Łapcie porównanie Strange'a od Egmontu z tomikiem od Hachette, jak również z oryginalnymi zeszytówkami (jakość zdjęć nie jest żyleta, bo nie umiem w fotografowanie komiksów, ale chyba ujdą).
Lavender Blue, mega robota z tymi porównaniami. Dzięki.
Uwielbiam robić sobie takie czytania porównawcze, za każdym razem, kiedy dostajemy drugą wersję danego komiksu. Dla mnie to jak rozszerzenie rzeczywistości
Jest dla mnie zaskoczeniem, że to Egmont dał wersję kolorystycznie bliższą oryginałowi - dla mnie duży plus, bo zawsze wolę to, co bliższe pierwotnej wersji.
Minus jednak za tłumaczenia. Zgadzam się, że są one w wykonaniu Egmontu jakby bardziej prozaiczne, bardziej "do brzegu", tak jakby tłumacz nie zamierzał się silić na wysiłek jak najlepszego oddania ducha oryginału.
Tak więc dla Hachette wielki plus za próbę utrzymania - jak to trafnie określiłaś - poetyckości oryginału.
Niestety z Egmontem tak już chyba będzie. Epic Punishera wypada podobnie, jeśli zderzyć go z Kręgiem krwi od Hachette. Z drugiej strony to propozycja dla tych, co cenią sobie mniejszą ilość tekstu i boją się ramot. Różnice między obydwiema wersjami Kręgu krwi są naprawdę spore. Pomijam już wersję Mandragory...
Z tymi tłumaczeniami jest dodatkowo jeszcze tak, że potrafią w ogóle odpłynąć na inną orbitę. Pozwolę sobie na off-top i podam przykłady tłumaczeń, które swego czasu wywołały u mnie sporą konsternację. Teraz staram się mieć z tego już tylko zabawę...
Najpierw Elektra od Hachette i ten sam zeszyt w wydaniu Egmontu.
Mamy tu narrację Bena Uricha.
Szósty kadr: w wersji Hachette dziennikarz zastanawia się, jak będzie wyglądał na mównicy (kiedy będzie odbierał Pulitzera). A w wersji Egmontu, jak będzie wyglądał w trumnie
Ale żeby nie było tak łatwo, to jeszcze kadr z oryginału i tam słowo "slab", które mi nie narzuca jednoznacznej interpretacji, ale z kontekstu bardziej mi pasuje wersja z mównicą. Oczywiście zawodowy tłumacz ma większe kompetencje, by takie rzeczy rozstrzygnąć i powinien się do tego przyłożyć.
Rozjazd w znaczeniu tłumaczeń jest jednak ogromny. W jednej wersji Urich myśli o sławie, a w drugiej o śmierci...
[/url]
[/url]
[/url]
I jeszcze drugi przykład z komiksu "Eden, it's an endless world" i dwóch dostępnych w PL wersji. W tych tłumaczeniach Edenu to się dzieją takie rzeczy, że hej. Oczywiście wszyscy wiemy, z czego to brał Egmont, ale kaman
Najpierw wersja Egmontu - komórki przestały się rozpuszczać.
[/url]
Teraz najnowsza wersja Kotori - tłumaczenie jak rozumiem z języka oryginału - komórki się wzięły i rozpuściły:
[/url]
I mój ulubiony kawałek - "to niemożliwe" vs "oczywiście" (sorry za jakość zdjęć)
[/url]
[/url]
Swobodne podejście do tłumaczeń, czy to w komiksie, w filmie, czy literaturze, nie przestanie mnie zadziwiać.