Oj tam zaraz jedynym- też mam na miękko

. Gdybym wcześniej miał Kaznodzieję to nowego wydania bym nie brał, a tak mam kilka nowych cegieł i brak pewności, że było warto.
Wracając do Sandmana mój ulubiony kawałek to Preludia i Nokturny czyli pierwszy tom z pierwszego wydania, później historia kręci się w różne strony - podobnie zresztą jak w serii Baśnie. Względem Uwertury również mam mieszane uczucia - z jednej strony ciekawe(głównie od strony wizualnej) uzupełnienie, z drugiej strony wertowanie po latach całej serii, żeby uchwycić nawiązania i uzupełnienia fabularne nie dało mi oczekiwanej przyjemności. Równie cennym dodatkiem chociaż stojącym mocno obok jest różnie oceniana seria Lucyfer.
Względem kolorów, podobnie jak w przypadku Incala, mam obojętny stosunek, a pierwsze wydanie uważam za przyzwoite - na tyle, że przy możliwości zakupu w Warszawie Sandmana w wersji Absolute w cenie Bernarda Prince (cena za 1 tom) wolałem pozostać przy posiadanej wersji.