Autor Wątek: Neil Gaiman  (Przeczytany 9069 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Pan M

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #30 dnia: Cz, 21 Styczeń 2021, 13:12:20 »
"Eternals" Gaimana zasługują na przypominienie. Nie jest to poziom "Sandmana" i "Czarnej Orchidei", ale ciągle dobre czytadło odkurzające nieco zapomniane w przepastnym uniwersum Marvela postaci.

Są tam naprawdę fajne motywy jak
Spoiler: PokażUkryj
przedwieczny w niezmiennie dziecięcej postaci, deviants wyraźnie inspirowani abominacjami Lovecrafta czy mruganie okiem do teorii Dänikena. Jeżeli dobrze pamiętam to są chyba nawet nawiązania do reperkusji po  Civil War Millara.
Ja osobiście żałuje, że Gaiman nie dostał dużo więcej zeszytów do napisania, bo był w stanie bardziej rozhulać popularność tej ekipy.

Jak ktoś nie nastawia się na drugiego Sandmana to dostaje dość przyjemna lekture. Powiedzmy coś w rejonach 1602.  Egmont zdecydowanie powinien zrobić wznowienie pod film.

Offline chch

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #31 dnia: Śr, 16 Czerwiec 2021, 19:32:49 »
Ktoś już przeczytał "Historie prawdopodobne" i może się podzielić wrażeniami?

Offline perek82

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #32 dnia: Nd, 20 Czerwiec 2021, 11:39:24 »
Dla mnie bardzo dobry zbiór krótszych komiksów. Trochę (a nawet bardziej niż trochę) w stylu Lovecrafta.
Dość zróżnicowane rysunkowo, ale każdy ze stylów ma w sobie to coś. Niektóre dość realistyczne, bardzo kolorowe, inne jakby za mgłą, podkreślające oniryczność historii.
Same historie również pomysłowe, oryginalne. Często z fajnym twistem na koniec. Takie opowieści z dreszczykiem.
Ja się przednie bawiłem w czasie lektury.
Trwa zabawa w wybieranie komiksów, które koniecznie trzeba przeczytać. Jeśli lubisz takie akcje, to zajrzyj tutaj:
https://forum.komikspec.pl/komiksowe-top-listy/100-komiksow-ktore-musisz-przeczytac-(przed-smiercia)/

Offline Castiglione

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #33 dnia: So, 31 Lipiec 2021, 01:27:34 »


Chcąc trochę przeprosić się z Gaimanem, którego żadnego komiksu nie czytałem już ponad pół roku, sięgnąłem po tytuł, który dawno temu często rzucał mi się w oczy na półkach w empikach, a po który nigdy nie miałem okazji sięgnąć. Wydany przez Egmont w dwóch tomach "1602" to zebrane w całość 8 zeszytów miniserii napisanej przez Gaimana dla Marvela, na łamach której klasyczni superbohaterowie wydawnictwa zaadaptowani zostali w realia XVII-wiecznej Europy. Zaczyna się to całkiem ciekawie i pomysł wydaje się obiecujący, niestety szybko w lekturze pojawiają się zgrzyty i na pewnym etapie wszystko zaczyna się rozjeżdżać. Na przykład od początku nie pasowali mi do tego świata X-Meni. Ich wygląd wydaje się być strasznie anachroniczny i w ogóle nie pasuje do realiów, wyglądają po prostu jakby przenieśli się tam z XX wieku. Co oczywiście w kontekście dalszych wydarzeń można szybko wytłumaczyć, ale osobiście widzę w tym raczej pójście na łatwiznę ze strony autorów i brak pomysłu na te postacie niż świadomy zabieg. No i właśnie, to jak to się wszystko rozwiązuje... Fakt faktem tego się nie spodziewałem, ale to nie jest tak, że jest to jakieś pozytywne zaskoczenie. Po prostu nagle idziemy w zupełnie inną stronę niż się zapowiadało, aczkolwiek nie wydaje się to być jakimś logicznym rozwiązaniem całości, a po prostu wyborem scenarzysty, do którego musiała się dostosować fabuła, nie bacząc na to, ile w tym będzie sensu. Natomiast pomijając już wszelkie rozwiązanie fabularne, kompletnie brakuje w tej serii emocji. Od pierwszego do ostatniego zeszytu czyta się to całkowicie beznamiętnie. Nie czuć żadnej stawki, żadnego napięcia - i to mimo, że Marvel to jednak Marvel i generyczne zagrożenie dla całego świata musiało się pojawić. Co jest dla mnie kolejnym ogromnym minusem, bo zdecydowanie bardziej wolałbym faktyczną wariację na temat przedstawianej epoki, pójście w jakieś spiski, polityczne machlojki, pokazanie ówczesnych konfliktów, bitew, czy chociażby klimat bardziej fantasy z bohaterami Marvela. Można było pokazać tyle ciekawych rzeczy, a ostatecznie przeniesienie akcji 400 lat wstecz niczego nie wniosło. Postacie są płaskie i jednowymiarowe, na czele ze złym królem Jakubem, który jest chodzącym stereotypem. Generalnie całość to takie czytadło, z jednej strony nudnawe, z drugiej mało oryginalne - koniec końców scenariusz cały czas dąży do najbardziej typowych rozwiązań. Sama koncepcja mnie kupuje, ale wykonanie nie bardzo. Pewnie gdyby nie fakt, że to komiks Gaimana, to pozbyłbym się bez bólu, a tak może zostawię sobie do kompletu.
« Ostatnia zmiana: So, 31 Lipiec 2021, 01:29:07 wysłana przez Eguaroc »

