Miałem póki co wstrzymać się z lekturą, ale trochę się nahype'owałem i zacząłem czytać niedługo po otrzymaniu nowego "Punishera". W sumie takiego tomu jeszcze nie mieliśmy w tej serii - bo tym razem dostajemy antologię złożoną w całości z krótkich, niepowiązanych ze sobą historii. Czyli głównie jest to zbiór one-shotów, ale nie tylko, bo Egmont pokusił się o zebranie wszystkiego, co zostało do wydania z Maxa (poza najnowszą miniserią Ennisa, którą pewnie też kiedyś wypuszczą - może po wydaniu Marvel Knights?), dostajemy więc również annual z 2007 roku, ostatni zeszyt pierwotnej serii, który wcześniej pominięto (składający się z pięciu krótki historii) oraz 5-zeszytową miniserię "Untold Tales of the Punisher Max" (również każdy zeszyt to osobna historia). Duży plus dla wydawnictwa już za sam fakt kompletności edycji i że chciało im się dorzucić nasze braki do oryginalnego wydania, dzięki czemu finalnie dostajemy całość serii po polsku.
Twórcy są różni, co za tym idzie poziom poszczególnych historii też. Tak więc pokrótce o każdym opowiadaniu:
"Naked Kill" (one-shot, 2009) - kiczowate i trochę naciągane (taki super strzeżony budynek i nikt nie widział na kamerze, co się dzieje?). Takiej sobie jakości czytało, chociaż nieźle narysowane przez Laurence'a Campbella.
"Get Castle" (one-shot, 2010) - rysownik ten sam, za to scenariuszowo dużo lepiej. Solidna historia nawiązująca do wydarzeń z runu Ennisa. Fajne.
"Butterfly" (one-shot, 2010) - historia o płatnej zabójczyni wspomniana w opisie tomu. Po opisie pomysł niezbyt mnie przekonywał, ale wykonanie okazało się bronić. Solidna fabuła z Punisherem pozostającym tym razem w tle. Rysunkowo po raz trzeci Campbell, więc póki co strona graficzna trzyma równy poziom. Plus kolejne nawiązanie do runu Ennisa.
"Happy Ending" (one-shot, 2010) - Punisher do scenariusza Petera Milligana, utrzymany w stylu kina akcji z lat 90. Frank ponownie gdzieś na uboczu, tym razem całość wypada trochę słabiej, ale dalej czyta się to całkiem przyjemnie. Rysunkowo trochę powrót do poprzedniej epoki.
"Hot Rods of Death" (one-shot, 2010) - dużo akcji, mało dialogów i kolejny hołd dla starego kina akcji - tym razem wyrażony wprost. Po tytule nie spodziewałem się zbyt wiele, ale lektura poza tym, że szybka, okazała się też całkiem przyzwoita.
"Tiny Ugly World" (one-shot, 2010) - może to z faktu, że minęło trochę czasu od poprzedniego tomu albo to ja stałem się bezkrytyczny dla tej serii, ale naprawdę odbieram te one-shoty całkiem pozytywnie (a taki "X-Mas Special" Aarona z poprzedniego tomu w ogóle mi nie podszedł, wrażenia z poprzednich one-shotów, które dostaliśmy po polsku też miałem takie sobie - poza tymi Ennisa). Narysowane to jest generalnie średnio, fabuła nieco poryta, ale płynę przez kolejne historie i czuję się, jakbym wrócił trochę lat wstecz i kupował znowu zeszyty w kiosku.
"Jimmy's Colission" ("Untold Tales of the Punisher MAX" #1, 2012) - historia nieco oklepana, ale solidnie wykorzystuje ograne tropy, więc jest całkiem przyjemnie. Rysunkowo średniawa.
"Where the Devil Don't Stay" ("Untold Tales of the Punisher MAX" #2, 2012) - mocno średniej jakości przerywnik. Fabuły i dialogów jest tu na kilka minut lektury, w dodatku rysunki chyba najsłabsze w tym tomie.
"The Ribbon" ("Untold Tales of the Punisher MAX" #3, 2012) - krótka i raczej naciągana historyjka. No niestety.
"Manhunt" ("Untold Tales of the Punisher MAX" #4, 2012) - utwierdzam się w przekonaniu, że seria "Untold Tales" niewiele miała do zaoferowania, ale tym razem jest trochę lepiej. Strasznie to krótkie, ale ma więcej sensu i ogólnie wypada lepiej niż dwie poprzednie opowieści.
"A Little About Revenge" ("Untold Tales of the Punisher MAX" #5, 2012) - nareszcie koniec serii "Untold Tales". Pomysł wyjściowy nawet ciekawy, choć raczej nie jest to na tyle głębokie, jak się chyba wydawało autorom. Ogólnie komiks średni, ale jak na tę serię wypada nieźle.
"Dolls", "Gateway", "Ghoul", "Father's Day", "Smallest Bit of This" (historie z "Punisher: Frank Castle MAX" #75, 2009) - ciężko za bardzo się rozpisywać o każdej z osobna, bo to bardzo krótkie rzeczy - wszystkie pięć zmieściło się w jednym, standardowej długości zeszycie. Mimo to powrót do głównej serii okazał się bardzo odświeżający. Mimo, że nie jest to jakieś scenariuszowe mistrzostwo, to jednak poziom wyżej od totalnie nijakiego "Untold Tales". Każde opowiadanie ma jakiś konkretny pomysł na siebie, nic wielkiego, ale razem tworzą solidne zamknięcie serii. Przy okazji dostajemy trochę wspominek i powraca kilka nazwisk przewijających się już przez serię Max - zarówno od strony scenariuszowej (Gregg Hurwitz, Peter Milligan, Duane Swierczynski), jak i rysunkowej (Laurence Campbell, Goran Parlov). Pojawia się nawet małe nawiązanie do Punishera z Marvel Knights - akurat przed ponownym startem tej linii w Polsce.
"The Hunted" ("Punisher MAX Annual", 2007) - bardzo solidne zakończenie tomu. Przyjemna, dobrze napisana historia i Lawrence Campbell po raz kolejny w roli rysownika - zdaje się, że to on został gwiazdą tego tomu.
Miałem wątpliwości, jak wypadnie jakość tych komiksów, bo poprzednim razem, gdy dostaliśmy tom złożony ze zbioru mniej znanych nazwisk (czyli przy tomie szóstym) moje wrażenia były raczej mocno średnie, ale w ogólnym rozrachunku cieszę się, że otrzymaliśmy to uzupełnienie. Przy kilku komiksach nie obyło się bez narzekań z mojej strony, ale głównie dotyczy to 5 zeszytów "Untold Tales", gdzie jest to kompletnie wyrobnicza robota i najsłabszy element tego tomu. Reszta wypada całkiem pozytywnie, a zwłaszcza opowiadania klimatycznie zilustrowane przez Laurence'a Campbella. I pomimo wad większość z zawartych tu historii to solidna lektura - tylko i aż. Pewnie gdyby były dokoptowane w roli dodatków do poprzednich wydań, to nie robiłyby specjalnego wrażenia i służyły jedynie jako zapychacze, ale cały ich zestaw, jako taki zbiór krótkich fabuł sprawdza się całkiem dobrze. Nie są to żadne wyżyny scenopisarskie, ale ja jestem zadowolony z miłej lektury.
Wypatruję już września i startu "Marvel Knights".