Co w tym śmiesznego, że ktoś nie ma czasu, pieniędzy, ani ochoty, żeby się zajmować czymś, co go nie interesuje? Komiks to jedna z moich pasji, ale w żadnym wypadku nie priorytetowa (przez lata w ogóle miałem przerwę, ostatnio trochę odżyła), tak jak z każdej innej dziedziny życia wybieram to, co lubię. Słucham określonych gatunków muzyki, a innych nie, oglądam określone gatunki filmów, a inne tylko okazjonalnie, chodzę po górach, ale nie jeżdżę na rowerze, a z komiksów czytam tylko określone rzeczy, bo akurat te mnie interesują.
A czemu takie ograniczenie?
Po pierwsze - nie lubię retconów, elseworldów, restartów i nadmiernego komplikowania, bzdetów w stylu przejmowania tożsamości bohatera przez kolejne postacie, cudownych zmartwychwstań itd. - jedno continuity i kropka (w filmach jeszcze przejdzie bo ich jest mało i zawsze do ogarnięcia).
Po drugie - nie odpowiadają mi rysunki w nowszych komiksach.
Po trzecie - sentyment do tamtych czasów to główny powód że w ogóle jeszcze sięgam po komiksy superhero. Przestałem je czytać w połowie lat 90-tych między innymi z powodów wyżej wymienionych i nie obchodzi mnie co było/będzie dalej, za to z chęcią uzupełniam braki, które wtedy miałem z braku dostępności w Polsce.
Po czwarte - kupuję muzykę, filmy, książki, ostatnio trochę komiksy ale budżet jest ograniczony, a ze skanów czytać nie mam ochoty.
Po piąte - nie mam na to czasu.
Przykładowo - wymazanie z istnienia małżeństwa Petera Parkera sprawia, że nigdy nie sięgnę ze Spider-Mana po nic, co było później, a Supermana przestałem czytać w momencie, gdy zginął.
Z WKKM mam tylko trzy tomy X-Men (DPS, DOFP, Druga Geneza). Może dokupię Weapon X.