U mnie po lekturze Doom Patrolu Morrison przeżywa wiosnę. Wcześniej w sumie nie byłem ani na tak, ani na nie. To oczywiście za mała próbka, żeby zestawiać ten wycinek jego twórczości z całością Moore'a i jak najbardziej Moore'a nie przestaję doceniać, ale... nie da się uciec od wrażenia wywołanego efektem czytania tego, co teraz wychodzi z Morrisona, a tego, co wychodzi z Moore'a. Mam na myśli to, że Prosto z Piekła, v, Strażnicy są już za nami, to jest jak z dobrym filmem sprzed dekady - no był dobry, ale wrażenie robi to, co teraz.
A teraz mam Doom Patrol vs Neomicon, Providence i Promethea, które do mnie już tak nie trafiają.
Stąd może to wrażenie wybicia się Morrisona nad Moore'a.
To tylko moje rozkminy nad moim własnym zauroczeniem Morrisonem - ale skoro zobaczyłem, że mogę nie być jedyny, to o nich napisałem.