Autor Wątek: Rękawica Nieskończoności  (Przeczytany 4824 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Itachi

  • Gość
Rękawica Nieskończoności
« dnia: Cz, 07 Luty 2019, 21:32:46 »
Długo zastanawiałem się jak oceniać run Avengers Hickmana. Tajne Wojny zwieńczyły kilkuletnią przygodę scenarzysty i spowodowały że z tej perspektywy należałoby ocenić całość. I tak się człek zastanawiał i rozmyślał, aż do ręki wpadł mu komiks który został w Polsce wydany kilkanaście miesięcy za późno. I z lekka mogę napisać że mnie oświeciło. O jakiej pozycji mowa? Rękawicy Nieskończoności.

To swoista encyklopedia kosmosu Marvela, uszeregowana i zjednoczona w jednym ciele. Połączona w sprawną całość. Znakomicie sprawdza się pierwsza część zbioru -
Spoiler: PokażUkryj
wyprawy Thanosa po kamienie nieskończoności
. Co najważniejsze nie wszystkie zdobywane są
Spoiler: PokażUkryj
brutalną siłą, lecz także podstępem i bezmierną chęcią zaimponowania Śmierci.
Poznajemy wielkie byty, o których gdzieś tam słyszeliśmy albo widzieliśmy w filmie Wojna bez granic. I historia się toczy, aż do jednego kluczowego momentu. Jednej chwili. Sekundy.

Pstryk.

Znika połowa populacji kosmosu. Połowa ludzkości. Jakże fantastycznie sprawdza się scena gdy
Spoiler: PokażUkryj
Spider-Man bujając się po NY
spostrzega nagłe zamieszanie i zdezorientowany po chwili uzmysławia co się dzieje z
Spoiler: PokażUkryj
Mary Jane
? Czy zostanie puste mieszkanie? Zaledwie dwie strony, a wywołują tyle napięcia.


Adam Warlock. Kluczowa i popisowo rozpisana postać. Nadzieja bohaterów, a zarazem osoba która nie zawaha się poświęcić kilku przyjaciół by zrealizować cel. Wyczuwalna oziębłość dodaje albumowi powagi. Powoduje i sprawia że zadania przed jakim stoją herosi będzie największym wyzwaniem do tej pory. I z rozdziału na rozdział czytelnik wchłania ten nastrój i odczuwa atmosferę zbliżającego się starcia.

Wielki finał jak to zazwyczaj bywa przy tylu postaciach okazuje się niedopracowany. Jedni bohaterowie nagle wyskakują z czarnych kadrów kosmosu, inni chwilę przed znikają gdzieś na dłuższy czas jakby zastygli w miejscu. Nie da się wszystkiego połączyć, zdaję sobie z tego sprawę. Ziemscy bohaterowie, kosmiczne byty ze wszelkich krańców galaktyk - niewątpliwie ciężki orzech do zgryzienia. Niedopracowany nie oznacza jednak iż Jim Starlin sobie nie poradził. To bardziej moje subiektywne odczucia, iż z tego owocu można było wycisnąć delikatnie więcej soku.

Dlaczego jednak zdecydowałem się na porównanie Rękawicy do Avengers Hickmana? Otóż uważam jego epopeję za zbyt przerysowaną, rozciągnięta i nie do końca przeprowadzoną w odpowiedni sposób. Na pewno jego wkład we współczesnego Marvela jest przeogromny, cała rzesza nowych postaci, udane pomysły zawarte na łamach tysięcy stron jak sprawnie rozpisana relacja
Spoiler: PokażUkryj
Namora z Czarną Panterą czy założenie Koterii
. Zasług jest wiele, jednak mam problem ze spójnością od zakończenia Nieskończoności. Moim zdaniem kolejne rozdziały rozmywają już cały galaktyczny konflikt. Pojawią się byty które są pod kontrolą innych jeszcze większych bytów, a w tym wszystkim mój entuzjazm zaczął już słabnąć. Dziwne sojusze, ten sam naiwny do bólu Cap i jego wojenka ze Starkiem zakończona chyba w najbardziej przewidywalny sposób. Ale dość już o Hickmanie, może w przyszłości napiszę jeszcze post o jego runie. Na koniec dodam iż nie na darmo piszę o tych pozycjach. Czuć w Marvel Now inspiracje Rękawicą Nieskończoności, jednak już w tak rozbudowanym świecie, Hickman dopisał kolejny, który zbierając wszystko w całość wydaje się być już przesycony wielkością.

