Za chwilę ktoś powie - "Nasza urocza Daisy". Ale czy jeden tom od wielkiego dzwonu, i to na dodatek w 2/3 składający się z włoskich komiksów, których w Polsce raczej nie brakuje, zapełnia tę lukę?
Na dodatek trzeba powiedzieć, że każdy z tomów "Wielkich bohaterów Disneya" zawiera co najmniej jeden nowy komiks zaliczający się do ścisłego top. W tomie o Donaldzie był komiks Cavazzano i Pezzina, top of the top tych twórców (który nie znalazł się w kolekcji Cavazzano jak dziesiątki innych świetnych komiksów tego autora). W tomie o Sknerusie jest komiks Scarpy z debiutem Filona. Czyli też jedna z kilkudziesięciu najważniejszych historyjek z kaczkami dotąd nieopublikowanych w Polsce. I bardzo dobry komiks Branki.
Problem polega na tym, że ktoś postanowił, że zamiast kierować się podobnymi zasadami jak w Niemczech czy w Skandynawii, gdzie tego Barksa i Rosy jest ok. 50% w tomach, czasem ciut więcej, czasem ciut mniej, to poszedł w maksymalizację Barksa i Rosy. Gdyby te tomy były ułożone bardziej "fifty/fifty", to najpewniej Bazyliszek dalej by bazyliszkował, ja może bym coś napomknął, jak przy Daisy, że jest jednak jakiś zawód, ale ostatecznie czytelnik nie miałby wrażenia, że Egmont usilnie próbuje sprzedać to samo, lecz stworzył fajną kolekcję, która jednocześnie dotrze do nowych fanów, bo znajdą się w niej najlepsze komiksy Barksa i Rosy, ale też do starszych czytelników.