Punisher MAX Ennisa jest moim ulubionym runem, ale doceniam i wracam regularnie do jego "kontynuacji" czyli Aarona. Na weekendzie przefrunalem przez wszystkie 4 trejdy, ktore choc czyta sie szybko, jest to satysfakcjonujaca, dosadna, ze sie tak wyraze, porcja komiksowego miecha. Pamietam, ze w momencie zapowiedzi wielu fanow (w tym rowniez moja skromna osoba) krecilo nosem, ze maja byc Kingpin, Bullseye, Elektra i ze kicha, bo Frank lepiej wypada na obrzezach marvelowego universum, a kalesony lepiej niech pozostana poza jego spektrum. Kolejna lektura utwierdzila mnie, ze Aaronowi udalo sie cos, co raczej mialo sie nie udac. Co prawda wyzej wymienione postacie przypominaja swoje oryginaly z 616, ale w gruncie rzeczy bardzo do MAX pasuja. Szalony Bullseye, bezlitosny, gotowy poswiecic wszystko Fisk i totalnie nieprzewidywalna pani Natchios to zestaw idealny idealny. Dzieki takiemu doborowi villianow nie czuc tu robienia niczego na sile. Podoba mi sie takze pociagniecie tego co zaczal Ennis czyli watku, bardzo istotnego dla postaci, jakim jest wojna w wietnamie oraz to, ze Frank starzeje sie czasie rzeczywistym. Szkoda, ze caly run to zaledwie 22 zeszyty, bo choc w koncowych numerach jest 65 letnim dziadkiem, to mozna to bylo jeszcze chwile pociagnac i troche wszystko rozbudowac. W wojnie z Kingpinem spokojnie mozna bylo dodac 1 czy 2 story arci i dorzucic nowy watek czy kolejnego dewianta. Inna sprawa, choc to raczej kwestia indywidualnych upodoban - wolalbym innego rysownika. Doceniam Dillona, ale za nim nie przepadam. O wiele bardziej widzialbym na jego miejscu artystow z runu Ennisa, szczegolnie Fernandeza.
Edit: literowka