Nie wiem, czy było coś podobnego w tym temacie, ale wrzucę swoje takie luźne przemyślenie. Oglądam dwuczęściową animację z 2024 i jest całkiem niezła. Znaczy nie podobają mi się te komputerowe auta na tle tradycyjnej animacji, ale niech tam twórcom będzie. Jest noc i dochodzę do sceny gdy Dr Manhattan opowiada swoją historię. Że widzi wszystko, że wie co się wydarzy, że całkiem inaczej postrzega czas i rzeczywistość. I wtedy się wzdragam. Bo co jeśli teoria strun jest prawdziwa? Jeśli istnieją alternatywne wszechświaty, rzeczywistości i w jednej z nich NAPRAWDĘ istnieje wszechpotężny Dr Manhattan i on patrzy na mnie tym swoim pustym wzrokiem, jak czytam komiks o nim w jedynej alternatywnej rzeczywistości, w której nie ma superherosów?? Ugh - to taki moment WTF podczas obcowania z tym komiksem i jego pochodnymi.
Np. niedawno w komiksie z Flashem jest on uwięziony w Gemworldzie i łamie 4 ścianę, krzycząc nagle do czytelnika. Albo ostatnia scena z Men In Black 1. John tego nie robi, Moore tego nie robi i przez to takie uczucie gęsiej skórki na plecach jest bardziej dojmujące. Tak się pisze scenariusze do komiksów.
A poza tym myślę, że DC Comics powinno zwrócić Alanowi Moore'owi prawa autorskie do "Strażników".