Co powtarzam wiele razy - wiele kolekcji na wielu rynkach pokazało, ze autorskie rzeczy nie sprzedają się.
Ale pewnie nie obraziłbyś się o kolekcję wszystkich komiksów ze scenariuszem Casty'ego, co?
Też bym chętnie kupił. Faktycznie jednak chyba więcej szans mają jednostrzałowce (no, ewentualnie "dwustrzałowce"); tym też się kierowałem, kiedy wymyślałem sobie tę
listę sprzed paru stron.
Po trzecie - jednak są to o klasę gorsze historie od Barksa (pomijając z kilkanaście najlepszych historii).
Tak naprawdę to znam tych jeden duet twórców, któremu udało się zaprezentować podobny poziom ten-pagerów co Barks. Millton i Jippes w latach 70. zaprezentowali całą serię 10-stronicowych komiksów, który zarówno pod względem scenariuszy i rysunków wyglądał niczym nigdy nie wydane komiksy Barksa.
Ja bym polemizował w tym zakresie, że wydaje mi się, że niektóre komiksy ze scenariuszem Transgaarda i rysunkami Vicara mogą śmiało stawać w szranki z tenpagerami Barksa, zwłaszcza w kategorii "Donald zostaje mistrzem jakiegoś zawodu, ale potem doprowadza do spektakularnej katastrofy". Mam tu na myśli na przykład takie komiksy jak:
"Apetyt na sukces" z KD 29/2001
"
Poszukiwana, poszukiwany" z KD 20/2002
"
Władca myszy" z KD 22/2003
"
Sędzia we własnej sprawie" z KD 28-29/2003
"
Kaczor wcielony" z KD 23/1998, który uznałbym za rodzaj "duchowego sequela" "Wyznawcy rzucizmu"
Być może rozwiązaniem problemu z ogromną ilością materiału od Vicara byłoby wydawanie tomików tematycznych (trochę podobnych w duchu do starego, małoformatowego tomiku "Kaczogrodu" o Carlu Barksie, który zawierał tylko historyjki o samochodach)? Powyższe komiksy można by potraktować jako trzon tomu "1001 zawodów Kaczora Donalda", dodać trochę historyjek niewydanych w Polsce i mamy gotową koncepcję
Teraz doszedłem do wniosku, że jeszcze jeden argument, dlaczego nie warto wydawać Vicara (ani żadnego twórcy ściśle kojarzonego z KD z lat 90.) w najbliższym czasie - to jest praktycznie ten sam target. Z tego powodu uważam się, że Egmont powinien pójść w bardziej włoskie i nowoczesne klimaty.
Powiem tak przekornie, że Egmont może równie dobrze z biznesowego punktu widzenia uznać, że "klimaty z lat 90." to jest to, co się sprzedaje - i wypuścić jeszcze więcej tomów w podobnym duchu
Wiemy, że czasem E. ma skłonność do przesycania rynku.
Z Vicara to bym co najwyżej widział takie 2-3 tomy "the best of", zresztą jak z innymi autorami. Tylko wybierać musi ktoś obeznany w temacie, dopasować to pod polskiego czytacza, bo kopia Disney Masters by była co najwyżej średnim pomysłem.
Z kopiowaniem "Disney Masters", albo jakichkolwiek innych amerykańskich wydań europejskich komiksów Disneya, jest jeszcze taki problem, że być może będą pewne zawirowania z plikami ze scenariuszem. Nie wiem, jak to wypada od strony technicznej, ale trzeba będzie wtedy chyba pozyskać od Egmontu/Panini itd. oryginalne europejskie scenariusze, żeby zapewnić wierne tłumaczenie.
Chodzi o to, że Amerykanie (a przynajmniej ta ekipa, która odpowiada za "Disney Masters" i dawniej odpowiadała też za komiksy Disneya wydawane przez IDW) mają swój charakterystyczny styl tłumaczenia komiksów, który opisałbym skrótowo jako "Wojnarowski do piątej potęgi"
Nie przypadkiem tłumacze widnieją tam w stopkach jako "tłumacze i autorzy dialogów" - dla nich oryginalny scenariusz to tylko punkt wyjścia, do którego dokładają mnóstwo własnych rzeczy, wstawiają rozmaite żarty tam, gdzie w oryginale były normalne teksty, dopisują własne kawałki, zmieniają sposób wysławiania się postaci, wrzucają nawiązania od czapy do "Kaczych opowieści" czy innych kreskówek Disneya i ogólnie rzecz biorąc, starają się przerobić europejskie komiksy, aby wyglądały tak, jak w pojęciu amerykańskich fanów powinny wyglądać komiksy Disneya... Jazda bez trzymanki