Jeśli emocje trochę opadły może jest też szansa, że ktoś wychynie z bańki, w której się zamknęliście prowadząc zawody o bycie najlepszym psem ogrodnika (choć właściwie szczerze w to wątpię). W recenzjach nie jest krytykowana sama seksualizacja superhero jako taka, której zresztą wcale nie brakuje, tylko dysonans pomiędzy przesłaniem tego akurat komiksu a jego warstwą graficzną. Simone dostała do pisania serię feministyczną z silnymi bohaterkami, takie girl power, by pokazać dziewczynom, że też sobie świetnie radzą a do ilustrowania narzucono jej jakiegoś samca, który mentalnie pozostał w latach 90-ych i skoncentrował się na wypinanych cyckach i pośladkach.
Wszystkie użyte wyżej argumenty nijak mają się do rzeczywistości (choć zdaję sobie sprawę, że nie muszą się nijak do niej mieć, bo nie o to chodzi by się miały, tylko by pławić się we własnym bajorku). Zatrzymam się tylko przy wracającym argumencie finansowym, czy to się sprzedaje i czy się opłaca. Sytuacja rynkowa jest taka, że przy silnej konkurencji z jednej strony oraz widocznej indywidualizacji przekonań i atomizacji społeczeństwa z drugiej, duże wydawnictwa muszą się przystosowywać dywersyfikując ofertę. Tną nakłady, jednocześnie różnicując tytuły i wchodząc tym samym w kolejne nisze i wydając coś, czego wcześniej by nie wydali. I to jedyny sposób na przetrwanie na większą skalę. Dlatego postulowanie czegoś odwrotnego, by DC zamiast rozwijać ofertę ją zwijało i ograniczyło tylko i wyłącznie do jakiegoś lokalnego męskiego grajdołka i dla nikogo więcej to nie żadne rozwiązanie tylko najkrótsza droga do bankructwa.
Dodatkowo z finansowego punktu widzenia jest to postulat o tyle zabawny, że nurt kobiecy to nawet nie całkiem nisza tylko spory kawałek tortu do wykrojenia (z której strony by nie spojrzeć kobiety stanowią połowę każdego społeczeństwa). W ostatnich latach ten nurt niesamowicie się rozwinął, co widać śledząc osobne linie kryminałów, fantastyki, czy literatury historycznej. To nie tylko zalew nowych tytułów, ale też wielkie nakłady, hity sprzedażowe, popularne nazwiska z własnymi grupami fanek, własnymi konwentami, itd. Tak więc DC ma na tym rynku wciąż sporo do zyskania i z pewnością nie zyska tego oferując kobietom komiksy o wypinaniu cycków i pośladków.