Ja się cały czas zastanawiam nad motywacjami,
Tutaj chyba akurat aż tak bardzo nie ma nad czym hamletyzować. Pewne rzeczy wprost powiedział Strange: najpierw przychodzisz jako idealistka gotowa zrobić różnicę, a po jakimś czasie dopada cię rzeczywistość dnia codziennego w tej dziurze. I to właśnie dzieje z Harleen. Krok po kroku. To akurat jest fajnie rozpisane.
Także tutaj generalnie jest tak jak to opisałeś.
Natomiast:
Podobał mi się epilog pokazujący jakim bucem jest Batman, że jest w stanie poświęcić każdego na rzecz swojej krucjaty. Wydaje mi się, że to poczucie winy, które na niego spada za Harleen, to ciekawa koncepcja i mam nadzieję, że dalej to się jakoś rozwinie.
To faktycznie jest ciekawa rzecz, ale patrzę na to trochę inaczej.
Że Batman bywa jaki bywa to nie jest jakaś nowość - Harley nie bez powodu używa określenia "Batdupek" (przynajmniej w tłumaczeniu
).
Natomiast weź pod uwagę dwie sprawy: po pierwsze "Harleen" to chyba jednak taki one-shot i niekoniecznie musi mieć wpływ na kolejne historie (zwł., że to prequel).
Po drugie: wydaje mi się, że mimo pkt. 1 Sejic chyba brał jednak pod uwagę również wcześniejsze przygody i ta końcówka może właśnie uwzględniać funkcjonujące w ten czy inny sposób relacje na linii Batman-Harley. A one ewoluują.
W starszych zeszytach
to Wayne jest tym, który widząc zmianę postawy HQ oddaje decydujący głos za zwolnieniem jej z Arkham. Innym razem puszcza wolno ją i Ivy (mimo, że praktycznie przyłapał je w trakcie skoku), bo uratowały dzieciaka z łap porywacza.
Na etapie N52 Wayne pozwala sobie na pewną osobistą refleksję (i związane z nią zdziwienie) dot. tego, że Harley może mieć przyjaciół. Później z kolei pomaga jej w sytuacji w której rodzinka Macabre ma trafić do programu ochrony świadków.
I o ile nawet pada w tamtym momencie stwierdzenie, że będzie miał ją na oku, to jednak nie jest to rozmowa na linii bohater-łotrzyca, ale bardziej bohater-antybohaterka.
Nie wiem jak to się kręci na dalszym etapie (na razie utknąłem na Rebirth z Egmontu), ale wydaje mi się, że ta konkretna końcówka w "Harleen" może brać się właśnie z tych fluktuujących relacji między Waynem a Harley po to żeby w mniej czy bardziej zgrabny sposób wpisać się w ciąg ich późniejszych (w sensie chronologii świata przedstawionego) doświaczeń.
Takie w każdym razie odniosłem wrażenie po zakończeniu lektury "H."