Offline Pan M

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #34 dnia: So, 31 Lipiec 2021, 03:01:38 »

Chcąc trochę przeprosić się z Gaimanem, którego żadnego komiksu nie czytałem już ponad pół roku, sięgnąłem po tytuł, który dawno temu często rzucał mi się w oczy na półkach w empikach, a po który nigdy nie miałem okazji sięgnąć. Wydany przez Egmont w dwóch tomach "1602" to zebrane w całość 8 zeszytów miniserii napisanej przez Gaimana dla Marvela, na łamach której klasyczni superbohaterowie wydawnictwa zaadaptowani zostali w realia XVII-wiecznej Europy. Zaczyna się to całkiem ciekawie i pomysł wydaje się obiecujący, niestety szybko w lekturze pojawiają się zgrzyty i na pewnym etapie wszystko zaczyna się rozjeżdżać. Na przykład od początku nie pasowali mi do tego świata X-Meni. Ich wygląd wydaje się być strasznie anachroniczny i w ogóle nie pasuje do realiów, wyglądają po prostu jakby przenieśli się tam z XX wieku. Co oczywiście w kontekście dalszych wydarzeń można szybko wytłumaczyć, ale osobiście widzę w tym raczej pójście na łatwiznę ze strony autorów i brak pomysłu na te postacie niż świadomy zabieg. No i właśnie, to jak to się wszystko rozwiązuje... Fakt faktem tego się nie spodziewałem, ale to nie jest tak, że jest to jakieś pozytywne zaskoczenie. Po prostu nagle idziemy w zupełnie inną stronę niż się zapowiadało, aczkolwiek nie wydaje się to być jakimś logicznym rozwiązaniem całości, a po prostu wyborem scenarzysty, do którego musiała się dostosować fabuła, nie bacząc na to, ile w tym będzie sensu. Natomiast pomijając już wszelkie rozwiązanie fabularne, kompletnie brakuje w tej serii emocji. Od pierwszego do ostatniego zeszytu czyta się to całkowicie beznamiętnie. Nie czuć żadnej stawki, żadnego napięcia - i to mimo, że Marvel to jednak Marvel i generyczne zagrożenie dla całego świata musiało się pojawić. Co jest dla mnie kolejnym ogromnym minusem, bo zdecydowanie bardziej wolałbym faktyczną wariację na temat przedstawianej epoki, pójście w jakieś spiski, polityczne machlojki, pokazanie ówczesnych konfliktów, bitew, czy chociażby klimat bardziej fantasy z bohaterami Marvela. Można było pokazać tyle ciekawych rzeczy, a ostatecznie przeniesienie akcji 400 lat wstecz niczego nie wniosło. Postacie są płaskie i jednowymiarowe, na czele ze złym królem Jakubem, który jest chodzącym stereotypem. Generalnie całość to takie czytadło, z jednej strony nudnawe, z drugiej mało oryginalne - koniec końców scenariusz cały czas dąży do najbardziej typowych rozwiązań. Sama koncepcja mnie kupuje, ale wykonanie nie bardzo. Pewnie gdyby nie fakt, że to komiks Gaimana, to pozbyłbym się bez bólu, a tak może zostawię sobie do kompletu.


