Nie widziałem na forum tematu poświęconej tej serii więc pozwolę sobie na powołanie do życia a przy okazji podzieleniu się kilkoma słowami po przeczytaniu serii:
Dla mnie "Skalp" to jedna z tych pozycji, która ograbia mnie ze złudzeń tudzież wywraca obraz czegoś o 180 stopni - jeśli dotychczas, obraz Indian kojarzył Wam się głównie z "Tańczącym z Wilkami" tudzież z klipem "Blaze Of Glory" Jona Bon Jovi to ten komiks natychmiast go zmieni.
Bohaterem serii jest Dash - Indianin, który wraca do swojego rodzinnego rezerwatu po wieloletniej przerwie ale tym razem w charakterze tajnego agenta FBI, który ma za zadanie rozpracowanie i zdobycie dowodów przestępczej działalności wodza rezerwatu a jednocześnie szefa jego świata przestępczego.
Nie będę spoilerował fabuły - powiem tylko tyle, że zwrotów akcji jest tutaj cała masa - łapałem się na tym, że za każdym razem jakaś postać mniej lub bardziej ważna miała tutaj swoją historię a w zasadzie "swoje za uszami" i to mi się chyba podobało najbardziej spośród całej masy pozytywów tej serii.
Częstym zabiegiem twórców jest cofanie się w czasie, retrospekcje w tym ta kluczowa dla całej historii, które sprawiły że bohaterowie są tym czym są w teraźniejszości.
Komiks jest szorstki, brudny i brutalny i pokazuje a może trochę i przerysowuje jak wygląda życie w rezerwacie - czyli czymś o czym każdy z nas ma raczej ograniczony i jednak mocno stereotypowy obraz a który to jest takim jakby "Państwem w Państwie", które rządzi się swoimi własnymi zasadami i jest jakby nieco wyjęty spod prawa.
Silny nacisk jest też kładziony na indiańskie wierzenia, które mocno się tutaj krzyżują z rzeczywistością zawartą w komiksie - czasami to, wraz z mnogością postaci może się okazać nieco kłopotliwe - mi zdarzało się sporadycznie cofać żeby zakumać "kto to był" i "o co chodzi" ale to raczej były incydenty niż reguła.
Kilka słów o kresce bo nie oszukujmy się - nie każdemu podejdzie do gustu, szczególnie główny rysownik serii czyli R.M. Guera ma specyficzny rys. Rysunki są, powiedziałbym, dość surowe - to chyba najwłaściwsze słowo i choć nie aspirują do arcydzieł to mają swój smak i w tej konkretnej brudnej serii pasują doskonale.
Niejaką "odtrutką" na Guerę są obrazy rysowników "gościnnych", których jest kilku i mają na ogół pojedyncze historie w każdym ze zbiorczych tomów - one są na ogół dużo bardziej przyjemne dla oka - nie pamiętam, który twórca - czytając na pewno to wychwycicie, miał wręcz śliczne rysunki co w zalewie surowości zwraca szczególną uwagę - w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Zdecydowanie warto się zaznajomić z serią - polecam wszystkim z naciskiem jednak na czytelnika dorosłego.