Den 4 juz za mna i szczerze mowiac (nie wierze, ze to pisze!) czuje sie troche rozczarowany. Scenariuszowo jest super, przygoda goni przygode, akcja popychana jest w coraz to innym, totalnie nieprzewidywalnym kierunku i od lektury nie sposob jest sie oderwac. Jednakze, czegos mi tu brakuje. Byc moze jest to kwestia tego, ze poprzednie czesci uplasowaly poprzeczke tak wysoko, ze ciezko jest jej dorownac. Pojawiaja sie tu pewne sprzecznosci scenariuszowe i logiczne czarne dziury, a poukladanie sobie kolejnosci wydarzen i ich interpretacja jest czasem nie lada wyzwaniem. Najwieksza bolaczka jest jednak strona graficzna, bo album ten zdecydowanie odstaje od poprzednich. Jak pisze Villarubia w poslowiu - robiony byl pod inny niz dotychczas rodzaj papieru, a to wymusilo zastosowanie innej czyt. prostszej techniki kladzenia kolorow. Nie ma wiec charakterystycznych dla Corbena psychodelicznych, pieknych barw. Nadal jest ok, ale to nie to samo, co wczesniej. Nie ma tez Denowego schlonga, usunieto cala golizne i poubieranie glownych bohaterow. Wynika to z faktu, ze pierwotnie publikowany byl w magazynie Heavy Metal i bylo to podyktowane decyzja wydawcy. Tak czy inaczej, mimo pewnych wad to nadal solidna pozycja, a ja z niecierpliwoscia czekam na, mam nadzieje, ze sensownie wszystko spinajacy, ostatni tom.