Czytałem to lata temu, więc nie pamiętam wszystkiego, ale moim zdaniem to jest całkiem przyzwoity komiks, tylko, że twórcy Sandmana, więc może przez to oczekuje się od niego więcej niż tylko mniej  lub bardziej sensownej rozrywki.

Marvel na moje to całkiem nieźle wtłoczył swoje uniwersum w tamtą epokę. Chociażby wspominani X-meni to jednak się wpasowują całkiem ok. Kolejne ofiary prześladowań ze strony inkwizycji, może nie brzmi to szczególnie odkrywczo, ale pasuje świetnie i głupie by było jakby ten temat potraktowano inaczej w takiej a nie innej epoce. Nicholas Fury jako agent królowej Anglii też wstrzelił się co najmniej dobrze.

Co do braku wykorzystania realiów epoki to tutaj musze trochę obronić ten komiks. Gaiman wplótł całkiem zgrabnie różne historyczne motywy niejako robiąc z nich naturalny budulec dla fantastycznego świata Marvela. Jest tam kolonia  Roanoke, której autentyczne historia intryguje do dzisiaj i  historyczne postaci Virgini Dare i  Johna Dee. Dla osób, które nie znają jakoś szczególnie dobrze historii kolonializmu i Anglii to myślę, ze jest to jednak sporą ciekawostką.

Generalnie to jest imo  przyzwoity komiks, coś w okolicach Przedwiecznych i Dni pośród nocy, daleko od Czarnej Orichidei i Sandmana.


« Ostatnia zmiana: So, 31 Lipiec 2021, 04:45:45 wysłana przez Pan M »

Offline Castiglione

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #35 dnia: So, 31 Lipiec 2021, 19:22:16 »
Generalnie główny mój zarzut to brak emocji i znużenie podczas lektury. To niby tylko 8 zeszytów, a dłużyło mi się, jakby każdy był podwójny.

Wracając do X-Menów trochę chodzi mi o sam ich wizerunek, który prawie nie odbiega od tego ze współczesności. Reszta postaci faktycznie całkiem nieźle wpleciona w epokę. I ok, trochę realiów tamtych czasów było, ale szkoda (przynajmniej dla mnie), że dalej
Spoiler: PokażUkryj
odbiegamy od typowego elseworldu i okazuje się, że to Kapitan Ameryka cofnął się w czasie i narobił syfu, a teraz podszywa się pod dopakowanego Indianina i dla niepoznaki nawija do innych "ja iść", "ja wspinać" ;D

Ogólnie im dalej, tym dla mnie za dużo marvelozy.
« Ostatnia zmiana: So, 31 Lipiec 2021, 19:23:47 wysłana przez Eguaroc »

Offline Pan M

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #36 dnia: So, 31 Lipiec 2021, 22:39:11 »
Generalnie główny mój zarzut to brak emocji i znużenie podczas lektury. To niby tylko 8 zeszytów, a dłużyło mi się, jakby każdy był podwójny.

Wracając do X-Menów trochę chodzi mi o sam ich wizerunek, który prawie nie odbiega od tego ze współczesności. Reszta postaci faktycznie całkiem nieźle wpleciona w epokę. I ok, trochę realiów tamtych czasów było, ale szkoda (przynajmniej dla mnie), że dalej
Spoiler: PokażUkryj
odbiegamy od typowego elseworldu i okazuje się, że to Kapitan Ameryka cofnął się w czasie i narobił syfu, a teraz podszywa się pod dopakowanego Indianina i dla niepoznaki nawija do innych "ja iść", "ja wspinać" ;D

Ogólnie im dalej, tym dla mnie za dużo marvelozy.

Akurat dobrze, że uzasadnili
Spoiler: PokażUkryj
 białego Capa, bo szczerze słabo by to wyglądało jakby bez kontekstu wrzucili postać białego Indianina


Zarzuty generalnie rozumiem, ale ja jestem strasznym sympatykiem takich zabaw z kontinuum czasowym, alternatywnym światami, multiwersum i choćby wyszło to czasem poniżej przeciętnej to jakoś cieplej przyjmuje takie historyjki.

Co myślisz o kresce Kuberta w tym albumie? Mi bardzo przypadła do gustu, dobrze współgrają z tą historia a tematycznie idealnie dopasowane wręcz okładki zeszytów to cacko.

