Jak to jest. Stan Lee pisał wszystkie fabuły i dialogi tych pierwszych bohaterów Marvela. Ale jak czytam FF, Thora czy Hulka i Avengers, to przysypiam. A Spider-Man wchodzi gładziutko. Dokładnie tak, jak przy czytaniu Essentiali Mandragory, plus kolor. Ditko aż tak się kłócił z Lee, że sprzeciwiał się by walić tyle ścian tekstu co w innych komiksach. Albo po prostu jego rysunki były specjalnie tak robione, by nic nie pisać. Przeładowany pracą Kirby mógł nie mieć siły i czasu, by walczyć z tą opisowością, lub uważał ją za coś normalnego. No i to porównanie z czasami Romity. Jasne, że to był początek i Ditko z Lee musieli wrzucać nowych wrogów w nowopowstałej serii. Ale żeby potem przez kolejne 38 zeszytów powstało tylko 3 nowych łotrów? w sumie aż do lat 80-tych Pająk popadł w jakąś stagnację i głownie naparzał się z przeciwnikami z czasów Ditko. Dlatego Stern musiał wymyślać Hobgoblina.
I jeszcze ostatnia strona 10 zeszytu (spoko Enforces), gdzie jest pokazywana motywacja Jamesona. Jak to ładnie współgra i koreluje z ostatnim tomem Spencera i tym wywiadem między nimi. Miodzio. Marvel origins to kolekcja jak najbardziej z sensem (mientowym), zwłaszcza jak naprawdę uwielbia się daną postać.
Pytanie do tych co mają Essentiale Spider-Mana. Chce wam się kupować i przepłacać za kolor, czy pozostajecie przy swoich wydaniach bo w sumie wystarczą?