A moim zdaniem warto pozostać obiektywnym.
Nie pamiętam, czy pisałem to w tym temacie, ale szanuję mocno za Silver Sufera - mimo, że ramota, to czytało mi się to znakomicie i zdecydowanie lepiej niż ten Slott, który zbiera tyle pochwał, kompletnie nie wiem za co.
Natomiast co do Spider-mana. Nie napiszę chyba niczego odkrywczego, ale rysownicy nie bardzo lubili pracować ze Stanem Lee, bo jego warsztat jako scenarzysty był raczej zerowy. Miał świetne pomysły na postaci i ich rozwój, ale przekazanie rysownikowi tego, jak to powinno wyglądać było problematyczne. Czytałem pierwszą 50tkę pająków i jedyne na co narzekałem, to brak kolorów w wydaniu Mandragory. Resztę TASów przeczytałem w WKKM. Zdecydowanie były to przełomowe historie dla tej postaci. Tylko narracja i kadry - męczy mnie czytanie tego.
W latach 70, zwłaszcza późnych, było już zdecydowanie lepiej.
Ale on powiedział, że czytanie tego jest głupie.
No to już słabo brzmi...