Czuje, się też moralnie odpowiedzialny  ;D aby kompletnie odradzić Ci  kontynuacje w postaci "Marvel 1602: Czwórka z "Fantasticka". Pozycja co prawda od dawna niedostępna w sklepach, ale  w razie jakbyś szukał po czytelniach wyposażonych w komiksy czy u znajomych, żeby sprawdzić czy podejdzie ci coś innego z tego świata to pamiętaj, nie warto. Tamten komiks zresztą nie cieszy się obiegowo zbyt dobrą opinią i jeżeli Gaiman ci nie podszedł to czwórka będzie już kompletnym koszmarem.
« Ostatnia zmiana: So, 31 Lipiec 2021, 22:41:14 wysłana przez Pan M »

Offline Castiglione

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #37 dnia: So, 31 Lipiec 2021, 23:07:10 »
Akurat dobrze, że uzasadnili
Spoiler: PokażUkryj
 białego Capa, bo szczerze słabo by to wyglądało jakby bez kontekstu wrzucili postać białego Indianina
Spoiler: PokażUkryj
Tak na dobrą sprawę wolałbym, żeby to był po prostu normalny Indianin, ewentualnie jakaś wersja postaci z Marvela takiego pochodzenia, na pewno jakaś by się znalazła.

Ja ogólnie nie kupuję takiego łączenia tego uniwersum z normalnym Marvelem. Na dobrą sprawę po co? To tak, jakby na końcu "Gotham by Gaslight" okazało się, że to normalny James Gordon cofnął się w czasie, zakłócił bieg historii, przez co naraził całe multiversum DC na totalną katastrofę, blablabla, więc zmieniamy kierunek i nagle zamiast klimatycznej historii idziemy w ratowanie świata, które mamy na co dzień w każdym innym komiksie.


Cytuj
Co myślisz o kresce Kuberta w tym albumie? Mi bardzo przypadła do gustu, dobrze współgrają z tą historia a tematycznie idealnie dopasowane wręcz okładki zeszytów to cacko.
Warstwa wizualna akurat fajna i nie mam się do czego przyczepić. Okładki też miły dodatek i cieszy, że Egmont je zachował. Szkoda tylko, że fabuła okazała się niedomagać.

Offline michał81

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #38 dnia: Nd, 01 Sierpień 2021, 14:14:03 »
Ja ogólnie nie kupuję takiego łączenia tego uniwersum z normalnym Marvelem. Na dobrą sprawę po co?
Bo to jest Marvel. Podobnie było/jest z Conanem. Pierwsze serie z lat 70/80 też były częścią uniwersum Marvela (Hyboria była prehistorią świata marvelowskiego). Współcześnie Conan skacze sobie do bohaterów Marvela i vice versa. (Nie wspominając o Conanie 2099). Nawet Angela, którą dostali do Gaiman włączyli do świata Marvela, choć miało to mało sensu.

Dziwne jest tylko to, że do tej pory nie połączyli uniwersum Marvel ze Star Wars. :)

Offline Pan M

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #39 dnia: Nd, 01 Sierpień 2021, 14:47:20 »
Bo to jest Marvel. Podobnie było/jest z Conanem. Pierwsze serie z lat 70/80 też były częścią uniwersum Marvela (Hyboria była prehistorią świata marvelowskiego). Współcześnie Conan skacze sobie do bohaterów Marvela i vice versa. (Nie wspominając o Conanie 2099). Nawet Angela, którą dostali do Gaiman włączyli do świata Marvela, choć miało to mało sensu.

Dziwne jest tylko to, że do tej pory nie połączyli uniwersum Marvel ze Star Wars. :)

Troszeczkę dziwna analogia. Przecież 1602 to ciągle jest Marvel, inna odnoga czasowa, ale  jednak.

DC robi to samo co Marvel z Conanem. Watchmen, Promethea nie było nigdy częścią klasycznego DC, ale musieli te marki w to wmanewrować.

Co do Star wars... Myślę, że dobrze wyszło, że tych uniwersów nie połączyli do tej pory. Masa hardcorowych fanów jednego  i drugiego dostałaby wścieklizny. Do tego nie obeszłoby się bez gwałcenia lore obydwu marek. Nie mam np pojęcia jak taki Vader miałby przetrwać w świecie w którym istnieje Sentry, Galactus, Celestials etc. Generalnie nawet jak bierzemy cuda na kiju z komiksów SW, gdzie postacie dostają boosta, to SW nadal powinno zostać tam solidnie zezłomowane, ale mniejsza o to.

