Sporo z pobocznych to szmelc. Nie jestem pewien, czy jest sens to wydawać w takiej formie. Powoli sam dojrzewam nawet do decyzji czy nie olać całego Mignolaverse poza główna serią i kilkoma one shotami. Wśród pobocznych są perełki jak Kościej, ale to można policzyć na palcach jednej ręki. Z perspektywy czasu nawet całe BPRD wydaje mi się słabe, a zwłaszcza końcówka. Abe w całości to nudy. A juz Hellboy & The Bprd to już bezwstydne odcinanie kuponów. Niektóre Witchfindery i Lobstery są naprawde fajne. Choć ostatnie zeszyty WF też mnie nudzą.
Niestety i ja zaczynam mieć podobne odczucia. Do serii przyciągnął mnie styl rysowania Mignoli i sposób opowiadania historii. Z mniejszym entuzjazmem podchodziłem do przygód Hellboy'a w wykonaniu innych artystów. Mimo wszystko scenariuszowo było wciąż dobrze. Nawet początek pierwszej pobocznej serii dawał radę.
Patrząc na grafikę dotyczącą Mignolaverse nasuwa się wniosek, że koniec tego uniwersum nie nastąpi. Mike oczywiście nad wszystkim czuwa i błogosławi projekty nowych potworków. Co z tego, jeśli mamy już do czynienia z komiksową telenowelą. Tło wydarzeń staje się pretekstem do opowiadania historii dość luźno związanych z motywem przewodnim cyklu. Tak można ciągnąć bez końca, wprowadzając nowe postaci, bądź wysuwając trzeciorzędne na pierwszy plan.
Dojrzewam powoli do decyzji, żeby zostawić sobie tylko albumy rysowane przez Mike'a, a resztę kolekcji sprzedać.
Lubię ten świat wykreowany przez Mignole, ale Piekło na Ziemii powoduje u mnie mocne przesycenie tymi klimatami. Patrząc jak rozwija się ta historia, trudno liczyć na szybkie zakończenie. A że amunicji i potworów nie brakuje, a zasięg wydarzeń globalny, to zaczyna się robić zwyczajnie nudno. Może wydanie innej serii (np. Abe) obudzi ponownie mój entuzjazm do przygód ekipy BBPO.