Przeczytałem mój pierwszy komiks Lemire'a - hrabstwo Essex. Nie czytałem nic o tym tytule wcześniej, żeby nie psuć sobie lektury.
Pierwsze wrażenie dotyczące rysunków - ciemna, gruba, cz-b kreska, przypominała mi trochę Peteersona, tyle, że tutaj była bardziej "brudna". Po skończeniu księgi pierwszej odczułem lekki zawód, chociaż sama historia była dobrze poprowadzona (sam motyw przyjaźni dorosłego z dzieckiem nie budzi we mnie większych emocji), ale kiedy losy bohaterów zaczęły się przeplatać, to przyznałem przed samym sobą, że to ma sens i nie jest tylko pretekstowe. Druga historia wyrywa z butów, świetna obyczajówka, dawno nie czytałem czegoś z takim ładunkiem emocjonalnym (nie licząc po części Nenufarów). Lubię fabuły złożone z klocków, które układają się w skomplikowaną mozaikę. Świetny komiks po prostu. Styl rysunków to nie jest mój faworyt, aczkolwiek koncepcje kompozycji kadrów, krajobrazów, prowadzenie akcji w komiksie ostatecznie bardzo mi odpowiadało. Wydanie jak najbardziej OK.
Dałem 9/10 za całość, ponieważ ogólem jest to piękna historia, piękny komiks, bardzo klimatyczne rysunki; dodatkowo, niejako obok fabuły, można zaczerpnąć nieco wiedzy na temat Kanadyjczyków. Lemire poruszył tak wiele tematów z życia człowieka: samotność, urbanizacja, starość, rodzina i rodzinne relacje, sieroty, konflikty, zdrada - robiąc to w sposób tak subtelny i nienarzucający się, że śmiało mogę powiedzieć: "Opowiesci z hrabstwa Essex" to jeden z lepszych homiksów, jaki przeczytałem.