Autor Wątek: Jeff Lemire i jego komiksy  (Przeczytany 40155 razy)

0 użytkowników i 2 Gości przegląda ten wątek.

Offline nicolascage

Odp: Jeff Lemire i jego komiksy
« Odpowiedź #180 dnia: Pn, 31 Maj 2021, 12:35:44 »
Koniec końców wpadło mi w ręce jako pierwsze z twórczości Lemire'a Royal City, które zassało mnie do tego stopnia, że pochłonąłem całość podczas jednego posiedzenia. Specyficzna kreska i akwarelowa kolorystyka nie każdemu pewnie przypadnie do gustu, ale według mnie tylko dodaje klimatu. A klimat jest po prostu fantastyczny - mimo braku fajerwerków opowieść potrafi zaserwować ogromne emocje, a płynący z finału przekaz nakłania do przemyśleń.
Na pewno sięgnę po więcej Lemire'a - jeśli ma więcej tak świetnie przemyślanych historii, na pewno się nie zawiodę :)

Offline Death

Royal City
« Odpowiedź #181 dnia: Pn, 23 Sierpień 2021, 13:50:50 »
Przeczytałem wieczorem Royal City. Miałem zapoznać się tylko z pierwszym tomem, a dwa pozostałe zostawić sobie na dzisiaj, potem pojawiła się opcja no to jeszcze jeden zeszyt z drugiego, żeby zobaczyć co będzie dalej, potem dobra to jeszcze jeden zeszyt, później no dobra rozfoliuję ostatni, szybko zerknę co tam się będzie działo i już idę spać, ale... jakoś tak wyszło, że po północy skończyłem trzeci tom, więc na jednym poleżeniu przeczytałem całą serię. I teraz chodzę niewyspany. To chyba wystarczająca rekomendacja. :))))
Chyba już to kiedyś pisałem, ale Lemire jest najlepszym narracyjnie autorem komiksów z jakim miałem do czynienia. Gość nawet jak opowiada ciężką historię rodzinną pełną dramatów, zdrad, upokorzeń i chorób, to ja przy tym się relaksuję jakbym czytał lekką przygodówkę. Normalnie takie historie jak Niebieskie pigułki czy inne Blankets to czytam jak mam wolny dzień, a komiksy Lemire mogę pochłaniać zmęczony po pracy lub po zrobieniu kilkudziesięciu kilometrów na rowerze, jak wczoraj.
W Royal City najbardziej podoba mi się pomysł, który autor wciela w życie już w pierwszym zeszycie. Otóż jest to opowieść o rodzinie (rodzice plus czworo rodzeństwa), w której wydarzyła się tragedia i zginął najmłodszy brat. I każda z osób widzi go na swój sposób jako zjawę, rozmawia z nim itd. Nadopiekuńcza siostra bizneswoman jako dziecko z pluszakiem, ojciec widzi trochę starszego dzieciaka, najstarszemu bratu pisarzowi Timmy objawia się jako nastolatek, matce która codziennie chodzi do kościoła jako ksiądz, a bratu pijakowi i narkomanowi jako 40-letni brat-zjawa. Wszystkie charaktery są świetnie zarysowane, jest mnóstwo dramatów, w tym osobiste, a także środowiskowy czyli sprawa zamknięcia fabryki gdzie pracuje znaczna część małego miasteczka Royal City. A to wszystko kręci się jeszcze wokół sprawy śmierci Timmy'ego.
Na początku nawet nie wiemy w jakim wieku zginął Timmy i ile z tych zjaw to faktyczny jego wygląd  w którymś momencie jego życia, a ile projekcja w głowie któregoś z członków rodziny. Wszystkie 5 postaci z okładki pierwszego tomu to właśnie Timmy. Jego tajemnicza śmierć to wątek, który ma ogromny wpływ na życie całej rodziny. Pierwszy zeszyt (o podwójnej grubości) idealnie rozstawia figury na szachownicy, a w kolejnych trzynastu Lemire tylko umiejętnie je przesuwa, bardzo rzadko dodając nowego bohatera dramatu. Najbardziej podobał mi się chyba tom drugi czyli zeszyty 6-10, bo przenoszą nas w czasie i pokazują rodzeństwo w czasach licealnych. W tym albumie wyjaśnia się wiele głównych wątków. Dlatego kojarzy mi się to z tym tomem Locke &Key, kiedy też opowieść przeniosła się do czasów szkolnych, kiedy "to wszystko się stało".
Rewelacyjny komiks, już postawiłem wszystkie trzy albumy między Twardziela i Spawacza, bo tam jego miejsce i jego poziom. Bardzo mocne 9/10

Ps. Spoiler
Spoiler: PokażUkryj
Tak, też liczyłem na mniej radosne zakończenie tej historii. Takie z nas chore pojeby, że życzymy źle bohaterom komiksów, które czytamy. Przynajmniej ten ćpun mógł się zabić, wszak zjawa gorąco go namawiała. Nie byłoby tak cukierkowo. :)