Offline Gustavus_tG

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #1 dnia: Wt, 13 Październik 2020, 11:37:39 »
W Krucjacie Nieskończoności jest taki fragment "[...] ból wszechświata będzie znacznie większy niż twój". Czyżby Kazik sparafrazował Adama Warlocka?  :)

Michael_Korvac

  • Gość
Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #2 dnia: Śr, 14 Październik 2020, 20:13:29 »
"Rękawica Nieskończoności" jest dla mnie dość ,,intymnym" - w sensie niewiarygodnej wagi i znaczenia dla mej osoby, jako miłośnika popkultury i komiksowych treści - komiksem. To wraz z "Thanos Powstaje" najważniejsze opowieści graficzne superbohaterskie z jakimi się spotkałem, ba, rzekłbym najistotniejsze wśród całej idei i zdobyczy komiksowej w dziejach.

Zakończenie "Rękawicy Nieskończoności", cóż, jawi się jako... dość specyficzne.
Spoiler: PokażUkryj
Uprawa roślin, być może hodowla zwierząt, kto wie. Thanos staje się rolnikiem na pełen etat. 8)


Wracając do sedna samego komiksu i postaci "Thanosa", on sam, jako zochany w potędze, majestacie boskiej siły, którą dały mu Kamienie Nieskończoności, na przestrzeni całego wydania zbiorczego "Infinity Gauntlet" jawi się jako bezgranicznie podły, plugawy i mroczny Imperator, który sam doprowadza do swojego upadku. Fiksacja Thanosa na punkcie personifikacji Śmierci, teoretycznie nie ma żadnego uzasadnienia, gdyż możliwe jest, aby ,,Śmierć” była wypaczeniem jego chorego umysłu, zatraceniem się tego niezwykłego intelektu, który zniszczyła mu własna megalomania, nieustanne pragnienie wiedzy, której i tak wciąż Thanosowi brakowało. I to jest przerażające, ale i zarazem pouczające: syn przedwiecznej Sui-San na pewien czas zyskał bezgraniczną, boską moc, głównie dzięki wierze w coś, co nie istnieje, dzięki oszukaniu własnej natury.

Kamil Śmiałkowski we wstępie do polskiej edycji "Rękawicy Nieskończoności" w piękny i prosty zarazem sposób wyraził się o znaczeniu tego komiksu i o głównej postaci, której był on przeznaczony, mówiąc, że ta historia ,,to jeden z kamieni milowych w rozwoju uniwersum Marvela”, a Thanos dzięki niemu stał się tym kim jest dziś - ,,jednym z największych ikonicznych czarnych charakterów w kulturze popularnej”. Z tą opinią nie da się nie zgodzić. Fenomen i jedna z najważniejszych pozycji w dziejach komiksu! Często do niej wracam; dziwię się sam sobie, że nie przeczytałem jeszcze "Wojna Nieskończoności" i "Krucjata Nieskończoności", bardzo istotne w tej trylogii. ;)

Offline Pan M

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #3 dnia: Nd, 11 Lipiec 2021, 17:55:04 »
"The Thanos Quest" gdzie szalony tytan metodycznie zdobywa kamienie jest chyba najlepszą częścią całości i aż szkoda, że nie rysował tego George Perez. 90% klimatu całości to właśnie postać Thanosa i niesamowity nihilizm bijącego z niego, chociaż wyjściowe zachowanie postaci z żebraniem o uwagę Śmierci bije desperacją i aż chce się Thanosa z góry potraktować jak jakiegoś pantoflarza. Koleś jest przez część komiksu jakąś fantastyczną wersja tych wszystkich współczesnych przegrywów co wysyłają różnym panienkom z twitcha kosmiczne donety. Tylko jeszcze  pomnożoną przez miliard, bo on tam babie oferuje cały wszechświat ;D Dopiero po jakimś czasie Thanos wchodzi na właściwe tory i jak kończy się to pajacowanie do Śmierci i w pełni kontrolę przejmuje nihilizm Thanosa to robi się z niego w pełni budzący respekt  przeciwnik.
Spoiler: PokażUkryj
Finał z rolnikiem Thanosem to jeden z najbardziej ikonicznych momentów w historii komiksowego Marvela



