś życie, by sprawdzić czy wyszli na prostą drogę. Ale nie pamiętam który to numer TM Semic.

Police Action, Eurohit, Firefight, Ostatnie Dni to dla mnie klasyki. Ostateczna wersja Franka z 1995 roku w Polsce. Najlepszy. Huygens też miał wtedy dobrą kreskę. No i ta scena na samym początku Firefighta, gdy w aqualungu wyłania się spod pomostu i kosi handlarzy bronią - mistrzostwo.


Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #678 dnia: Śr, 12 Kwiecień 2023, 11:05:11 »
Znów skleiłeś Hugh Haynesa i Hoanga Nguyena. ;) To dwóch różnych rysowników Punishera.

Haynes miał fajną gęstą, drobiazgową kreskę, ale czasem mu nie szło z anatomią i twarzami. Tracił też w polskim wydaniu, z powodu braku koloru. No i nie miał startu do Portacio, Lee, Texeiry, wczesnego Romity Jr i Douga Braithwaite. Z drugiej strony był lepszy od kilku innych.

Nguyen - żywioł w łapie, ale niestaranny.

Frank sprawdzał "nawrócenia" tylko raz - semicowy "Punisher" 6/93 ["Terapia szokowa" (Carl Potts/Jim Lee).] 8)
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Bazyliszek

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #679 dnia: Śr, 12 Kwiecień 2023, 11:19:24 »
@UP
Sorki - moja wina. Nie mam pod ręką tych Punisherów. Chodzi mi o tego z numeru 6/95. Tam po "Murach Jerycha" (świetne), była historia w której ścigał dawnego znajomego z Wietnamu, który stał się zabójcą na usługach mafii. Tamta kreska była nieco odmienna, ale mi się podobała.
A jak ci się podobał Texeira w tomie od Carrefoura?

Bardzo, bardzo cieszę się, że będziemy dostawać kolejne Epici Punishera. Brawo Egmont, super sprawa. Ale dalej żałuję, że gdy skończyli się Thunderboltsi z Marvel Now, to nie dostaliśmy solowej serii z Pogromcą. No i mimo wszystko chciałbym Frankencastle'a dostać po polsku.

Offline donT

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #680 dnia: Śr, 12 Kwiecień 2023, 12:26:30 »
"No rules".

Szukam tego od dawna i nigdzie nie moge znalezc. Kreska faktycznie jest zajebista!
You know nothing. Hell is only a word. The reality is much, much worse.

sum41

  • Gość
Odp: The Punisher
« Odpowiedź #681 dnia: Śr, 12 Kwiecień 2023, 16:25:25 »
Zobacz jak teraz rysuje Nguyen

https://www.artstation.com/liquidbrush

Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #682 dnia: Pt, 14 Kwiecień 2023, 09:00:06 »
"Myślałem, że już sięgnąłem dna."
"I nagle zagłębiam się jeszcze trochę."


