
Ostatnio jakoś nie podchodziły mi komiksy Gaimana (no poza "Sandmanem"), ale poczytałem trochę opinii, po których zainteresował mnie ostatni zbiorek wydany przez Egmont, który przedstawia kolejne adaptacje jego opowiadań. Na całość składają się trzy historie, z czego za dwie odpowiada ta sama autorka - Colleen Doran, która poza tytułowym "Szkło, śnieg i jabłka" zilustrowała również "Trollowy most" - a tom uzupełnia "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach" duetu Fábio Moon i Gabriel Bá. Te dwie historie z rysunkami Colleen Doran zdecydowanie przypadły mi do gustu, co znacząco przełożyło się na moją ocenę tego zbioru. Obie poruszają się w obrębie szeroko rozumianego fantasy, jednak trzeba zwrócić uwagę, że znacząco się od siebie różnią, tak fabularnie, jak i graficznie - a przy tym obie wyglądają bardzo dobrze, a więc brawa dla autorki za różnorodność i poziom rysunków.
"Trollowy most" ma akcję osadzoną w dość współczesnych czasach, którą przedstawia w większości w formie wspomnień z dzieciństwa głównego bohatera - strona wizualna utrzymana jest w konwencji ilustracji z książek dla dzieci, co doskonale pasuje do fabuły, mimo że ta szybko daje się poznać jako bardziej niejednoznaczna i podszyta większą ilością mroku niż się z początku wydaje. Mocno czuć, że mamy tu do czynienia z adaptacją - w komiksie jest mało dialogów i typowej narracji, a większość tekstu zdaje się być przekopiowana z opowiadania Gaimana i stoi niejako obok grafiki, której forma zwłaszcza na początku pogłębia to uczucie, bo przez dłuższy czas nie są to typowo komiksowe ilustracje ułożone w prostej sekwencji, a raczej całostronne malunki, które dopiero z biegiem akcji autorka ubiera w komiksowe ramki. Dla niektórych będzie to pewnie wada, mnie nie przeszkadzało w lekturze, a warstwa rysunkowa wywołała pozytywne wrażenie.
Powstałe kilka lat później "Szkło, śnieg i jabłka" również eksperymentuje z formą, a autorka prezentuje drobiazgową i bardzo szczegółową grafikę, w którą ubrała opowiadanie Gaimana. Komiks prezentuje się diametralnie inaczej od poprzednika, rysunek jest utrzymany w innym stylu i po brzegi wypchany detalami. Doran pokazuje, że nie brak jej umiejętności i wszechstronności, a zaprezentowany rezultat jest bardzo dobry, otrzymała zresztą za tę adaptację Eisnera. Również od strony fabularnej komiks prezentuje się ciekawie - historia to reinterpretacja baśni o królewnie Śnieżce, gdzie jakkolwiek nie zawsze trafiają do mnie takie wariacje, tak wersja Gaimana na tyle dobrze łączy fantasy z elementami horroru, a przy tym zahacza o kilka cięższych tematów, że efekt finalny wypada w mojej opinii bardzo fajnie. Powiedziałbym, że po zsumowaniu wszystkich plusów jest to najmocniejszy punkt tego zbioru.
Pomiędzy dwoma opowiadaniami zilustrowanymi przez Doran Egmont umieścił jeszcze "Jak rozmawiać z dziewczynami na prywatkach" Moona i Bá, czyli fragment, który najmniej mi się spodobał. Graficznie stoi to na solidnym poziomie, co prawda kreska jest typowa dla tych autorów, za to moją uwagę zwróciła przyjemna kolorystyka. Fabularnie nie chciałbym jakoś bardzo wdawać się w szczegóły, bo zdaje się, że warto ich nie zdradzać przed pierwszą lekturą, natomiast klimatycznie ta historia trochę nie pasuje mi do reszty zbioru (w tym roku ukazała się zresztą kolejna adaptacja spod ręki Doran - "Chivalry" - i założę się, że byłaby tu bardziej adekwatna). Scenariusz porusza co prawda pewne koncepty, które mogą wydać się ciekawe, jednak po lekturze nie odczułem jakiegoś szczególnego zachwytu wizjami Gaimana. Ma to raczej luźniejszy wydźwięk i posmak dosyć młodzieżowej historii, co nie do końca mi się spodobało, aczkolwiek muszę przyznać, że nabrałem ochoty, żeby zabrać się za wersję filmową.
Co by jednak nie mówić, jako całość "Szkło, śnieg i jabłka oraz inne historie" wypadają w mojej opinii całkiem pozytywnie. Historie trzymają poziom, są ciekawie zilustrowane, a ich autorzy całkiem ładnie przekuwają prozę Gaimana do nowego medium. Tych komiksowych wersji jego twórczości mamy już zresztą na rynku całkiem sporo i muszę przyznać, że dwie z trzech tutaj zawartych zaliczam do lepszych w puli i przekonały mnie, żeby w końcu nadrobić poprzedni zbiorek "Historie prawdopodobne". Chociaż mimo wszystko wydawanie tego przez Egmont pod szyldem "Mistrzów komiksu" jest jak dla mnie trochę na wyrost.