Ta historia jest dobra, ale dalsza część  nie nadąża za obietnicą tego co miało się wydarzyć. Postaci zaangażowanych w akcję wcale nie jest jakoś niesamowicie dużo, ba jak na taki event to w sumie bida. Praktycznie zerowe włączenie w akcje multiwersum, co pewnie dla części jest plusem, dla mnie znów daje poczucie obcowania z eventem, który wcale nie jest na aż taka wielką skalę. Troszeczkę zmarnowano ogrom potencjału jaki stał za pomysłem. W moim odczuciu event jest odrobinę dziwny. Bohaterów z uniwersum Marvela wcale nie ma tutaj szczególnie dużo jak na tego typu wydarzenie, z drugiej strony do gry włączają się
Spoiler: PokażUkryj
 kosmiczne istoty z najwyższego tieru kosmologii Marvela jak Galactus, Celestianie, Lord Chaos, Master Order, Eternity
. Dlatego ten event stoi dla mnie w pewnym rozkroku. Jako historia Thanosa to dobry komiks, jako event na ogromną skalę mógł być nieco lepszy. "Kryzys na nieskończonych ziemiach" w moim odczuciu dużo lepiej spełnia założenia ogromnego eventu. Większa skala, multiwersum, sporo więcej postaci i co ważniejsze
Spoiler: PokażUkryj
śmierci postaci, tymczasem w IG nie ginie praktycznie nikt, bo wszystko jest już "odczarowane" w samym finale

Offline grzegorz.cholewa

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #4 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 15:10:17 »
Tak, fajny komiks, tym bardziej warto po niego sięgnąć po obejrzeniu filmu - Wojny bez granic, który jest tylko bladym cieniem tworu Jima Starlina. To jest jak się mówi lektura obowiązkowa. Jednak warto porównać jeden z najważniejszych komiksów Marvela z tym co robi DC.

Czy mimo wszystko nie jest to w zasadzie tylko miałka rozrywka? Czy DC nie ma po prostu komiksów ambitniejszych? Wystarczy zestawić sobie to co wydaje się w DC Deluxe a to co oferuje Marvel. Czy jest to lepsze od takiego Kryzysu tożsamości? Czy rozmachem przebija Kryzys na Nieskończonych Ziemiach albo Multiwersum? Czy potrafi być to tak chwilami intelektualnie intrygujące jak Planetary? Najciekawsze w tym komiksie pozostają chyba podróże międzygwiezdne Thanosa pomiędzy wymiarami, które klimatem przypominają Odyseję kosmiczną. Ale to chyba tyle. Ile wielkich komiksów tak naprawdę Marvel ma w posiadaniu z udziałem swych postaci?

Wojna nieskończoności z kolei - nieco słabszy sequel Rękawicy. Większy udział sił kosmicznych ale taki mistyczny, kosmiczny klimat będący udziałem pierwszej części tu jest jakby mniej obecny. Po prostu solidna część druga.

A Krucjata nie wpadła mi w łapy. Jednak widzę, że jest oceniana jako najsłabsza z trylogii a jest najdroższa i najdłuższa.

Offline Pan M

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #5 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 15:37:52 »
Tak, fajny komiks, tym bardziej warto po niego sięgnąć po obejrzeniu filmu - Wojny bez granic, który jest tylko bladym cieniem tworu Jima Starlina. To jest jak się mówi lektura obowiązkowa. Jednak warto porównać jeden z najważniejszych komiksów Marvela z tym co robi DC.

Czy mimo wszystko nie jest to w zasadzie tylko miałka rozrywka? Czy DC nie ma po prostu komiksów ambitniejszych? Wystarczy zestawić sobie to co wydaje się w DC Deluxe a to co oferuje Marvel. Czy jest to lepsze od takiego Kryzysu tożsamości? Czy rozmachem przebija Kryzys na Nieskończonych Ziemiach albo Multiwersum? Czy potrafi być to tak chwilami intelektualnie intrygujące jak Planetary? Najciekawsze w tym komiksie pozostają chyba podróże międzygwiezdne Thanosa pomiędzy wymiarami, które klimatem przypominają Odyseję kosmiczną. Ale to chyba tyle. Ile wielkich komiksów tak naprawdę Marvel ma w posiadaniu z udziałem swych postaci?