Trafiłem na to przypadkiem w poszukiwaniu występów gościnnych Franka Castle w seriach komiksowych z nim bezpośrednio niezwiązanych. A że w starych, dobrych czasach był on postacią popularną i nie na cenzurowanym, to i trochę tych cameo można znaleźć (nawet w "X-men" od Claremonta i Jima Lee).
Miniseria "Code of honor" była dla mnie dużym zaskoczeniem, bo nie miałem o istnieniu tegoż projektu bladego pojęcia. Jest to wyraźna próba popłynięcia na fali sukcesu trzy lata wcześniejszego "Marvels" Busieka i Rossa, napisana przez legendarnego Chucka Dixona. Publikacja przeszła jednak bez echa, pomimo że scenariuszowo jest - moim zdaniem - lepsza niż praca Busieka.
Cztery około pięćdziesięciostronicowe zeszyty, malowane przez Brad Parkera, Tristana Shane, Terese Nielsen, Vincenta Evansa, Boba Wakelina, Dericka Grossa i Paula Lee. Od strony plastycznej bliżej tym komiksom do wyczynów artystów z brytyjskiego 2000 AD. Niektóre plansze są świetne, niektóre słabują, poziomu maestrii Alexa Rossa żadnemu z twórców nie udało się osiągnąć, najlepsze wydaje się to co zrobił Parker. Szkoda, bo projekt ewidentnie na to zasługiwał, a rozbicie go pomiędzy tylu artystów ewidentnie mu zaszkodziło.
Chuck Dixon jest scenarzystą nieskomplikowanym. Jego głównym zadaniem, jak mówił, jest opowiadanie historii ku uciesze czytelników. Nigdy nie skupiał się nad rozkminami nad sensem życia i tym podobnymi klimatami. Tu poszedł jednak ambitnie. Obserwujemy życie zwykłego człowieka, czarnoskórego gliniarza Jeffreya Pipera w marvelowskim Nowym Jorku, pełnym dziwaków w kostiumach. Czyli zabieg wypróbowany przez Kurta Busieka, ale bez pompy i zadęcia jak w "Marvels" (które bardzo lubię zresztą); przez Dixona poprowadzony jest zdecydowanie bardziej przyziemnie.
Pipera poznajemy jako żółtodzioba w nowojorskiej policji, widzimy jak zakochuje się w latynoskiej dziewczynie imieniem Janet, czego nie akceptuje jego matka. Mijają lata, życie płynie i nie jest usłane różami. Wydaje się wręcz równią pochyłą. Piper przypadkiem pokrzyżuje plany Punishera i uratuje życie gangsterowi powiązanemu z rodziną Carbone, co wpłynie na jego karierę zawodową. Nie bez znaczenia okaże się też tysiącdolarowy banknot z pogardą rzucony mu przez Wilsona Fiska; banknot, który Jeff - wbrew sobie, ale jednak - podniesie i schowa do portfela. Jak ten banknot wpłynie na jego życie i czy kiedykolwiek go użyje? A w tle tego wszystkiego sprawnie wplecione odwołania do wielkich wydarzeń z uniwersum Marvela.
"Code of honor" to też próba odpowiedzi na pytanie - czy ci ludzie określający się mianem superbohaterów rozświetlają życia zwykłych śmiertelników? A może raczej rzucają na nie cień?
Są w tej miniserii sceny wybitne - na przykład te z ojcem głównego bohatera. Do tego świetny myk z kolejnymi "designami" postaci Angela z X-Men, którym Dixon komentuje "kondycję" marvelowskiego świata - prosty, ale doskonały. Cała ta historia to zresztą scenariuszowe opus magnum Dixona i szkoda, że została zapomniana. To mroczna opowieść, ale jest w niej i nadzieja.

A jeśli jesteście fanami Punishera i pamiętacie pierwszy polski numer Spider-Mana od TM-System Supergruppen Codem ;) z przedrukiem historii "Spider-Man: Threat or Menace?" Dennisa O'Neila i Franka Millera, to "Code of honor" przyjemnie Was zaskoczy PRZEUROCZYM nawiązaniem. :D

Frank Castle (w radiowozie, skuty kajdankami): "Cóż, jest jedna miła rzecz, jeśli chodzi o więzienie..."
Policjant spogląda na Pipera i uśmiecha się z politowaniem.
Frank: "Jest w nim wielu kryminalistów."
Frank (zbliżenie - lodowate spojrzenie): "Naprawdę wielu."
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline badday

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #683 dnia: Pt, 14 Kwiecień 2023, 09:13:15 »
Szukam tego od dawna i nigdzie nie moge znalezc. Kreska faktycznie jest zajebista!
Powinno być w epicu nr 9 (na razie niezapowiedzianym).

Offline Bazyliszek

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #684 dnia: So, 15 Kwiecień 2023, 07:42:02 »
Podobny tekst o więzieniu Frank mówił kilka razy. Bo przecież tam to nie on jest zamknięty z przestępcami, tylko przestępcy z nim. :)

Co do wpływu superbohaterów na świat, to po 30 kolejnych latach czytania komiksów superhero ja nie mam wrażenia, że świat zmienia się na lepsze. Już o tym pisałem na forum - herosi bronią status quo, bo Marvel i DC trzymają scenarzystów na uwięzi. Niektóre eventy to mi już przypominają świat z Kingdom Come, gdy supki naparzają się między sobą i w ogóle nie zważają na świat dookoła.

Z Punisherem jest podobnie. On jako jednoosobowy szwadron śmierci zabił setki gangsterów. I dalej ten półświatek nie postępuje inaczej. Lewiatan to przynajmniej zaczął ukrywać się przed Supermanem. A mafiia działa cały czas tak samo i nie widać przerzedzenia szeregów.

Offline Popiel

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #685 dnia: So, 15 Kwiecień 2023, 08:43:57 »
Podobny tekst o więzieniu Frank mówił kilka razy. Bo przecież tam to nie on jest zamknięty z przestępcami, tylko przestępcy z nim. :)

Rorschach. Weź się ogarnij.

Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #686 dnia: Pt, 21 Kwiecień 2023, 09:05:06 »
Tym razem raczej ciekawostka, bo nie jest to komiks jakoś szczególnie wybitny. Aczkolwiek swoje zalety ma, bo jakże mogłoby być inaczej skoro napisali go John Wagner i Alan Grant, a narysował Cam Kennedy. "Punisher: Blood on moors".
W sumie zabawne, że w 1991 r., kiedy jakaś część forumowiczów (ja też, ja też!) ekscytowała się Batmanem (od Granta, Wagnera i Breyfogle'a) oraz przygodami Puniego (z rysunkami Portacio, Lee i Larsena), czytelnicy z juesej dostali combo - Punishera od legendarnego już duetu scenarzystów.
Skoro "Krew na wrzosowiskach" to wiadomo gdzie toczy się akcja, no nie? Zaczyna się od retrospekcji z pijanym Punisherem zamarzającym w śnieżycy... na wrzosowisku. A potem, po jeszcze jednej retrospekcji, dowiadujemy się, że Frank Castle trafił do Szkocji, podążając śladem amerykańskiego handlarza narkotyków nazwiskiem Zanussi :D. Dealer planuje przeprowadzenie większej operacji, o czym Punisher wie - nie zna jednak jej szczegółów. I zamierza je poznać po wnikliwej rozmowie z Zanussim. Okazuje się jednak, że na przestępcę poluje też koleś wyglądający na siedemnastowiecznego szkockiego wojownika/członka klanu, sprawnie posługujący się mieczem. Normalnie Castle zapewne kupiłby chipsy, browarka i obserwował rozwój sytuacji, ale aby poznać szczegóły planowanej operacji będzie musiał pokrzyżować plany Clansmana (szkockiego, nie z kejkejkej) i uratować Zanussiego. Potem wydarzy się wiele, a fabuła zahaczy nawet o sprawy nadnaturalne.
W sumie historia jakich wiele, ale Wagner/Grant prowadzą akcję sprawnie, mają fajny pomysł na przerzut narkotyków (powiązany z jedną ze szkockich specjalności) oraz robią masę zabawnych wrzut do szkockiej mentalności/obyczajów. No i napisali dialogi z fonetycznym zapisem szkockiego akcentu, a to się ceni. ;D
Cam Kennedy - współtwórca kultowego dla wielu "Star Wars: Dark Empire" - tutaj po raz pierwszy rysował Puniego (drugi raz przydarzy mu się ta okazja we współpracy z Ennisem przy "Streets of Laredo"). Wyszło bez szału, ale ładnie, zwłaszcza, że Kennedy sam położył kolory i są w tym komiksie kadry, które potrafią zachwycić. Nie da się ukryć, że ten rysownik ma pewną manierę, która niektórych może irytować (twarze i fryzury), a dla innych być bez znaczenia. Jak zwykle w komiksie - kwestia gustu i indywidualnej wrażliwości.
Do tego gustowne wydanie, świetna okładka, przepiękne kolorki, szkocka krata na propsie i w ogóle. 8)
Czytając ten komiks, po raz kolejny zastanawiałem się, dlaczego TM-Semic mając w dostępie takie produkcje jak "Wolverine/Punisher: Damaging evidence" "Assassin's guild" (polski czytelnik dostał to dopiero dzięki Egmontowi), "Kingdom gone" czy właśnie "Blood on moors" katował nas niektórymi z naprawdę żenujących opowieści z Punim. Ale to już chyba robota dla Wołoszańskiego polskiego komiksowego rynku.
Na marginesie: Alan Grant poniekąd splagiatował sam siebie (i przyjaciela swego) robiąc kilka lat później "Batman: The Scottish connection", oparte na podobnym patencie.

