Zabrałem się w końcu za powtórną przygodę z tą serią. Jakoś w okolicach 2008-2010 przeczytałem całą sagę Kinga i pierwszy tom komiksowej wersji, ale od tego czasu nie miałem już styczności z tym światem (no dobra, w tym roku zaliczyłem również film), więc ponowna lektura "Narodzin rewolwerowca" była dla mnie praktycznie jak nowość i nie czułem, żebym czytał coś, co już znam. Niestety trochę moje wspomnienia zderzyły się z rzeczywistością i wrażenie mam nieco gorsze niż oczekiwałem.
Świat przedstawiony z jednej strony sprawia wrażenie chęci dopisania własnej mitologii do kraju, który nigdy takowej nie posiadał, a z drugiej cała ta wizja wygląda jak czyjaś młodzieńcza fantazja - taka, gdzie 14-latek, by udowodnić dorosłość może dokopać nauczycielowi, a następnie chętne dziwki wprowadzą go w tajniki seksu. Postacie to raczej sztampa, rewolwerowcy to oczywiście twardziele gładzący rewolwery czulej niż własne kobiety, a źli jak są źli, to na maksa i w wolnych chwilach zajmują się graniem w rzucanie do celu obciętymi głowami. Napisane to jest generalnie średnio, jakby wyszło spod ręki bardzo młodego autora, drażnił mnie sposób narracji i niektóre głupie teksty (czarownik tak zły, że można go nazwać prawą ręką i lewym jądrem Szatana, i inne tego typu).
Odnoszę również wrażenie, że w niekorzystny sposób odznacza się tutaj, że nie jest to oryginalny scenariusz, a adaptacja innego i dużo bardziej rozbudowanego tekstu. Historia jest poprowadzona bardziej w taki sposób, żeby odhaczyć kolejne wydarzenia z listy, niż tworzyć koherentną opowieść. Całość idzie po łebkach, części zdarzeń w ogóle nie widzimy, a niektóre dzieją się samoistnie bez większych podstaw - jak np. cały motyw romansu między Rolandem, a Susan. Wątek, który jakby nie patrzeć, jest jednym z kluczowych dla fabuły, bierze się kompletnie z powietrza, a całe to wielkie uczucie między nimi nie ma żadnej podbudowy w scenariuszu - po prostu nagle pojawia się wielka miłość, bo tak było potrzebne do opowiedzenia historii. O ile dobrze mi się wydaje, kolejne tomy to już nowa historia napisana konkretnie pod komiks, więc może pod tym względem będzie lepiej.
Zobaczymy, jak to się dalej rozwinie. Póki co jest ciekawie od strony graficznej, ale fabularnie mocna średniawka. Tak się składa, że z dziesięciu wydanych u nas tomów mam całe siedem, więc na pewno za jakiś czas zabiorę się za ciąg dalszy, którego już nigdy wcześniej nie czytałem i może a nuż dalej siądzie, bo szczerze bym chciał, wszakże kiedyś byłem fanem książkowej wersji. Wydane to jest bardzo ładnie (chociaż trafiło się trochę literówek i innych pomyłek), ale póki co jednak wrażenie takie sobie.