Moja historia z opowieściami z Kaczogrodu to klasyczna droga, najpierw KD, potem Giganty. Cieszę się, że Egmont wydaje kolekcję Rosy i kolekcję Barksa, nie zważam na duble, bo taka forma odpowiada mi jako czytelnikowi, a większość Gigantów kiedyś oddałem do lokalnych bibliotek. "Życie i Czasy Sknerusa McKwacza" mam pierwsze egmontowskie wydanie. Nie idealne jeśli chodzi o oddanie historii, już podniszczone, jednak sprzedać nie sprzedam (jak i innych z kolekcji, póki mam za co jeść), co najwyżej dokupię nowe. I odpowiadając po tym wstępie na pytanie o najlepszą historię z McKwaczem, bardzo trudno taką wybrać. Całość ŻiCSM ukazuje Sknerusa z zupełnie innej strony, a niektóre kadry pamiętam do dziś, ponieważ miały mocny wydźwięk. Jak pierwsze spotkanie dorosłego Donalda i Sknerusa z "jestem bratem twojej matki. Twoim wujem.", które brzmi mocno z uwagi na to jak obaj wyglądają i w jakim momencie jest ta scena. Sknerus oczywiście jest postacią, która niestety uległa skąpstwu na stałe, taka jej rola jako komiksowego bohatera, jednak determinacja z jaką dążył do celu, ciężka praca, uczciwość, oszczędność, to są cechy godne podziwu. Lubię też historie w których Sknerus jest postacią drugoplanową lub jedną z kilku pierwszoplanowych, jak tę o zapisaniu w testamencie majątku Hyziowi, Zyziowi i Dyziowi. "Powrót do Klondike" nie psuje pomysłów Barksa, dodaje coś ciekawego, jednak osobiście, nie dałbym tej historii palmy pierwszeństwa. Choćby z prostego powodu, że bez niej nie czulibyśmy, że osobowość i przeszłość Sknerusa jest niepełna. Dobrze jednak, że powstała.