Cytaty:
humorystyczny
Castle: "Uh... co to właściwie jest, pani Brechin?"
Pani Brechin: "Haggis - narodowy przysmak! To krew, podroby i inne pozostałości, których nich nie chce, zawinięte w owcze wnętrzności i ugotowane jak pudding."
Castle (z rezerwą w głosie): "Brzmi świetnie."

tradycyjny
Castle (do gościa z pętlą na szyi i palcami stóp ledwo opartymi na stołku):
"Potraktuj to jako Sąd Boży, jak w średniowieczu. Prędzej czy później nie wytrzymasz i zawiśniesz. Jeśli się udusisz - byłeś winny..."
"A jeśli lina się zerwie..."
"Wymienię linę."
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #687 dnia: Pt, 28 Kwiecień 2023, 07:28:17 »
Jeśli jesteście boomerami (jak ja :D) to zapewne pamiętacie lata osiemdziesiąte oraz przełom '80 i '90 w amerykańskim kinie S-F/horror. A dokładniej trend opowieści o zmutowanych ludziach/stworach/nieudanych superżołnierzach, którzy sieją śmierć i zniszczenie gdziebądź. Bardzo na czasie wówczas, zwłaszcza w wariancie "prosto na VHS". A teraz wyobraźcie sobie, że jesteście dobrym scenarzystą (jak Jim Starlin) i wiecie, że wasz nowy projekt narysuje legenda - Bernie Wrightson, mistrz komiksowych opowieści grozy. Głupio byłoby nie wykorzystać takiej okazji, prawda? Tak więc bierzecie dochodową postać (Punisher), modną niezabijalną kreaturę (genetycznie zmodyfikowany psychopata), dorzucacie trochę politycznej paranoi oraz marvelowskiego klimatu (Nick Fury) i już macie hit. "Punisher: P.O.V" z 1991 roku.

Deke Wainscroft to lewicowy rewolucjonista, który ze swoim kumplem Zonkerem przesiedział trochę w więzieniu za terroryzm. A konkretnie - za wysadzanie ludzi w powietrze. Po wyjściu Deke i Zonker uznają, że rewolucję można rozruszać, ale trzeba do tego środków. Takowe są w bankach, a można przecież połączyć eksplozje i wypłaty z banku, no nie? Podczas przygotowań do kolejnego ataku Zonker przypadkiem detonuje ładunek wybuchowy skutecznie minimalizując swój ślad węglowy do zera, a Deke, poparzony i w szoku pourazowym, ląduje w podziemnych kanałach. Tam natomiast zostaje zalany spuszczoną do kanałów substancją, nie całkiem udanym prototypem serum superżołnierza. Jak to w Marvelu, nie pierwsze to serum i nie ostatnie. Deke ulega modyfikacji w psycho-stwora-wańkę-wstańkę o skłonnościach wampirycznych.

Wiem, wiem... to brzmi idiotycznie. ;D

Bo tak jest. Natomiast dostaliśmy do tego Punishera, Nicka Fury, Kigpina, Chestera Goudala - religijnego oszołoma (wierzącego, że Bóg powierzył mu misję oczyszczenia świata z demonów), świetnie poprowadzoną żołnierską przyjaźń pomiedzy Punim a Chiefem (człowiekiem Kingpina), a na zakończenie horrorowy motyw niczym z "Koszmaru w Dunwich" od poczciwego HPL - a wszystko to złożyło się na naprawdę zabawną mieszankę. Poza tym, Starlin zbudował opowieść przemycając przemyślenia na temat amerykańskiej polityki wewnętrznej i zewnętrznej - cel (amerykańska racja stanu) uświęca nawet najbardziej obrzydliwe środki. W "P.O.V." bezlitośnie pokazuje styk polityki, biznesu i tzw. nauki, który zawsze owocuje patologią do potęgi (o czym, całkiem niedawno, sami mogliśmy się przekonać w realu). Pod względem komentarza społeczno-politycznego "Punkty widzenia" są prawie tak dobre jak run Starlina w serii "Batman" (jeden z najlepszych w historii Nietoperza), ale generalnie nie jest to historia, która można uznać za bardzo dobrą. Ma mocne strony (ukazanie Franka Castle jako cierpiącego człowieka, potrafiącego współczuć, a nie psychopaty), natomiast różne uproszczenia i kalki powodują, że jej potencjał został zaprzepaszczony. Trochę jakby Starlin napisał tę opowieść przede wszystkim tak, aby Wrightson mógł się graficznie wyszaleć. ;D I to się - oczywiście - zadziało.
O stylu Wrightsona nie ma co za dużo pisać. Albo się jego krechę uwielbia (jak Andreas), albo nie. "P.O.V" to prawie dwustustronicowy graficzny pocisk, z jednej strony w klimacie street level, z drugiej ody do horroru (kanały ściekowe, rozpuszczone zwłoki, urwane głowy, zmutowane organizmy, itd.). Są kadry zrobione pośpiesznie (jakby na odwal - ale i tak trzymają poziom dla wielu nieosiągalny), a są takie, w które można się wpatywać i wpatrywać. Rysunki Legendy uzupełnia przepięknymi kolorami Bill Wray (panowie pracowali razem przy "Batman: The Cult" - u nas jako "Sekta"), a okładka do drugiego zeszytu to chociażby w aspekcie kolorów plastyczny majsterszyk.
Warto też dodać, że "P(oint) O(f) V(iew)" to projekt unikatowy dla Marvela z tamtych lat. Cztery około pięćdzięsieciostronicowe zeszyty, ze stylowymi fotografiami na tylnych okładkach. Ewidentna próba zdyskontowania patentu z "Dark Knight returs" i potem "Batman: The Cult". Nie tak udana jak tamte, ale i tak zacna.


