Skończyłem przed chwilą pierwszy komiks w 2022 roku, którym okazał się kolejny album z "Sandman Universe". "Księgi magii" Kat Howard nie były dla mnie jakimś priorytetowym tytułem i nie spodziewałem się po nim zbyt wiele, co przejawiło się tym, że trochę czasu od premiery musiało upłynąć i kilka lepszych pozycji z tej linii wpaść mi w ręce w międzyczasie, żebym w ogóle zdecydował się na zakup. Na pierwszy rzut oka nie widziałem w tym komiksie niczego zachęcającego i tak naprawdę lektura pierwszego tomu niewiele zmieniła w moich odczuciach.
Czyta się to na pewno bardzo szybko, ale nie jest to spowodowane tym, że akcja jest tak wciągająca czy scenariusz tak dobrze napisany, że przez kolejne zeszyty się płynie, a faktem, że bardzo mało tu treści. Kończąc kolejne odcinki aż dziwiłem się, że to już finał jednego i początek następnego. Tekstu jest bardzo mało, większa część kadrów to pojedynczy dymek z jednym zdaniem, sporo jest całkiem niemych stron czy po prostu całostronicowych ilustracji. Mogłoby to zapunktować w odbiorze warstwy wizualnej, problem jednak w tym, że rysunki, których autorem jest Tom Fowler, do najpiękniejszych nie należą i daleko im do tego, żeby przykuwały wzrok. Nie podobają mi się projekty postaci, mimika, czy dziwne miny, które robią bohaterowie, a strony wydają mi się puste i na siłę rozciągnięte do wymaganej objętości. W efekcie lektura takiego jednego zeszytu to kwestia dosłownie kilku minut - przysiadłem wczoraj wieczorem, żeby zacząć, a po chwili byłem już na końcówce albumu i gdyby nie późna pora to dzisiaj nie miałbym już czego kończyć.
Postać Tima tak sobie wypada jako główny bohater. Fabuła daje oczywiście uzasadnienie ku temu, że może być rozżalony i zły na cały świat, ale okazuje to dosłownie na każdym kroku i zdecydowanie zbyt często - jest infantylny, co chwila przesadnie gestykuluje, robi obrażone miny, wydziera się na wszystkich wokół i jest strasznie irytujący, tak dla innych postaci, jak i czytelnika. Sam scenariusz jest napisany dość średnio i historia wypada mało przekonująco, jak np. moment, kiedy autorka próbuje nam wmówić, że pewne wydarzenie mocno odbiło się na psychice głównego bohatera - co zresztą powinno mieć miejsce, a czego w samym komiksie nie widać poza faktem, że postacie o tym mówią. Reszta bohaterów wypada dosyć sztampowo, przeciwnicy to do bólu stereotypowi źli magowie, ogólnie niewiele się tu dzieje i jest mało ciekawie, graficznie mocna średniawa - w mojej opinii jak dotąd najsłabsza rzecz z "Sandman Universe", z którą się zapoznałem.