Niezła kumplowska fabuła, chociaż oczywiście szkoda jednej rzeczy w końcówce. Spokojnie mógłbym czytać dalej przygody Moon Knighta pisane w takim stylu. Ale może się wezmę za ten tom Lemiere'a, bo ciągle leży nieprzeczytany na mojej półce. Do rysunków Maleev'a nigdy się nie przyzwyczaję, ale jak dodał trochę kalifornijskiego słońca, zamiast mroku jak w DD, to oglądało się to lepiej.