W ogóle co do 1602, to w sumie to uniwersum w niczym nie wadzi. Raczej taka typowa wariacja jak to z Marvela i  DC rozpisana na mini serie, doczekała się ledwo jednej kontynuacji i tyle. Praktycznie to jest tyle co nic, szczególnie jak porównamy to do uniwersum Ultimate, które swojego czasu było drugim najpopularniejszym światem w multiwersum po 616 a chyba nawet momentami je wyprzedzało.
« Ostatnia zmiana: Nd, 01 Sierpień 2021, 16:11:14 wysłana przez Pan M »

Offline Castiglione

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #40 dnia: Nd, 01 Sierpień 2021, 15:57:50 »
DC robi to samo co Marvel z Conanem. Watchmen, Promethea nie było nigdy częścią klasycznego DC, ale musieli te marki w to wmanewrować.
W kontekście samego "1602" nie miałbym z tym najmniejszego problemu, gdyby najpierw ustanowiono tę wersję świata Marvela jakąś solidną historią, opierającą się na własnych fundamentach, a dopiero później bawiono w jakieś eventy i łączenie multiwersum (vide "Watchmen"). A tak nie mam żadnych podwalin, żebym miał się przejmować losem tego wszechświata, bo już na wstępie jest tylko jakimś dodatkiem i czymś doczepionym do głównego Marvela. Brak kolejnych historii mogących zainteresować tą wariacją również w tym przypadku nie pomaga.

Offline michał81

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #41 dnia: Nd, 01 Sierpień 2021, 16:17:26 »
Brak kolejnych historii mogących zainteresować tą wariacją również w tym przypadku nie pomaga.
Finalnie jest kontynuacja (gdzie możemy zobaczyć między innymi wersję Ironmana w tym świecie) w postaci trzech mini serii: 1602: New World, Marvel 1602: Fantastick Four(Mucha wydała to bardzo dawno temu) i Spider-Man: 1602. Dodatkowo jest jeszcze 1602: Witchhunter Angela, komiks, który był częścią Secret Wars z 2015. Ale nic z tego już nie stworzył Gaiman, przez co jakościowo są średnie.

Offline Pan M

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #42 dnia: Nd, 01 Sierpień 2021, 16:20:28 »
Finalnie jest kontynuacja (gdzie możemy zobaczyć między innymi wersję Ironmana w tym świecie) w postaci trzech mini serii: 1602: New World, Marvel 1602: Fantastick Four(Mucha wydała to bardzo dawno temu) i Spider-Man: 1602. Dodatkowo jest jeszcze 1602: Witchhunter Angela, komiks, który był częścią Secret Wars z 2015. Ale nic z tego już nie stworzył Gaiman, przez co jakościowo są średnie.

Dzięki, tych pozycji poza FF nie znałem ;) Coś z tego jest warte przeczytania dla człowieka któremu seria Gaimana  w skali 1-10 podobała się tak na 6?

Offline michał81

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #43 dnia: Nd, 01 Sierpień 2021, 16:33:46 »
Ja nie polecam. Te mini serie (mówię o 3 pierwszych) powstały na fali popularności 1602 Gaimana. Jego brak jako scenarzysty jest bardzo odczuwalny. Seria z Angelą powstała tylko dlatego, żeby przypomnieć że Marvel miał kiedyś taki projekt (zresztą większość mini serii z Secret Wars nawiązywała albo to znanych historii albo do innych linii wydawniczych jakie miał Marvel).

Offline Castiglione

Odp: Neil Gaiman
« Odpowiedź #44 dnia: Nd, 11 Wrzesień 2022, 21:17:03 »


Ostatnio jakoś nie podchodziły mi komiksy Gaimana (no poza "Sandmanem"), ale poczytałem trochę opinii, po których zainteresował mnie ostatni zbiorek wydany przez Egmont, który przedstawia kolejne adaptacje jego opowiadań. Na całość składają się trzy historie, z czego za dwie odpowiada ta sama autorka - Colleen Doran, która poza tytułowym "Szkło, śnieg i jabłka" zilustrowała również "Trollowy most" - a tom uzupełnia "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach" duetu Fábio Moon i Gabriel Bá. Te dwie historie z rysunkami Colleen Doran zdecydowanie przypadły mi do gustu, co znacząco przełożyło się na moją ocenę tego zbioru. Obie poruszają się w obrębie szeroko rozumianego fantasy, jednak trzeba zwrócić uwagę, że znacząco się od siebie różnią, tak fabularnie, jak i graficznie - a przy tym obie wyglądają bardzo dobrze, a więc brawa dla autorki za różnorodność i poziom rysunków.

