Morrison to kontrowersyjny scenarzysta, ale prawdę mówiąc nie umiem na twórczość tego gościa na poważnie się obrazić.
Batman i Syn to nie był za dobry komiks, ba jeden z najgorszych jakie czytałem, ale rekompensata w postaci innych tytułów jest wystarczająca.
WE3 całkiem prosta u fundamentów jak na szalonego szkota historia, ale ujmująca całym konceptem i chwytająca za serce.
Nameless no to już wchodzi typowa dla Morrisona dawka LSD i jest naprawdę dobrze. Prawdziwy kosmiczny horror, dobre przełożenie mitologii Lovecrafta bez bezpośrednich odniesień do mitologii przedwiecznych. Dużo oficjalnych prób wzięcie się za łby z Cthulhu nie jest tak udana.
All Star Superman, no to jest już dla mnie rzecz wielka, jeden z tych komiksów, który sprawia, że komiksy warto czytać. Idealne oddanie ducha Supermana, dużo dziwactw Morrisona przyprawione pomysłami rodem ze srebrnej ery. Autentycznie wzrusza i bardzo dobrze "sprzedaje" postać Supka taką jaką jest, z całym jej idealizmem. Takie historie po prostu są potrzebne, jako przeciwwaga dla mrocznych i posępnych dekonstrukcji, pokazujące, że nie tylko dla mrocznych postaci pokroju Punishera jest miejsce we współczesności.
Azyl Akrham. Kolejna duża rzecz. Psychodeliczna atmosfera, świetne oddanie ducha szaleństwa chyba najsłynniejszego szpitala psychiatrycznego w popkulturze. Dobry przykład, że superhero z minimalną dozą akcj wcale nie jest fanaberią. No i ilustracje Mckeana, który wspina się na wyżyny swoich umiejętności.
Morrisona nadal nie znam na wskroś. Animal Man, Doom Patrol, Multiwersum czekają na swoją kolej, ale facet to dla mnie jednak marka. No i gość potrafi nadal spłodzić współcześnie dobre komiksy, nie przepadł gdzieś totalnie zostając tylko cieniem dawnej legendy jak Frank Miller.