Pomimo, że 4 tom Niewidzialnych wciąż przede mną, chciałem napisać coś o innym komiksie Morrisona.
Wczoraj siadałem do lektury dopiero 22. Skończyłem czytać ostatni posiadany przeze mnie Akwilon (2 tom magów - swoją drogą bardzo mi się podobał, tylko jakby szybko się skończył, co jest ogólnie bolączką wszystkich Akwilonów - nawet mega wciągające i świetnie rozpisane historie mają raptem 4-5 plansz na zakończenie, co bardzo często widać, że to za mało i tak było w przypadku tego tomu, nie mniej jest to dla mnie jeden z lepszych Akwilonów w ogóle), a chciałem wziąć coś, co bym skończył tegoż wieczoru i żeby to było na w miarę pewnym poziomie. Przeglądałem półki chyba z 20 minut, aż moją uwagę przykuł KLAUS - Morrison, po pierwszym przeglądnięciu rysunki wyglądały bardzo w porządku, opis z tyłu w sumie zachęcił, więc zasiadłem do lektury...
I stwierdzam, że jak Morrison się nie popisuje swoimi metafizycznymi przemyśleniami, wiedzą z zakresu filozofii i ogólnie pojętej popkultury, tylko wpada na świetny, intrygujący pomysł, to jest to jeden z najlepszych scenarzystów. Takie było WE3 (mój ulubiony komiks ever) i właśnie taki jest KLAUS. Nie mogłem się oderwać, dopóki się nie skończył - wciągająca, pomysłowa historia, bardzo ciekawi bohaterowie - jak dla mnie wszystko tutaj zagrało jak należy. Do tego rysunki Dana Mory, które były ok po pierwszym przekartkowaniu, w trakcie historii były powodem kilku "wow" w mojej głowie. Komiks ma mocno cartoonową oprawę, ale to jeszcze bardziej potęguje odbiór - geneza św. Mikołaja, depresyjne miasteczko odarte z radości, Wykorzystywani dorośli w ciężkiej pracy w kopalni i dzieci ograbione z wszelkich zabawek, żeby przekazać je rozpuszczonemu książęcemu bachorowi (wspaniała scena, w której dziecko bawi się zwykłym kamykiem, a strażnik mu go zabiera, bo skoro się można nim bawić to jest to zabawka i należy się księciu) - masa ponurego klimatu, a przecież dawanie prezentów, tradycja choinki czy św. Mikołaja - to dla wielu z nas najradośniejszy okres w roku. Morrison podał to wszystko w kapitalnym połączeniu, dzięki czemu stworzył historię kompletną, przystępną (chociaż Morrison musiał coś wstawić ze swojej psychodeli, ale nie chcę spoilerować), a przede wszystkim wciągającą, które dopełniają świetnie pasujące rysunki.
Jeżeli ktoś nie lubi Morrisona i samo jego nazwisko odrzuca, to proponuję zakleić je na komiksie, odczekać aż się zapomni kto jest scenarzystą i mimo wszystko przeczytać - dać szansę tej kapitalnej historii.
PS. Podejrzewam, że po Klausie mój odbiór 4 tomu Niewidzialnych będzie jeszcze trudniejszy

PS2. Dla tych, co lubią się czuć prestiżowo czytając komiks - brzegi kartek są pomalowane złotą farbą