Jestem w połowie tomu i teraz robię sobie krótką przerwę.
Nie jest to więc komiks z gatunku tych najbardziej mistrzowskich, gdzie po prostu musisz przewrócić kolejną kartkę, żeby zobaczyć, co dalej.
Graficznie dostałem to, czego chciałem: ten styl znany z TM Semic, te tła, ta maniera garficzna. Kupowałem dla tej konwencji i to jest.
Scenariuszowo: od razu zaznaczę, że nie jestem znawcą x-men, ale to.... pomaga mi w lekturze. Znam najbardziej podstawowe postaci i ich losy i relacje oczywiście kojarzę. Reszta mi wisi - to kim jest Lara Cheney, Guido, czy ktoś tam jeszcze totalnie mi lotto. Kupuję konwencję, więc jak nagle w którymś tam zeszycie wpadają do fabuły, to dla mnie okej. Jak mówią, że profesor X jest wyjechany, to jest wyjechany i tyle, nie mam żalu, że mi w tym tomie nie opowiedziano, czy wyjechał w Bieszczady czy do sąsiedniego wymiaru.
Dialogowo: no to jest chyba to, czego jest najwięcej i to wymaga przebrnięcia, ale jeszcze raz: godziłem sie na taką konwencję. Jak napisano w jednej z recenzji: telenowela.
Pocięte historie w ogóle mi nie przeszkadzają, grunt, że mają początek i zakończenie. Te objaśnienia Pana Śmiałkowskiego "co tam było pomiędzy" jakieś takie se, nie czuję sie dzięki nim jakoś wybitnie wprowadzony, ale też - jeszcze raz powiem - mi tego wprowadzenia specjalnie nie brakuje.
Niektóre historie lepsze (Mandaryn, Cap USA, Madripoor), inne cięższe (te treningi w sali ćwiczeń, obyczajowe rozkminy, rozważania o tym, "czym powinniśmy być dla ludzkości").
Cieszę się, że kupiłem. Grunt to nie czytać tylko po to, żeby mieć zaliczone. Jak jednego dnia wchodzą tylko 3 strony, to niech wchodzi tylko tyle. Innego dnia weszły cztery zeszyty na raz i też było fajnie.