Co prawda z poślizgiem ale w końcu zapoznałem się z tomem poświęconym "Kablowi". Do tematu podchodziłem jak pies do jeża, bo pomimo ogólnej sympatii do postaci nie znam zbyt wielu solowych opowieści z jego udziałem, które byłyby czymś więcej niż tylko niczym nieuzasadnioną rozwalanką, a prawie kompletnej pierwszej poświęconej mu serii pozbyłem się bez cienia żalu. O dziwo jednak zawarta w tej odsłonie "SM" opowieść ma przysłowiowe ręce i nogi. W gruncie rzeczy żadna rewelacja ale klimat postapokaliptyczny ładnie został ujęty, a niektóre sekwencje jakby trochę pokrewne pierwszemu "Terminatorowi". Do tego swoje robi udział Bishopa, postaci, którą zawsze uważałem za mocny i wartościowy element w mutanckich tytułach lat 90. Warstwa plastyczna solidna choć użytkująca efekty, które z dzisiejszej perspektywy mogą być oceniane jako nie najlepiej zestarzałe. Ogólnie dobrze było "cisnąć okiem" na bieg rzeczy w tej strefie uniwersum Marvela po wydarzeniach przybliżonych w "Rodzie M".