Nadrobiłem w końcu "Hellblazera" Ennisa. Co prawda miałem zabrać się za niego już dużo wcześniej, ale po dwóch tomach Azzarello chyba potrzebne mi było trochę odpoczynku, bo przy pierwszym podejściu przerwałem po pierwszej historii "Niebezpieczne nawyki" (czy też "Śmiertelna zależność" - po co taka zmiana tytułu?). Historii skądinąd całkiem solidnej i takiemu trochę wejściu z kopa nowego scenarzysty do serii. W tomie znajdziemy jeszcze jedną dłuższą fabułę "Królewska krew", natomiast resztę zajmują pojedyncze historie (w sumie 5 zeszytów, z czego jeden o podwójnej długości).
Muszę przyznać, że tak jak wcześniej po runie Azzarello, tak i teraz mam mieszane odczucia co do tej serii. Co prawda klimat jest tutaj całkiem inny, ale poziom wydaje mi się zbliżony, a przynajmniej na razie. Większa część zawartości jest solidna i nawet się to czyta, ale jest to chwilami infantylne i trochę kiczowate. Mam też wrażenie, że to jeszcze taki niewyrobiony Ennis, pierwszy tom jego "Hellblazera" to jednak przynajmniej jeden poziom niżej niż "Sandman" czy "Swamp Thing", a taki "Kaznodzieja" powstały kilka lat później też był już dużo lepiej napisany. Trochę męcząca była też warstwa graficzna, przeważają tu rysunki Willa Simpsona, które nie do końca mnie przekonują, a dużo bardziej podobały mi się prace Steve'a Dillona czy Davida Lloyda, ale niestety obaj dostali tylko po zeszycie.
O ile obie dłuższe historie są całkiem ok (a zwłaszcza pierwsza może się pochwalić bardzo dobrym pomysłem wyjściowym na fabułę i stanowi całkiem obiecujący początek tego tomu), tak większe wrażenie zrobiło na mnie kilka krótszych opowieści. Bardzo sympatyczna była świąteczna historia "Pan tańca", solidny okazał się jubileuszowy 50 zeszyt, w którym Constantine spotyka króla wampirów, a highlightem tego tomu jest ostatni zeszyt - zarówno pod względem rysunków (Lloyd), jak i scenariusza, co pozostawia nadzieję, że z kolejnym wydaniem poziom będzie wzrastać.
Tak więc moja opinia pozostaje na razie niejednoznaczna. Jako początek runu tom wypada nieźle i zdaje się zapowiadać coś więcej, natomiast jeżeli taki poziom utrzyma się do końca - to jednak będzie rozczarowanie.