Tomik o Thanosie jest bardzo dobry. Zeszyt Iron Man #55 od Jima Starlina, czyta się całkiem przyjemnie. Mam wrażenie, że nie zestarzał się tak bardzo jak inne dzieła z tego okresu. Nie ma tutaj przeładowania treścią, za to wpleciono sporo nowych pomysłów, dobrze rozłożonych na 20-stronicową historię. Główne danie, czyli Thanos Rising jest kapitalną opowieścią o poszukiwaniu sensu istnienia życia, o poszukiwaniu przyczyn odmienności, o poszukiwaniu miłości. Towarzysząc Thanosowi widzimy jak stopniowo popada w obłęd. Żal też, autentycznie, zaprzepaszczonych przez niego szans i spalonych mostów. Pytanie tylko czy jego umysł, był w stanie zrealizować inny scenariusz, niż ten który nastąpił. Można się tylko zastanawiać co by było gdyby... Całość jest utrzymana w mrocznym klimacie. Pomimo tego, że wiemy kim finalnie stanie się Thanos to historia jest ciekawa i nie da się nudzić na kolejnych stronach. Rysunki Bianchiego są kapitalne - budują klimat i nadają niesamowitą wyrazistość postaciom. Jego styl bardzo mi się podoba. Myślę, że Panowie Ive Svorcina i Simone Peruzzi także zasługują na pochwałę za kolory. Scenariusz, rysunki, kolory - całość idealnie współgra tworząc obraz kompletny.
Cieszy również fakt, że oprócz stałego dodatku "Za kulisami" ponownie możemy przeczytać dodatek "Krótka historia...", który przybliża w skondensowany sposób biografię postaci. To pierwszy raz kiedy ten dodatek pojawił się w tomach o superzłoczyńcach Marvela.
I na koniec mały żarcik (proszę, żeby nikt się nie obrażał): Po zakończeniu lektury zaczynam rozumieć niechęć Bazyla do originów