Skoro już się pojawił temat animowanego "Hellboya", to doszedłem do wniosku, że warto poświęcić kilka słów filmom z tej serii.
W 2006 roku, czyli pomiędzy "Hellboyami" del Toro, ukazał się "Miecz Burz", czyli pierwszy film z cyklu "Hellboy Animated". Była to produkcja specyficzna, pełnymi garściami czerpiąca z materiału źródłowego (czasami wręcz bezwstydnie go kopiując - mam tu na myśli fragment adaptujący "Głowy"), wprowadzająca postacie, dla których del Toro nie znalazł miejsca (Kate Corrigan), a przy tym promowana przy pomocy obsady obrazu z 2004 roku.
Fabuła nie okazała się nadzwyczajna, ale mimo to "Miecz..." oglądało się całkiem przyjemnie. No i za sprawą sporej ilości dodatków, naprawdę dobrze przybliżających komiksy, można to to było podsunąć osobom nieznającym dzieł Mignoli i liczyć na to, że być może zainteresują się przygodami Hellboya.
Rok później pojawiło się "Krew i żelazo" i ten film jeszcze mocniej bazował na treści oryginału. "Krew..." była mroczniejsza i lepiej napisana. Na płycie pojawiły się jeszcze krótki film "Buty z żelaza" oraz (skromniejsza niż wcześniej) porcja materiałów dodatkowych. Głosów postaciom ponownie użyczyli aktorzy z dzieł del Toro.
W 2010 roku pojawił się jeszcze jeden film z cyklu, jednak tym razem produkcja powstała z myślą o streamingu. W "The Dark Below" nie powrócili już aktorzy znani z wcześniejszych części, zmienił się także styl (i to na gorsze).
"Hellboy Animated" nie doczekało się porządnego rozwinięcia, a szkoda, bo mimo pewnych niedoskonałości są to jedne z ciekawszych adaptacji komiksów o Hellboyu. Zaryzykowałbym nawet stwierdzenie, że "Miecz..." oraz "Krew..." dobitnie udowodniły, że jeśli za reżyserię i zdjęcia nie wezmą się osoby o charakterystycznym stylu i skłonności do wizualnych eksperymentów, to zamiast produkcji aktorskich powinny powstawać kolejne filmy animowane.
Oba filmy doczekały się polskich wydań DVD. Zważywszy na to, że łatwo było się na nie natknąć podczas przeglądania marketowych koszyków z przecenionymi filmami, to można zaryzykować stwierdzenie, że raczej nie cieszyły się one zbyt dużą popularnością.