Wojna nieskończoności z kolei - nieco słabszy sequel Rękawicy. Większy udział sił kosmicznych ale taki mistyczny, kosmiczny klimat będący udziałem pierwszej części tu jest jakby mniej obecny. Po prostu solidna część druga.

A Krucjata nie wpadła mi w łapy. Jednak widzę, że jest oceniana jako najsłabsza z trylogii a jest najdroższa i najdłuższa.

Faktycznie skalą rozmachu eventy DC wydają się lepsze od Rękawicy. Co do tych ambicji... no kłóciłbym się i to bardzo. Marvel ma tak samo kupę historii aspirujących do czegoś więcej i nie wiem czy porównywanie Rękawicy Nieskończoności do czegoś takiego jak Planetary ma w ogóle sens. To są totalnie inne rodzaje komiksów.

Ambitne historie Marvela? Bardzo proszę seria Punisher Max, Elektra Assassin, Staruszek Logan, Ostatnie łowy Kravena, Daredevil: Odrodzony,  Broń X. Nie mówiąc już o Miracelmanie, przy którym kryzys tożsamości to bajeczka dla dzieci.

Raczej Marvel i DC są zbliżone zarówno pod kątem liczby wydawanej chałtury jak i lepszych historii.

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #6 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 15:53:50 »
 Hmmm...u mnie tak samo, DC zdecydowanie wyprzedza Marvel w dziedzinie ambitniejszego komiksu, zwłaszcza z dziedziny czegoś co nazywamy "powieścią graficzną", chociaż granica ta zatarła się już jakiś czas temu.  Sorry ale Punisher Max i Staruszek Logan? Miracleman nie jest komiksem Marvela.

Offline grzegorz.cholewa

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #7 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 15:56:33 »
Faktycznie skalą rozmachu eventy DC wydają się lepsze od Rękawicy. Co do tych ambicji... no kłóciłbym się i to bardzo. Marvel ma tak samo kupę historii aspirujących do czegoś więcej i nie wiem czy porównywanie Rękawicy Nieskończoności do czegoś takiego jak Planetary ma w ogóle sens. To są totalnie inne rodzaje komiksów.

Ambitne historie Marvela? Bardzo proszę seria Punisher Max, Elektra Assassin, Staruszek Logan, Ostatnie łowy Kravena, Daredevil: Odrodzony,  Broń X. Nie mówiąc już o Miracelmanie, przy którym kryzys tożsamości to bajeczka dla dzieci.

Raczej Marvel i DC są zbliżone zarówno pod kątem liczby wydawanej chałtury jak i lepszych historii.

Miracleman to nie typowy Marvel tylko przez nich wydany. Czytałem i wiadomo, że warto.

Offline Pan M

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #8 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 15:58:31 »
Hmmm...u mnie tak samo, DC zdecydowanie wyprzedza Marvel w dziedzinie ambitniejszego komiksu, zwłaszcza z dziedziny czegoś co nazywamy "powieścią graficzną", chociaż granica ta zatarła się już jakiś czas temu. Miracleman nie jest komiksem Marvela.

Wiem, ale prawa obecnie należą do nich  ;) To jest podobna analogia do tego jak  masa ludzi przypisuje "V jak vendetta" jako część marki dawnego Vertigo, czyli imprintu DC.

Offline michał81

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #9 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 15:59:24 »
Miracleman nie jest komiksem Marvela.
Chyba się mylisz bo nawet na wydaniu Muchy jest logo Marvela. Prawa do niego trochę wędrowały by finalnie znaleźć się jednak u tego wydawcy, przynajmniej w obecnej chwili. To jest podobnie jak z Conanem, który jest obecnie komiksem Marvela.

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #10 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 16:02:30 »
Z pewnością się nie mylę, jeżeli weźmiemy pod uwagę sens dyskusji.

