Przeczytałem serię w jakieś 2 tygodnie. Bardzo dobra rzecz, nawet z plusem. Jakbym miał komuś polecić jakąś jedną dłuższą, zamkniętą serię superbohaterską, to byłaby to właśnie ta.
Kirkman rozumie konwencję, czerpie z niej pełnymi garściami i robi to naprawdę przyjemnie i nowocześnie. Są fajne postaci, w tym swego rodzaju parodie znanych trykociarzy. Jest też sporo smaczków odnoszących się do znanych motywów, np. żarty z klonowania. Niektóre na pozór mało ważne zdarzenia czy postaci po jakimś czasie okazują się wykorzystane w fajny sposób. Jest akcja, cliffhangery, zwroty akcji. Jest życie rodzinne, ciekawe dialogi, humor. Są niejednoznaczni bohaterowie i dylematy, co jest dobre, a co złe, jak powinien zachować się superbohater. Przez chwile może robiło się sztampowo, chwilami nawet były chyba jakieś crossy z innymi komiksami Image, ale nie było to bardzo odczuwalne. Ta seria nie ma problemu z tym, że zaraz tu trzeba pierdyknąć jakiś event, a potem lecimy od pierwszego numeru. Nie ma bagażu w stylu domowe przedszkole Batmana. To wszystko powstawało sobie na bieżąco i nie potrzebuje kontynuacji. Rysunkowo na początku nie ma szału, ale od kiedy Ryan Ottley przejął stery, to poziom szedł w górę, bo gość się elegancko wyrobił przy pracy nad tym tytułem. Czyta się fajnie, więc tłumaczenie też na plus. W każdym tomie sporo dodatków (gł. proces powstawania okładek) z całkiem zabawnymi komentarzami autorów.
Szkoda, że jedynka wyprzedana, oby rzeczywiście została dodrukowana. Jak będzie, to polecam brać i jak się spodoba, to łykać resztę, bo znowu czegoś zabraknie i będzie lipa.
Co do zakończenia, to może bym wolał, żeby kończyło się
dłuższym pojedynkiem Marka z synem i ich pojednaniem, gdzie Mark mówi coś podobnego do tego, co mówił, gdy odwiódł swojego ojca od zabicia go (Marka) podczas ich pierwszego starcia. Myślałem też, że może zło wygra w ten czy inny sposób, a Mark odnajdzie znów te istoty spaghetti i zgodzi się na "restart", przy czym tym razem będzie on wyglądał tak, że nikt z jego rodziny nie ma supermocy i wiedzie on normalne życie.