"Pośród lasu"
Ostatni Hills House przeczytany. Pod pewnymi względami najambitniejszy chyba odcinek. Choć nie oznacza, że musi być dobry. Najlepszym odcinkiem do tej pory wydaje mi się czarna komedia od której Joe zaczął, najsłabsze było bez cienia wątpliwości "Daphne Byrne" a ten mógłby walczyć najwyżej o drugie miejsce.
Opowieść wydaje się realistyczna by znów wplatać w historię jakieś czary-mary, mitologię grecką - jedyny odcinek który nie wrzucał magii to "Toń".
Czuć, że przy tej części pracowały same kobiety. Wszystko jest tu babskie, ich punkt widzenia, ich myśli. Można więc odnieść faktycznie wrażenie męskiej stereopizacji.
Komiksy wydają się mieć problem by jakoś sensownie wyważyć obie strony tylko jadą grubą krechą. Jodorowski w "Białym Lamie" też jechał grubo po chrześcijanach, kaznodzieja zbok to to typowy krajobraz w "Indiańskim lecie" czy w "V jak Vendetta" a w Thorgalu świat zamieszkują głównie same kanalie i tylko nasz bohater z rodziną to prawi mieszkańcy tego świata. Więc czemu się dziwić temu?