Muszę też dla poròwnania wreszcie odpakować swojego Dr Strange i zobaczyć jak on wygląda. Chyba ze ktoś tutaj jednak kupił tego grubasa
No ba
Muszę ci podziękować, bo tym postem zmotywowałeś mnie do obcykania porównania omnibusa od Egmontu z fragmentem tego runu z Hachette, ale to już wrzucę nieco później w dziale Marvel Limited.
Wracając do kolekcji: w końcu doszła do mnie paczka (moja wina jakby co, nie zauważyłam, że jeden z zamawianych przedmiotów miał dłuższy czas dostawy). Niestety, na wstępie od razu rzuciły się w oczy 2 rzeczy. Jedna to dla mnie nic takiego, ale wiem że innych może wkurzać - mianowicie przesunięta panoramka, wchodzi mocno na okładkę frontową i patrząc po filmikach na youtube, to znaczna część egzemplarzy tak ma. Ja wymieniać nie będę, ale odnotowuję.
Druga sprawa gorsza - Pajączek na pierwszej stronie jest zmasakrowany, i na początku nie wiedziałam, dlaczego, bo w oryginalnych epikach było normalnie.
Porównanie z filmikiem sprzed trzech lat poniżej, a tu sam filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=GAIcGbzl0Sg&ab_channel=DavidStewartFilmik (był w niskiej rozdzielczości, więc na żywo to wygląda normalnie):
Hachette:
Byłam zbita z tropu, aż otworzyłam poprzednie polskie wydanie - taki sam "kleks" jest w Essentialu, czyli w zamierzchłej publikacji, przy której faktycznie lepszej wersji materiałów mogło jeszcze nie być (nie wiem). Natomiast tak jak mówiłam, epik zawierający ładnie odrestaurowaną sylwetkę był wydany już lata temu... Czyli wygląda na to, że Hachette będzie bazowało na starych wersjach reedycji. Wielka szkoda, bo np. fragmenty FF od Kirby'ego były niedawno restaurowane na nowo.
Tutaj natomiast porównanie kolorowania z oryginalnego epiku z tym od Hachette:
Widać pewne różnice, np. chłopczyk ma jaśniejsze włosy u Hachette, albo podłoga ringu jest fioletowa zamiast szarej, ale są one małe, przynajmniej na tych początkowych stronach.
Tutaj te same kadry w oryginalnych barwach przed rekoloryzacją:
1-szy kadr jest chyba bardziej jak u Hachette, a drugi z kolei jak w reedycji Marvela. No, ale to drobiazgi.
Tłumaczenie: porównam gruntownie z Essentialem i oryginałem zapewne później, ale po 1-szej stronie mogę powiedzieć, że Hachette bardziej mi się podoba. Na przykład: Petera nazywają "professional wallflower" - u Hachette mamy "zawodowy podpieracz ścian", a u Mandragory było "najgorszy strachajło". Obie wersje pasują, ale u Mandra brak tej ironii z profesjonalizmem. Albo dialog rozpoczyna się "Say, gang" - w Essentialu mamy "hej, chłopaki!", a w kolekcji "hej, wiara!". Wolę to drugie nie tylko ze względu na oddanie dawnego slangu, ale też fakt, że w grupie są dziewczyny, więc "hej, chłopaki" średnio pasuje. Ale całościowo tłumaczenie Mandragory bardzo dobrze mi się czytało, więc nie wyrokuję ogólnie.
Druk: strony troszeczkę przebijają, ale nie tak, żeby to przeszkadzało. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.
PS. Może jeszcze macie Pana Kleksa w oryginale, jak widać linie były normalne:
PS 2. Proszę dajcie znać, czy zdjęcia nie są za duże, mogę zmniejszyć (i wiedzieć na przyszłość), jeśli właśnie rozwaliłam forum.