Offline Piterrini

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #11 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 16:15:38 »
Właśnie chciałem się odnieść do wymienionych "ambitnych" historii Marvela, ale mnie Panowie wyżej ubiegli :)

Generalnie różne imprinty (czy w DC czy w Marvelu) pozwalają na większą swobodę w kreowaniu historii, DC np. Black Label a w Marvelu Icon (u nas np. Kick-Ass), Epic (np. wspomniana Elektra Assassin) czy właśnie MAX (ale też 'linia' Marvel Knights była dosyć spójna, chociaż to bardziej odpowiednik New52 czy Odrodzenia, a nie osobny "twór"). Z tym że o ile w takim MAX było sporo ciekawych rzeczy, to ich bardziej, jak to nazwałeś, ambitny charakter polega na przełamywaniu Marvelowych barier, przez co historie bardziej przypominają komiksy spoza Marvela. Ale czy coś w tym ambitnego? No Elektrze Assassin z wymienionych wyżej nie mogę zarzucić braku ambicji  :D

Co do Miraclemana - z racji że różne 'ciekawostki' sobie zapisuję, to widzę że oryginalnie Miracleman (Moore'a) wydany był w odcinkach w magazynie Warrior, numery 1–21, chociaż chyba nie cała historia była w magazynie (?). Brytyjski magazyn, wydawca Quality Communications:
https://en.wikipedia.org/wiki/Warrior_(comics)
Ja dla swoich celów ('katalogowanie') mam zapisane że Miracleman to Marvel, ale ogólnie Miracleman to nie Marvel...

Offline Interloper

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #12 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 19:40:40 »
No z tymi imprintami w Marvelu jest tak, że... już ich nie ma. :P

Miracleman to tak jak piszą poprzednicy, nie jest oryginalnym tworem Marvela, lecz zakupioną marką. Z którą, oczywiście, nic nie robią.

Offline Pan M

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #13 dnia: So, 24 Lipiec 2021, 19:54:05 »
No z tymi imprintami w Marvelu jest tak, że... już ich nie ma. :P

Miracleman to tak jak piszą poprzednicy, nie jest oryginalnym tworem Marvela, lecz zakupioną marką. Z którą, oczywiście, nic nie robią.

Był jakiś sequel od Gaimana, ale tak prawdę powiedziawszy może niech Marvel nic z tym nie robi patrząc na to jakich "scenarzystów" potrafią współcześnie zatrudniać.


Online Castiglione

Odp: Rękawica Nieskończoności
« Odpowiedź #14 dnia: So, 07 Maj 2022, 01:00:05 »


Żaden ze mnie czytelnik Marvela i zazwyczaj mało co umiem dla siebie znaleźć z ich oferty. Z samego superhero za wiele nie czytam, a jak już to bardziej siadają mi postacie DC, dodatkowo szalę na korzyść przeciwnika przechyla brak konkurencji dla Vertigo. Także poza pojedynczymi tytułami typu "Punisher" czy komiksami wybranych scenarzystów, których czytam, a którym zdarzyło się pisać coś z ich postaciami (Miller, Ennis), raczej niewiele z tego, co się u nas wydaje aż tak mnie zainteresuje, żebym skusił się na zakup. Aczkolwiek co jakiś czas przyglądam się temu, co wychodzi, bo mimo wszystko wyrastałem z tymi postaciami znając je chociażby z kreskówek, które zawsze lubiłem. Ostatnio na tyle moją uwagę przykuła "Rękawica Nieskończoności", że postanowiłem się z nią zaznajomić.

Średnio spodobała mi się rozpoczynająca ten tom "Wyprawa Thanosa". Po pierwsze rysunkowo wypada tak sobie (szczególnie w porównaniu z późniejszymi zeszytami - choć autor przynajmniej w części pozostał ten sam), po drugie fabuła leci dość maszynowo i sprowadza się do kolejnych potyczek głównego aktora tej historii, które z góry wiadomo do czego doprowadzą, bo bez tego nie mogłaby się odbyć ta historia. Rozumiem, że ten komiks pełni tu rolę wstępu, ale odniosłem wrażenie, że to była taka robota do odbębnienia przed głównym daniem i całość minęła mi raczej z poczuciem znużenia i bez większego zaangażowania.