Cytaty:

Castle (o Deke'u i Zonkerze):
"Bomby dla ludności, żeby ją przebudzić" - to było ich motto."
"Ich mała krucjata kosztowała życie szesnaście osób. Odsiedzieli 15 lat... mniej niż rok za każde z tych zabójstw."
"Amerykański wymiar sprawiedliwości: co za farsa."

Castle wchodzi do magazynu wyładowanego paczkami z kokainą. Przemytnicy są zaskoczeni.
Castle z uzi w dłoni (do przemytników): "To jak będzie, panowie?"
Castel (z off-u): "Oczywiście, dobrze znam odpowiedź na to pytanie."
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain

Offline Bazyliszek

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #688 dnia: So, 29 Kwiecień 2023, 12:55:33 »
Ale o co chodzi z tymi rysunkami w Batman Sekta?? Bo sam komiks bym nawet kupił, ale odstraszyły mnie rysunki. I pytanie czy to jest stand alone, czy część runu z regularnych historii o Batmanie?

Frank nie jest psychopatą. Kieruje nim nieugaszona rządza zemsty na przestępcach za to, że pozbawili go rodziny i szczęścia. Oraz nie godzenie się na to, że źli ludzie zabijają dobrych i jeszcze wiodą sobie dostatnie życie na krzywdzie innych ludzi. Nie godzenie się na taki porządek rzeczy i co więcej - robienie czegoś z tą niesprawiedliwością, nie jest dla mnie objawem choroby psychicznej, tylko wręcz przeciwnie. To raczej nasz świat ma głęboką schizofrenię. Pełne usta frazesów o demokracji i dobrobycie. A tymczasem 1/3 świata żyje względnie zamożnie, a cała reszta to ocean biedy. I wszyscy się na to godzą i wzruszają ramionami i uważają, że to jest "normalne". Że Francja sprzedaje broń Rosji (do 2022), że USA chociaż niby walczy z narktykami na ulicach, to jednocześnie wysyła broń de facto dla karteli do Ameryki Południowej i pozwala koncernom farmaceutycznym na terenie USA produkować opioidy itd. Mr Payback have right :) (poza zabijaniem osób postronnych typu ta sprzątaczka). A Punisher nie zabija postronnych, tylko morderców, handlarzy narkotykami, terrorystów i prawdziwie winnych. Przy okazji rzuca czerstwe, czarne żarty, bo ma poczucie humoru i stał się cynikiem. Ale na pewno nie jest psychopata bardziej niż większość ludzi na świecie.

Offline Chmielu

Odp: The Punisher
« Odpowiedź #689 dnia: So, 29 Kwiecień 2023, 14:16:32 »
Wrightson to jeden z najlepszych rysowników amerykańskich ever. Trzeba jednak wyjść poza superhero, żeby to zobaczyć.

Co do Franka. Wielu scenarzystów przedstawia go jako psychopatę - niewątpliwie, gdyby ktoś taki istniał naprawdę, nie można byłoby go określić mianem normalnego. Zdecydowanie bardziej wolę jak twórcy odnajdują w nim cierpiącego człowieka (jak Starlin właśnie). Dla mnie, jak już tu kiedyś pisałem, Castle jest przede wszystkim postacią tragiczną, ze względu na to co robi w zestawieniu ze swoimi kulturowym background'em. Jedna z najciekawszych, wielowymiarowych postaci w popkulturze.
To nie pandemia, to test IQ.

"Żadna ilość dowodów nigdy nie przekona idioty" /
„Łatwiej jest oszukać ludzi niż przekonać ich, że zostali oszukani” Mark Twain