Bazyliszek: "A potem on sam robi dokładnie to samo i chce zabijać "niższe rasy".
No właśnie tego typu ideologie mają to do siebie, że niczym wirus prędko multiplikują i przerzucają się na swoje ofiary. Te zaś niemal z marszu rozglądają się właśnie za wspomnianymi "niższymi rasami", "wrogami ludu i niebłaganego postępu" czy innymi "antyseminolami". Niestety jeszcze długo będziemy się z tym bujać.
A tymczasem najnowszy tom kolekcji przyswojony. Jako że wątek wrażo usposobionej wobec ludzkości sztucznej inteligencji zawsze mnie "kręcił" (co jest zapewne pochodną mojej wczesnomłodzieńczej fascynacji pierwszym "Terminatorem", a przy okazji także Halem 9000) toteż Ultron zajmuje w moim rankingu "badassów" miejsce szczególne. Nie mogłem zatem przegapić także tego tomu. Odrobina klasyki zawsze w cenie więc cieszy zamieszczenie dwóch epizodów z względnie jeszcze wczesnego etapu rozwoju marki Mścicieli. W dalszej części zbioru widziałbym raczej "Narzeczoną Ultrona", której finalny epizod dawno temu rozp...ł mnie niczym paczkę draży. Wiadomo jednak, że ta fabuła trafiła do kolekcji z Avengers, która niestety nie przeszła fazy testu. Na taki dubel nie było zatem co liczyć (chociaż pierwsza z okładek galerii pochodzi właśnie z tej historii). Zamiast tego otrzymaliśmy znacznie bliższą nam chronologicznie opowieść, która ogólnie broni się nieźle. Dla mnie jest to o tyle miłym zaskoczeniem, że za jej scenariusz odpowiada Rick Remender, autor który przynajmniej jak do tej pory nie zdołał przekonać mnie do efektów swojej pracy. Tu jednak jest całkiem nieźle, a właściwym protagonistą jest jakby na przekór tytułowi inna osobowość niż rzeczony robot. No i rysunki Jerome Openi prezentują się odpowiednio dramatycznie. Nie jest to co prawda tom tak udany jak w przypadku Magneto, ale i tak proponowałbym tej odsłony serii nie przegapiać.