Zeszyty 1-15 to origins, budowanie swiata, przedstawianie bohaterow itd, nie podlega wiec do konca takiej samej ocenie jak pozniejsze numery.
Duzy wplyw ma tez oczywiscie nostalgia, ale sam fakt, iz ciagle odkrywamy postaci, motywacje powoduje, ze nie oczekujemy tego samego co od serii, ktora ma za soba kilkadziesiat/set numerow.
Widac, ze McFarlane bawil sie tworzac i, ze bylo to dla niego wazne. To ciagle poczatki, jego dlugo wyczekiwane "dziecko", pierwszy w pelni autorski (chodzi o proces wydawania, nie tworzenia) produkt.
Niestety zeszyty te to w tej chwili "ramotki". Owszem - specyficzna kreska i kadrowanie McFarlane'a przyniosla mu slawe i pieniadze (TASM, Torment itd) bo bylo to nowe i swieze, ale od tamtej pory minelo 25 lat.
Todd nie jest tez wybitnym autorem scenariuszy - z pierwszych kilkunastu zeszytow najbardziej lubie zeszyty 8-11, ktorych autorami byli Alan Moore, Neil Gaiman, Frank Miller, Dave Sim.
Czy pierwsze zeszyty sa wazne? Jak najbardziej. To historia i nic tego nie zmieni. Spawn wpisal sie w annaly pop kultury na stale czy to sie komus podoba czy nie.
Czy trzeba je znac zeby czytac nowe rzeczy? Fajnie by bylo, ale na tyle nieskomplikowana historie mozna strescic w kilku zdaniach wiec nie jest to konieczne.
Porownac starych i nowych rzeczy niestety nie potrafie. Inne czasy, inni tworcy. Osobiscie polecam przeczytac wszystko, ale ja nie moge nawet udawac, ze jestem obiektywny
