Niby tak... ale nie do końca.
To co uważaliśmy za niesamowicie dojrzałe jako dzieciaki wcale takim nie musiało być. Wspomniane Spider-many McFarlane'a są ok, ale to przede wszystkim historie akcji a nie jakieś studium psychologiczne. Ostatnio przeczytałem X-menów Jima Lee wydanych przez Egmont i odniosłem podobne wrażenie. Czyta się to naprawdę dobrze, spodziewałem się przeciętniaka, a dostałem solidną rozrywkę z dobrymi rysunkami.
Tylko, że nadal to jakoś nie aspiruje ponad coś więcej niż klasyczne, rozrywkowe superhero z przełomu lat 80 i 90. Ot akcja, sporo tłumaczenia w dymkach przez postaci co robią w danej chwili i seksownie ubrane panie- to jest akurat ogromny plus patrząc na to jak komiksowy Marvel współcześnie boi się tego terytorium, żeby nikogo nie "urazić"
No ale nie o tym temat. Poza wyczynami Moore'a, Millera- kiedy był jeszcze w dobrej formie- czy Loeba to był tam ogrom zwyczajnej, nie aspirującej do niczego rozrywki.
Jasne dziś jest sporo syfu w gatunku, ale kiedy go w sumie nie było? Tak dla kontrastu stwierdzam, że w ciągu ostatnich paru lat Marvel i DC wydali trochę naprawdę dobrych rzeczy. "Thor", "Moon Knight" i "Hawkeye"z Marvel Now, "Immortal Hulk, "Vision" i "Thanos" z Marvel Now 2.0, "Old man logan" Lemire'a, "Silver Surfer: Black","Superman, "Wonder Woman" i "Hal Jordan and green lantern" z Rebirth,"Joker: Killer Smile" Lemire'a, "Mister Miracle" Kinga, "Wonder Woman: Dead Earth", "DCeased", "Harleen", "Batman: White Knight". Nawet ostatnie eventy DC z "Metlem" w tytule nie są wcale aż tak złe, jak niektórzy sugerują.
Jak ktoś twierdzi, że eventy DC były kiedyś mądrzejsze to chyba pora, żeby wrócił do korzeni przeczytał znów "Crisis on infinite earths" i zobaczył na ile tamto było "mądrzejsze".
DC też tam próbuje z gorszym lub lepszym skutkiem odtworzyć sukces swoich imprintów (ah to legendarne, nieodżałowane Vertigo) vide Young Animals i Hill House Comics.
Te komiksy, które wymieniłem wyżej to są pozycje, które przychodzą mi do głowy, tak z ostatnich 7-6 lat, część z tego ma nawet zaledwie 2 lata albo i mniej. Jak komuś nie leży współczesne superhero to nawet wcześniej wspominanego przez Marvelka, Daredevila Chipa Zdarsky nazwie śmieciem. Jak ktoś totalnie stracił frajdę z czytania współczesnego superhero, to może już w ogólnym rozrachunku stracił zamiłowanie dla gatunku, a te stare pozycje lubi przez sentyment? Taką opcję też można brać pod uwagę. Mam znajomych, którzy porzucili komiksy już dawno, bo "to już nie to co czasy tm- semic" albo przez partnerki- nie żebym sugerował pantoflarstwo całemu temu forum
Bardziej zmierzam do konkluzji, że jasne gatunek przeżywa obecnie kryzys, ale to nie znaczy, że dobre rzeczy nie wychodzą wcale. Może część dorosłych, która nie może czytać już tych nowszych pozycji sama ma kryzys, przesyt gatunku?