Później przechodzimy już do samej "Rękawicy Nieskończoności". Jest to oczywiście event, a co za tym idzie musiało być epicko, zagrożenie musiało być przytłaczające, a w sprawę zaangażować się cały ogrom postaci. Nie znaczy jednak, że muszą to być wady tej historii, więc pokrótce o tym, co zagrało. Muszę to przyznać, że historia faktycznie robi wrażenie swoim rozmachem. W fabule przewija się mnóstwo różnych bohaterów, ale scenarzysta na tyle zgrabnie wplótł ich w fabułę i rozpisał im relacje, że nie czułem przesytu ani wrażenia, że ktoś pojawia się tu niepotrzebnie czy tylko po to, żeby się pokazać. Podobało mi się też przedstawienie tych wszystkich najpotężniejszych bytów z uniwersum Marvela. Momentami byłem szczerze podjarany jak dziecko, np. przy scenach, gdy bogowie z różnych religii siedzieli wspólnie przy stole i omawiali plan działania czy kiedy spotkały się ze sobą najpotężniejsze postacie z kosmosu. Sama fabuła, tj. podejmowane przez bohaterów działania, ich plan na poradzenie sobie z kryzysem - według mnie wypada na plus i mimo skali wydarzeń nie gubimy sensu.

Na pewno podobała mi się też warstwa graficzna. Widać z jakich czasów pochodzi kreska, którą narysowano ten komiks, ale styl autorów ma w sobie to coś - ten klimat, który lubię w ilustracjach z tamtego okresu. Zdecydowanie szkoda, że w ten sposób nie jest utrzymana całość ilustracji w tym tomie, bo i poprzednia historia na pewno by na tym zyskała.

Mój największy zarzut kieruję natomiast w stronę Thanosa, który według mnie nie jest najlepszym antagonistą. Jasne, na pewno jest wszechpotężny i stanowi ogromne zagrożenie, jednak zdecydowanie zbyt długo nie jest ciekawą postacią. Do tego sorry, ale momentami nie grzeszy inteligencją. Jego charakter i motywacje przez większość czasu są bardzo prostolinijne i jednowymiarowe, a jako postać został przedstawiony dość płytko, co dopiero pod koniec zaczęło się lekko zmieniać. Pod tym względem mam wrażenie, że filmy wykonały lepszą robotę i wolałbym bliższą im wersję niż sztampowego złola z kompleksem wyższości. Niekoniecznie musiano by usuwać postać Śmierci, która sama w sobie wypada enigmatycznie i całkiem ciekawie, jednak w jej "relacji" z Thanosem nie pokazano w tej historii niczego, żebym mógł uznać ten wątek za interesujący czy angażujący, a to wokół niego zdaje się kręcić cały konflikt. Motywy Thanosa są przedstawione zbyt płasko i w większości drażniły mnie jego kolejne krzyki i nieudane próby zaimponowania kobiecie.

Niestety, ale antagonista ma w tej historii kluczowe znaczenie, więc jeżeli wskazuję go jako największą wadę, musi to rzutować na odbiór na całego komiksu. Zabrakło mi tutaj ambitniejszego podejścia do postaci głównego złego i spośród wszystkich pojawiających się bohaterów, zarówno pozytywnych, jak i reszty negatywnych (Pani Śmierć, Mephisto, Nebula) - i mimo że końcówka nieco to nadgania - jego oceniam najsłabiej. Jest to według mnie duży minus, bo gdyby tylko trochę bardziej przyłożyć się do charakteru tej postaci, a nie tylko skupiać na zagrożeniu, które stwarza, mogłaby to być dużo ciekawsza historia. Nie oczekuję nie wiadomo jakich rysów psychologicznych w evencie superhero, ale cokolwiek ponad rozkapryszonego boga, którego jedyną motywacją jest to, żeby przysłowiowo zar*chać.

Co sumując daje solidny komiks, który choć miał szansę być lepszy, to za sprawą rysunków, dobrego prowadzenia historii, rozpisania postaci, umiejętnego podkręcania atmosfery przez skalę wydarzeń i możliwość wykorzystania jakiejkolwiek postaci z uniwersum - dalej broni się jako przyjemna i satysfakcjonująca lektura. Mam co prawda wątpliwości, czy skuszę się na kontynuacje, ale nie mogę zaprzeczyć, że odczucia w czasie lektury miałem w większości pozytywne i mimo wad wrażenie pozostają ciepłe.