Star Wars Soule'a - rozwinęło się to całkiem ciekawie, a seria wypada najlepiej w momentach, kiedy skupia się na Skywalkerze i jego dokształcaniu się w temacie Mocy. Soule niekiedy mocno nawiązuje do Wielkiej Republiki czy pisanego przez siebie Vadera, więc warto znać też te serie.
Darth Vader - mało tu Vadera, a scenarzysta sporo miejsca poświęca Padme i jej dwórkom (szczególnie Sabe, która bardziej od Vadera jest tu główną postacią). Przez większość czasu to przyjemny średniak.
Łowcy nagród - tu za to znajdziesz sporo Vadera. Nie jest to coś nadzwyczajnego, ale czyta się dobrze. No i łowcy zaprezentowani w epizodzie V udanie tu wypadają (szczególnie spodobał mi się zeszyt opowiadający o przeszłości Zuckussa).
Aphra - Lara Croft w odległej galaktyce. Sporo tu przygody i humoru, nieco horroru i trochę romansu (wątek relacji tytułowej bohaterki z Magną i Saną jest całkiem istotny i nawet posłużył za punkt wyjścia do miniserii poświęconej drugiej z wymienionych). Ze względu na lekkość i atmosferę przygody czyta mi się to bardzo dobrze i to chyba moja ulubiona seria SW z obecnie wydawanych przez Egmont.
Wydarzenia - trylogia Qi'ry ("Wojna łowców nagród", "Szkarłatne rządy", "Ukryte Imperium") wypada całkiem dobrze, no i przyjemnie ogarnięto tu wątki, dla których nie było miejsca w innych seriach (np. rycerze Ren).
Warto zapoznać się z miniseriami. W przypadku "Star Wars. Wielka Republika. Ostrze" nie musisz wiedzieć nic o Wielkiej Republice, a sam komiks opowiada o bardzo dżedajskim Jedi (a przy okazji poruszona tu została jedna z kwestii, jakie pojawiły się w Vaderze Soule'a - tak, ten scenarzysta lubi nawiązywać do swoich innych dzieł). Podobali mi się "Piloci TIE", miło wspominam całą drugą fazę Wielkiej Republiki (jej akcja została osadzona przed pierwszą fazą, więc znajomość wcześniejszych komiksów nie jest wymagana, ale za to warto znać powieści z drugiej fazy) oraz mangę "Star Wars. Luke Skywalker. Legendy".
Jako osoba od ćwierć wieku czytająca rzeczy z logo Star Wars na okładce mogę powiedzieć, że warto dać szansę obecnie wydawanym tytułom. Co prawda wizualnych cudeniek na miarę "Mrocznego Imperium" czy Fetta (również z rysunkami Kennedy'ego) tutaj nie ma (ale w późniejszych komiksach Dark Horse'a też nie było), ale fabularnie obecne Marvele nie odbiegają poziomem od tego, co było w Legendach.