Ja raz na spróbę wziąłem Spectacular Spider-Man no. 1 z Octopusem, co Egmont u nas wydawal, i to zupełnie nie było to. Odpuściłem ongoing superhero calkowicie, za wyjątkiem jakichś shotów typu Azyl Arkham. Teraz, gdy wychodzi Spider-Man (McFarlane, a potem Kraven) to widzę sens w tym, żeby wrócić do dzieciństwa w ramach podróży sentymentalnej, plus to zawiera jakiś wiekszy wycinek, który umiem sobie poukładać. Jak człowiek odkrywa, że jest dziesięć uniwersów, że Peter Parker wraca do czasów liceum średnio co 3 lata to faktycznie, traci to jakikolwiek sens. Ale epici ten sens przywracają w jakimś stopniu, i mi się to podoba.