Ale to, że herosi czy to Marvela czy DC nie rozwiązują tych trapiących problemów ludzkości od zawsze mnie boli. A jesli ktoś zwalcza głód czy wojny na swiecie, to zaraz jest to niweczone. Tak było w AvX czy Avengers Impas. Smutne to jest, że scenarzystom brak odwagi.
Może właśnie rozwiązują - ale to są problemy, które można rozwiązywać, ale trudno jest do końca rozwiązać. Nie jestem pewien, czy to coś smutnego i brak odwagi, czy może właśnie rozsądek i mądrość scenarzystów, którzy rozumieją, że banda supergierojów nie wystarczy, by zaradzić dylematom, które trapią nasz świat od tysiącleci - że nie można polegać na innych, którzy załatwią za nas całą robotę, tylko trzeba samemu starać się zmieniać ten świat na lepsze.
Bez współdziałania ze strony ludzi, narodów, społeczeństw, w którym herosi odgrywają co najwyżej rolę pomocniczą, wszelkie próby zwalczenia takich globalnych problemów "na własną rękę" prędzej czy później prawdopodobnie zaczną dryfować w stronę jakichś antyutopii - bo jak na przykład wymóc na ludziach, żeby nie prowadzili wojny? Żeby nie budowali broni? Żeby nie myśleli o tym, jak budować broń? Albo użyjemy siły, albo ich do tego przekonamy. Jeśli użyjemy siły, przymusu (jako działający na własną rękę herosi, nie jako członkowie jakiejś międzynarodowo sankcjonowanej siły jak ONZ), czy nawet manipulacji umysłami - to gdzie jest granica? A jeśli przekonamy ich do tego - to po co nam właściwie do tego zadania supermoce?