Wziąłem się w końcu za Ludzi Północy, cudów nie oczekiwałem, bo wydawało mi się, że ta seria nie cieszy się jakimś wielkim uznaniem. Tymczasem całość pochłonięta w kilka dni, okazała się fascynującą lekturą, podczas której ani na chwilę nie odczułem znudzenia - pewnie duża w tym zasługa samego pomysłu na serię...
Wood postawił na wiele różnych, krótszych i dłuższych opowieści, rozgrywających się w różnych miejscach i czasach, z różnymi bohaterami, dzięki czemu mógł pokazać epokę wikingów w szerszym kontekście. Do tego ciągle zmieniają się rysownicy - chyba każdą historię rysuje inny, wśród nich takie nazwiska, jak znani u nas Ryan Kelly, Dean Ormston, Leonardo Fernandez, Paul Azaceta, czy Fiona Staples. Jedyny, który się nie zmienia, to Massimo Carnevale, autor pięknych okładek (a także większości okładek do Y: Ostatni z mężczyzn). I ta różnorodność w Ludziach Północy doskonale się sprawdza.
Co do samych historii, mamy tu takie opowiadane na tle historycznych wydarzeń, jak atak wikingów na klasztor na wyspie Lindisrafne, czy oblężenie Paryża przez wikingów, ale również niepozorne, jak short o myśliwym tropiącym jelenia. Na mnie chyba największe wrażenie zrobiła ostatnia, "Morowa wdowa" - niemal postapo, skrzyżowanie Żywych trupów z Drogą w realiach średniowiecza, opowiadająca o osadzie, która w czasach surowej zimy, panoszącej się zarazy zbierającej śmiertelne żniwo, zamknęła się i nie wpuszczała nikogo z zewnątrz. Podczas gdy wewnątrz dzieje się piekło. Mocna rzecz.
Moim zdaniem decyzja Egmontu, by wydać Ludzi Północy, to strzał w 10. To seria nie tylko dla czytelników komiksów Vertigo, nie tylko dla miłośników popularnego serialu Wikingowie, ale również dla czytelników historycznych frankofonów. Szkoda by było, gdyby przepadła wśród tego całego dobra na rynku.