Chociaż Czarnego Młota (i Sherlocka Frankensteina) czytało mi się całkiem przyjemnie to nie rozumiem tych wielkich peanów oraz części nominacji do Eisnerów (może po prostu danego roku nie stworzono w danej kategorii nic lepszego?). W tej serii prawie każda z "wykreowanych" postaci posiada już swój odpowiednik w komiksach z konkurencyjnych wydawnictw, więc tym bardziej nie jest to jakieś novum.
Dodatkowo uważam, że ta seria (to uniwersum) jest "na raz". Przeczytasz, fajnie spędzisz czas, ale nie wrócisz do tego tytułu ponownie.
W przeciwieństwie do Bloodshota, którego czytało mi się bardzo przyjemnie i nie dość, że fabuła wciągnęła to co chwila zaskakiwała. Oczywiście na odbiór komiksu mieli tu wielki wpływ rysownicy. Kreska dynamiczna, bardzo realna, miła w odbiorze. Tutaj na pewno przeczytam ten tom (i oby kolejne również) nie raz.
Wczoraj przeczytałem Extraordinary X-Men i potwierdzam obawy jednego z przedmówców, iż ten komiks jest strasznie słaby. Bendis w serii z X dla mnie rządził, tak samo jak w Staruszku Loganie. A teraz obawiam się, czy Lemire nie spartoli również pozostałych historii, które stworzył w Marvelu.