"Trollowy most" ma akcję osadzoną w dość współczesnych czasach, którą przedstawia w większości w formie wspomnień z dzieciństwa głównego bohatera - strona wizualna utrzymana jest w konwencji ilustracji z książek dla dzieci, co doskonale pasuje do fabuły, mimo że ta szybko daje się poznać jako bardziej niejednoznaczna i podszyta większą ilością mroku niż się z początku wydaje. Mocno czuć, że mamy tu do czynienia z adaptacją - w komiksie jest mało dialogów i typowej narracji, a większość tekstu zdaje się być przekopiowana z opowiadania Gaimana i stoi niejako obok grafiki, której forma zwłaszcza na początku pogłębia to uczucie, bo przez dłuższy czas nie są to typowo komiksowe ilustracje ułożone w prostej sekwencji, a raczej całostronne malunki, które dopiero z biegiem akcji autorka ubiera w komiksowe ramki. Dla niektórych będzie to pewnie wada, mnie nie przeszkadzało w lekturze, a warstwa rysunkowa wywołała pozytywne wrażenie.

Powstałe kilka lat później "Szkło, śnieg i jabłka" również eksperymentuje z formą, a autorka prezentuje drobiazgową i bardzo szczegółową grafikę, w którą ubrała opowiadanie Gaimana. Komiks prezentuje się diametralnie inaczej od poprzednika, rysunek jest utrzymany w innym stylu i po brzegi wypchany detalami. Doran pokazuje, że nie brak jej umiejętności i wszechstronności, a zaprezentowany rezultat jest bardzo dobry, otrzymała zresztą za tę adaptację Eisnera. Również od strony fabularnej komiks prezentuje się ciekawie - historia to reinterpretacja baśni o królewnie Śnieżce, gdzie jakkolwiek nie zawsze trafiają do mnie takie wariacje, tak wersja Gaimana na tyle dobrze łączy fantasy z elementami horroru, a przy tym zahacza o kilka cięższych tematów, że efekt finalny wypada w mojej opinii bardzo fajnie. Powiedziałbym, że po zsumowaniu wszystkich plusów jest to najmocniejszy punkt tego zbioru.

Pomiędzy dwoma opowiadaniami zilustrowanymi przez Doran Egmont umieścił jeszcze "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach" Moona i Bá, czyli fragment, który najmniej mi się spodobał. Graficznie stoi to na solidnym poziomie, co prawda kreska jest typowa dla tych autorów, za to moją uwagę zwróciła przyjemna kolorystyka. Fabularnie nie chciałbym jakoś bardzo wdawać się w szczegóły, bo zdaje się, że warto ich nie zdradzać przed pierwszą lekturą, natomiast klimatycznie ta historia trochę nie pasuje mi do reszty zbioru (w tym roku ukazała się zresztą kolejna adaptacja spod ręki Doran - "Chivalry" - i założę się, że byłaby tu bardziej adekwatna). Scenariusz porusza co prawda pewne koncepty, które mogą wydać się ciekawe, jednak po lekturze nie odczułem jakiegoś szczególnego zachwytu wizjami Gaimana. Ma to raczej luźniejszy wydźwięk i posmak dosyć młodzieżowej historii, co nie do końca mi się spodobało, aczkolwiek muszę przyznać, że nabrałem ochoty, żeby zabrać się za wersję filmową.

Co by jednak nie mówić, jako całość "Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie" wypadają w mojej opinii całkiem pozytywnie. Historie trzymają poziom, są ciekawie zilustrowane, a ich autorzy całkiem ładnie przekuwają prozę Gaimana do nowego medium. Tych komiksowych wersji jego twórczości mamy już zresztą na rynku całkiem sporo i muszę przyznać, że dwie z trzech tutaj zawartych zaliczam do lepszych w puli i przekonały mnie, żeby w końcu nadrobić poprzedni zbiorek "Historie prawdopodobne". Chociaż mimo wszystko wydawanie tego przez Egmont pod szyldem "Mistrzów komiksu" jest jak dla mnie trochę na wyrost.