Pocztar, tekstu faktycznie jest sporo. Czyta się to jednak bardzo płynnie, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Stąd nie miałem poczucia bezsensowności. To była raczej okazja by lepiej poznać w sumie umiarkowanie znanego mi bohatera. Przeważają bowiem autorefleksje protagonisty, który dopiero rozpoznaje swój nowy status. Ogólny klimat przypomina historie z udziałem Kapitana Marvela Starlina, tyle że teksty są jakby nieco lżej rozpisane. No i bohater mniej spięty.